Okolice Najbli¿sze Wydanie Nr 6 [101] czerwiec 2005
Gustaw £apszyñski (02.01.1942 - 21.06.2002)21 czerwca 2005 r. minê³y trzy lata od ¶mierci Gustawa £apszyñskiego, pisarza, dziennikarza, za³o¿yciela i pierwszego redaktora naczelnego "Okolic najbli¿szych". W czerwcu zostanie ods³oniêta tablica pami±tkowa na ¶cianie kamienicy w której mieszka³. Po ¶mierci ka¿dego cz³owieka, pozostaje on w sercach bliskich, przyjació³, znajomych. Ale przede wszystkim w pamiêci, wspomnieniach konkretnych chwil, sytuacji. Poprosili¶my dwóch przyjació³ Gustawa o napisanie kilku s³ów. Oddajemy im glos. Najpierw jego nazwisko zaczê³o ukazywaæ siê nad wierszami, które drukowa³ na ³amach czasopism. Wiersze, przewa¿nie o problematyce wiejskiej, wtedy bardzo modnej, zmetaforyzowane, syntetyczne, prze¿yte dowodzi³y, ¿e ich autor posiada wyró¿niaj±ce si± zdolno¶ci poetyckie. Zadebiutowa³ w 1967 r. tomikiem „Baræ kluczborska". Jak na poetê do¶æ pó¼no. Mia³ wtedy ju¿ 25 lat. Swoje wiersze nadsy³a³ tak¿e do zielonogórskiego „Nadodrza", gdzie prowadzi³em wtedy dzia³ literacki i to by³a dobra okazja, aby¶my siê nieco poznali. Pisanie wierszy traktowa³ raczej relaksowo. Pisa³ niewiele. Przez nastêpne æwieræwiecze wyda³ jeszcze cztery skromne objêto¶ciowo tomiki. S³usznie uwa¿a³, ¿e w sztuce, literaturze nie ilo¶æ, tylko jako¶æ siê liczy. W organizowanych w Zielonej Górze konkursach na wiersze o tematyce winobraniowej zdoby³ kilka nagród. Tak¿e rzadko przyje¿d¿a³ ze swojego ¦wiebodzina do Zielonej Góry na zebrania i imprezy literackie, które organizowali¶my, jakby nie przywi±zywa³ wagi do uczestnictwa w tego typu wydarzeniach. Cz³onkiem Zwi±zku Literatów Polskich zosta³ dopiero w 1984 r. chocia¿ móg³ zostaæ wcze¶niej. Niezabiega³ o to. Czêsto zmienia³ pracê szukaj±c swego miejsca na ziemi. Pracowa³, zdaje siê, jako kierownik klubu kulturalnego w s³ynnym sanatorium dla dzieci i m³odzie¿y niepe³nosprawnej wspó³pracuj±c z doktorem Lechem Wieruszem, wielkim mi³o¶nikiem muzyki, plastyki i filmu. Kilka razy odwiedzi³em go w domu kultury, gdzie zajmowa³ siê fotografi±. By³ bodaj¿e magazynierem w magazynie zbo¿owym, zdaje siê tak¿e zaopatrzeniowcem. Przez pewien czas pe³ni³ funkcjê zastêpcy komendanta brygady m³odzie¿owej w Warszawie. Mo¿e te jego stanowiska i zajêcia nazywa³y siê inaczej. Mo¿e co¶ po latach mylê, w ka¿dym razie w dowodzie osobistym mia³ wiele piecz±tek z miejsc pracy. Dzia³a³ absolutnie spo³ecznie w ruchu regionalnym, liderowa³ grupie artystycznej „Formaty", która przez kilka lat skupia³a ¶wiebodziñskich twórców kultury. Ale wszystko nie by³o tym, czego szuka³. Co istotnie móg³ i chcia³ robiæ. Nie zmienia³ tylko adresu zamieszkania, i ci, którzy interesowali siê poezj± w Polsce, jego nazwisko kojarzyli ze ¦wiebodzinem. I odwrotnie. Odnalaz³ siê, chyba równie¿ niespodziewanie dla samego siebie, w dziennikarstwie. Z zupe³nie nieopierzonymi dziennikarsko kolegami wyda³ w 1991 r. „G³os z Regionów", jako jednodniówkê. Pó¼niej nastêpn±, i to by³o w³a¶nie to. W tym siê dopiero odnalaz³. Szkoda, ¿e o wiele lat za pó¼no. Z czasem zaproponowa³ mi wspó³pracê. Zosta³em jego formalnym zastêpc± i wtedy dopiero bli¿ej go pozna³em jako ¶wietnego organizatora, który szybko siê uczy³, dobrego dziennikarza, redaktora. Nie ba³ siê podejmowaæ trudnych decyzji, szczególnie finansowych. Liceum Ekonomiczne, które ukoñczy³ w Miêdzyrzeczu, bardzo mu siê wówczas przyda³o. Redakcje przenie¶li¶my ze ¦wiebodzina do Zielonej Góry. Zmienili¶my tytu³ na „Zachód". Rozszerzyli¶my tak¿e dotychczasow± formu³ê pisma na bardziej spo³eczno-kulmraln± i ponadregionaln±. We czterech byli¶my wydawcami, redaktorami, autorami, kolporterami, „pozyskiwaczami" reklam. Ci±gnêli¶my pospo³u ten wózek o czterech ko³ach. Bezdyskusyjnym szefem by³ Gutek. Nic jednak nie trwa wiecznie. Zaproponowano mu etat i redagowanie samorz±dowego pisma „Okolice najbli¿sze", na co oczywi¶cie przysta³. „Zachód" wydawa³a spó³ka cywilna nigdy nie pewna jutra. „Okolice" szybko sta³y siê jednym z lepszych pism regionalnych. Do tego jeszcze Gustaw za³o¿y³ wydawnictwo Akapit, w którym wyda³ kilka ksi±¿ek. W swojej twórczo¶ci coraz wiêksz± uwagê przywi±zywa³ do prozy. W 1997 r. wyda³ tom ba¶ni o tematyce ¶wiebodziñskiej „O zbójcach, kacie i strasznych mieszczanach" oraz ciekawy zbiorek opowiadañ o akcentach autobiograficznych „Sezon piêknych ludzi". Bohaterami tych opowie¶ci s± ludzie zamieszkali w niewielkich miejscowo¶ciach „niepokorni" jak o nich napisa³, „uparci i ambitni". To ca³y Gutek rozpisany na kilka postaci. Straszliwa choroba okaza³a siê silniejsza ni¿ on. Chcia³ jeszcze tak du¿o zrobiæ. Napisaæ. Opublikowaæ. My¶lê, ¿e swoj± twórczo¶ci±, dzia³alno¶ci±, prac± zawodow± zas³u¿y³ sobie, by jego imiê nosi³a Biblioteka w ¦wiebodzinie.
Janusz Koniusz Trudno jest mówiæ o kim¶ ju¿ w czasie przesz³ym, a który kiedy¶ „by³". Gustawa pozna³em w sierpniu 1979 r. w klubie „Medyk". By³em wówczas dyrektorem ¦wiebodziñskiego Domu Kultury i zosta³em zaproszony na spotkanie Towarzystwa Przyjació³ Ziemi ¦wiebodziñskiej przez ¶p. dr Lecha Wierusza. W pewnej chwili ten wybitny ortopeda powiedzia³ do mnie: - To jest nasz ¶wiebodzinski poeta, twórca „Formatów" który obecnie przebywa na emigracji w Warszawie. Potem, d³uga Polaków rozmowa o kulturze, literaturze, sztuce... i moja propozycja dla Gustawa powrotu do ¦wiebodzina na stanowisko kierownika artystycznego w Domu Kultury (by³ vacat). Tak, rozpoczê³y siê nasze wspólne dzieje kulturalno-o¶wiatowe w ¦wiebodzinie. Potrafi³ bardzo szybko i sprawnie aktywizowaæ ¶rodowisko artystów - amatorów w „Formatach" nadaj±c now± formê wspó³pracy i wymiany artystycznej. Nawi±zuj±c do ¶redniowiecznej historii powstania ¦wiebodzina. napisa³ „Dziejbê o Gniewomirze i jego dworze", która zosta³a przedstawiona przed ratuszem, a ja mia³em przyjemno¶æ pracy re¿yserskiej nad jego poetyckim s³owem. A wtedy ¦wiebodzin by³ bogaty w kulturalne imprezy; „Babie lato". „Dni O¶wiaty, Ksi±¿ki, Prasy", „Wiosna nad Nys±", „Dni ¦wiebodzina" (¿akinada), „¦wiêto Wodnika", „Noc Nenufarów". Wspó³praca ze ¶wiebodziñskimi klubami „U Jagny", „Medyk", „Eskulap" z Ciborza lub gminnymi o¶rodkami kultury z Lubrzy, Szczañca, £agowa budzi³a podziw. Gustaw jako literat by³ wielokrotnie nagradzany w konkursach poetyckich. Jego wiersze drukowano w prasie lubuskiej i krajowej, cieszy³y siê uznaniem. Za dorobek literacki zosta³ cz³onkiem Zwi±zku Literatów Polskich. W 1981 r. nasze drogi zawodowe siê rozesz³y. Dlatego, ¿e nie nale¿a³em do "towarzyszy", przesta³em pe³niæ funkcjê dyrektora ¦DK. Nie pomog³a rzucona w obronie ..bezpartyjnego" legitymacja partyjna Budowniczego Polski Ludowej dr Lecha Wierusza. Gustaw te¿ zrezygnowa³ z pracy w Domu Kultury. Los zetkn±³ nas ze sob± w 1989 r., kiedy tworzyli¶my w Rzeczpospolitej ¦wiebodziñskiej niezale¿n± pras± lokaln±: „G³os ¦wiebodziñski" pó¼niej „G³os z Regionów", „Zachód" i jego ukochane „Okolice". By³em z nim w te dni przedostatnie, gdy ju¿ wiedzia³em, ¿e jego choroba jest nieuleczalna, a on w szpitalu w Torzymiu, by³ niepoprawnym optymist±. Patrzy³em w smutku w jego domowym pokoju na te ostatnie chwile, gdy ¿egna³ siê z ¿on± Iren±, córk± Daniel± i...? By³ przyjacielem ka¿dego cz³owieka, szczególnie dziecka pokrzywdzonego przez los. By³ skromny, samokrytyczny i autoironiczny dla siebie. By³ niepoprawnym optymist± wierz±cym w dobro i m±dro¶æ cz³owieka, gdy pisa³:
„Ja szary, maluczki, pokornego serca, modlê siê za m±dro¶æ cz³owieka, po swojemu, bez ¶wiec i muzyki organowej, cicho, ciszej, jakbym szepta³ do ucha samemu Panu Bogu, ¿e ja wierzê w m±dro¶æ Ko¶cio³a i ludzi i najprawdziwsze ziarno wiary, które jest w ludziach uczciwych i rozumnych, i daj Panie Bo¿e si³ê nam wszystkim, by mo¿na odwiaæ plew z naszego ¿ycia...". Teraz, kiedy Go ju¿ nie ma, zaczynam rozumieæ jak bardzo ¦wiebodziñskiej kulturze, Go brak...! A przecie¿ by³. Jan Czachor
Okolice Najbli¿sze
Wydanie Nr 7-8 [102] lipiec-sierpieñ 2005
Tablica dla Gustawa
W czwartek 30 czerwca przy ulicy Konarskiego 13 ods³oniêta zosta³a tablica upamiêtniaj±ca zmar³ego 21 czerwca 2002 roku pierwszego redaktora „Okolic najbli¿szych" Gustawa A. £apszyñskiego, który w latach 1984-2002 mieszka³ w³a¶nie w tym domu. Krótka uroczysto¶æ zgromadzi³a rodzinê, przyjació³, w³adze miejskie, radnych oraz wspó³pracowników.
Przed ods³oniêciem tablicy zgromadzeni przypomnieli sobie, kim by³ Gutek.
„GUSTAW" August £apszyñski urodzi³ siê 2 stycznia 1942 roku na Podolu w Rohaczynie, powiat Brze¿any, województwo Tarnopol. Dzieciñstwo i lata szkolne spêdzi³ na Opolszczy¼nie w malutkiej wsi Nasale pod Kluczborkiem. Zdoby³ wykszta³cenie ekonomiczne, ale nigdy nie pracowa³ w swoim zawodzie. W¶ród wielu jego nabytych profesji mo¿na wymieniæ i takie jak: rolnik, kolejarz, elektryk, magazynier, urzêdnik, instruktor kulturalno-o¶wiatowy.
Na Ziemiê Lubusk± do ¦wiebodzina przyjecha³ po raz pierwszy w latach 60-tych. Tutaj zamieszka³ na sta³e i da³ siê poznaæ jako aktywny dzia³acz kulturalny, za co zosta³ wyró¿niony przez Ministra Kultury i Sztuki w 1977 roku odznak± „Zas³u¿ony Dzia³acz Kultury". By³ za³o¿ycielem i pierwszym prezesem Klubu Pracy Twórczej „Formaty" w ¦wiebodzinie, którego dzia³alno¶æ sta³a siê tematem kilku audycji radiowych, telewizyjnych oraz publikacji prasowych. W latach 1978 - 80 przebywa³ w Warszawie, gdzie zatrudniony by³ w ruchu
m³odzie¿owym jako wychowawca w Ochotniczym Hufcu Pracy „Ursus II". Po powrocie do ¦wiebodzina pracowa³ krótko w Domu Kultury, d³u¿ej w Klubie „Medyk". W roku 1989 roku zosta³ laureatem Lubuskiej Nagrody Kulturalnej II stopnia. Na pocz±tku lat 90-tych zaj±³ siê wydawaniem czasopism lokalnych i sublokalnych: „G³os ¶wiebodziñski", „G³os z Regionów", „Zachód". Od 1996 roku wydawa³ nieprzerwanie czasopismo „Okolice najbli¿sze" oraz „Jarmark Rozrywki i Humoru"
Debiutowa³ wierszem w „Zarzewiu" (1962). Czêsto publikowa³ swoje utwory w takich czasopismach jak: „Tygodnik Kulturalny", „Kamena", „Kontrasty", „Pogl±dy", „Nadodrze" i innych. W 1965 roku zdoby³ II nagrodê w ogólnopolskim konkursie pn. „Opolszczyzna jej dzieñ nowy" poematem o ks. Janie Dzier¿eniu. Inne laury literackie to m.in.: I nagroda w
Pilskim Turnieju Poetyckim (1968), I nagroda w konkursie na wiersz o tematyce winobraniowej w Zielonej Górze (1968), II nagroda w Turnieju Poezji Zaanga¿owanej we Wroc³awiu (1969), III nagroda w konkursie poetyckim w „Hybrydach", w Warszawie (1969), III nagroda w Bia³ostockim Konkursie Literackim (1971), II nagroda w Konkursie Literackim na opowiadanie w Opolu (1972), wyró¿nienie w konkursie literackim im. E. Stachury „Kujawskie Inspiracje" we W³oc³awku (l 983).
Za czasów swojej twórczo¶ci wyda³ nastêpuj±ce pozycje ksi±¿kowe: „Braæ kluczborska" (Wydawnictwo ¦l±sk -1967), „Kszta³t miejsca" (LTK -1970), „Pole uprawne" (LTK -1976), „¯ywe drewno" (MAW -1979), „Spojrzenia" (Muzeum Ziemi Lubuskiej -1987), „O zbójcach, kacie i strasznych mieszczanach" (Wydawnictwo Akapit -1997), „Sezon piêknych ludzi" (WydawnictwoAkapit-1997).
By³ cz³onkiem zielonogórskiego oddzia³u Zwi±zku Literatów Polskich.
¯y³ 60 lat. Zmar³ 21 czerwca 2002 roku.
Dzieñ za Dniem
Wydanie Nr 27 [190] z dnia 13 lipca 2005
¦wiebodzin. Ods³oniêto tablicê pami±tkow±
Gutkowi ku pamiêci
W czwartek 30 czerwca ods³oniêto tablicê pami±tkow± po¶wiêcon± pamiêci Gustawa A. £apszyñskiego, zmar³ego przed trzema laty ¶wiebodziñskiego poety, pisarza i dziennikarza. Na uroczysto¶æ przybyli przyjaciele Gutka, a w¶ród nich burmistrzowie, radni, koledzy z "Formatów" i wspó³pracownicy.
Zebrani, w obecno¶ci Ireny £apszyñskiej i córki Danieli, wys³uchali kilku krótkich wyst±pieñ. O przyjacielu mówi³ Jan Edward Czachor, a biografiê i twórczo¶æ poety przypomnia³ burmistrz Dariusz Bekisz.
Gustaw August £apszyñski urodzi³ siê 2 stycznia 1942 roku na Podolu w Rohaczynie. Dzieciñstwo i lata szkolne spêdzi³ na Opolszczy¼nie w malutkiej wsi Nasale pod Kluczborkiem. Zdoby³ wykszta³cenie ekonomiczne, ale nigdy nie pracowa³ w swoim zawodzie. W¶ród wielu jego nabytych profesji mo¿na wymieniæ i takie jak: rolnik, kolejarz, elektryk, magazynier, urzêdnik, instruktor kulturalno-o¶wiatowy.
Do ¦wiebodzina przyjecha³ po raz pierwszy w latach 60-tych. Tutaj zamieszka³ na sta³e i da³ siê poznaæ jako aktywny dzia³acz kulturalny, za co zosta³ wyró¿niony przez ministra kultury i sztuki w 1977 roku odznak± "Zas³u¿ony Dzia³acz Kultury". By³ za³o¿ycielem i pierwszym prezesem Klubu Pracy Twórczej "Formaty" w ¦wiebodzinie, którego dzia³alno¶æ sta³a siê tematem kilku audycji radiowych i telewizyjnych oraz publikacji prasowych. W latach 1978 - 80 przebywa³ w Warszawie, gdzie zatrudniony by³ w ruchu m³odzie¿owym jako wychowawca w Ochotniczym Hufcu Pracy "Ursus II". Po powrocie do ¦wiebodzina pracowa³ krótko w domu kultury, d³u¿ej w klubie "Medyk" (mie¶ci³ siê on w piwnicach zamku, w LORO - dop. red.). W roku 1989 zosta³ laureatem Lubuskiej Nagrody Kulturalnej II stopnia. Na pocz±tku lat 90-tych zaj±³ siê wydawaniem czasopism lokalnych i sublokalnych. By³y to: "G³os ¦wiebodziñski", "G³os z Regionów", "Zachód". Od 1996 roku wydawa³ nieprzerwanie czasopismo "Okolice Najbli¿sze" oraz "Jarmark Rozrywki i Humoru".
Debiutowa³ wierszem w "Zarzewiu" (1962). Czêsto publikowa³ swoje utwory w takich czasopismach jak: "Tygodnik Kulturalny", "Kamena", "Kontrasty", "Pogl±dy", "Nadodrze" i innych. W 1965 roku zdoby³ II nagrodê w ogólnopolskim konkursie pn. "Opolszczyzna - jej dzieñ nowy" poematem o ks. Janie Dzier¿oniu" (najs³ynniejszym polskim pszczelarzu - dop. red.). Inne laury literackie to m. in.: I nagroda w Pilskim Turnieju Poetyckim (1968), I nagroda w konkursie na wiersz o tematyce winobraniowej w Zielonej Górze (1968), II nagroda w Turnieju Poezji Zaanga¿owanej we Wroc³awiu (1969), III nagroda w konkursie poetyckim w warszawskich "Hybrydach" (1969), III nagroda w Bia³ostockim Konkursie Literackim (1971), II nagroda w Konkursie Literackim na opowiadanie w Opolu (1972), wyró¿nienie w konkursie literackim im. E. Stachury "Kujawskie Inspiracje" we W³oc³awku (1983).
Za czasów swojej twórczo¶ci wyda³ nastêpuj±ce pozycje ksi±¿kowe: "Baræ kluczborska" (Wydawnictwo ¦l±sk - 1967), "Kszta³t miejsca (LTK - 1970), "Pole uprawne" (LTK - 1976), "¯ywe drewno" (MAW - 1979), "Spojrzenia" (Muzeum Ziemi Lubuskiej - 1987), "O zbójcach, kacie i strasznych mieszczanach" (Wydawnictwo Akapit - 1997), "Sezon piêknych ludzi (Wydawnictwo Akapit - 1997).
By³ cz³onkiem zielonogórskiego oddzia³u Zwi±zku Literatów Polskich.
¯y³ 60 lat (zmar³ 21 czerwca 2002 roku).
wuz
O zbójcach, kacie i strasznych mieszczanach
Dawno temu, w tak zwanym zamierzch³ym ¶redniowieczu, trudno by³o sobie wyobraziæ istnienie bodaj najmniejszego grodu bez kata. Ró¿nych zbójców grasowa³o wówczas co niemiara, których nale¿a³o karaæ za pope³nione czyny. Zazwyczaj kaci posiadali swoje wydzielone domostwa, po³o¿one na krañcach grodu i odgrodzone od ¶wiata wysokim parkanem. Katowski domek sta³ równie¿ w ¦wiebodzinie i oczekiwa³ na nowego kata.
Ró¿ni ludzie imali siê zawodu kata, przypadkowi, nieobyci w tym zajêciu. A to krwi siê lêkali, a to lamentów ofiar ¶cierpieæ nie mogli, to znów g³ów gadaj±cych po ¶ciêciu nie potrafili pochwyciæ i zacisn±æ na pal. Ten ostatni, któren by³, nadawa³ siê w³a¶ciwie na kata, bo lito¶ci w nim nie by³o za talara, ale za to ciêcie mia³ liche, kiep¶ciuchne. Tak to nieraz umêczy³ ofiarê, jak siê czasami widzi wieprza przy nieudanym szlachtuzie. Przeto i z niego zrezygnowano.
- Jak mamy ¿yæ bez kata? - martwili siê kupcy, których handlowe drogi wiod³y na pó³noc i po³udnie, na wschód i zachód od ¦wiebodzina. - Toæ przecie te przeklête zbójce odbieraj± nam futra i skóry, piwo i sukna, i insze dobra wszelakie. Bodajby ich kat dosiêgn±³!
- Biada nam, biada! - zawodzili prawie w g³os rzemie¶lnicy i zamykali w domach na piêæ sztab grubachnych swoje cudne rêkodzie³a ze z³ota i srebra, a tak¿e kowanego ¿elaza.
- Kiedy¿ wreszcie bêdzie to kacisko, aby boja¼ñ by³a jakowa¶ przed zbójcowaniem? - pytali biedni kmiotkowie z grodziska, choæ oni w³a¶nie mogli spaæ spokojnie, bo nijakiego maj±tku prócz przys³owiowej miski soczewicy nie mieli. Dla prawdziwego zbójcy cha³upa biedaka by³a jedynie chwilowym odpocznieniem, miejscem na spo¿ycie ciep³ej strawy, kwater± na nocleg.
Starosta ¶wiebodziñski, stary i dobry Polak rodem z Gniezna, Maciej Dzie¿a, martwi³ siê tym wielce. Bezpieczeñstwo mieszczan le¿a³o mu na sercu. Wszystko robi³, aby przetrzebiæ szeregi zbójców. Dru¿ynê mê¿nych rycerzy powo³a³, która oczyszcza³a z nikczemników handlowe szlaki, a w samym grodzie ujmowa³a na niecnych uczynkach z³odziei i rabusiów. Zape³ni³o siê przeto wiêzienie w ratuszowej celi przeró¿nymi mordarzami, którym ¶miertelne wyroki ju¿ wypisano. Có¿ z tego? Kata nie by³o.
- Ech tam! - ¿achn±³ siê w¶ciekle starosta i czym prêdzej opu¶ci³ mroczn± komnatê ratuszow±, w której urz±d sprawowa³. - Nic w tych murach nie wydumam, jeno nabawiê siê jakiego reumatyzmu. Trza mi pomiêdzy ludzi i¶æ i tam szukaæ porady.
Poszed³ do siwow³osych i starych jak on, ludzi.
Radzili wespó³ jak to mêdrcy potrafi± radziæ, przez calutki tydzieñ. A przy tym cienkusza winogradowego zdrowo poci±gali, bo ch³opiska to by³y jeszcze czerstwe i pe³ne starczej werwy. A kiedy cienkusz by³ ju¿ na ukoñczeniu, a do rozplatania sprawy jeszcze daleko, wtenczas chwycili za g±siory z napitkiem szlachetniejszym. Wypijali moszcz wyle¿a³y przez lat wiele w piwnicach gospodarskich, miody co w ustach niebo otwiera³y, i starkê tak±, której moc tajemna uczyni³a jasno¶æ w g³owach. Gdy wiêc dobrze czuby rozgrzali, a¿ rozum sta³ siê giêtki i ¶mig³y jako wiatr, wydumali rozwi±zanie sprawy jedyne.
Rzecz ca³± wy³uszczy³ Maciej Dzie¿a. Nale¿a³o mu siê to z urzêdu.
-Tak wiêc zacni kamratowie - rzek³ dostojnie. - Umy¶lili¶my tutaj razem jak sprawê ca³± rozsup³aæ i tak zrobimy jota w jotê... Ano ty, czcigodny B³a¿eju Krupa, pojedziesz do Zb±szynia i tam ¿wawo a bystro rozpatrzysz siê za katem. A ty zacny M¶cis³awie, z najzacniejszego rodu Leletków, udasz siê hen do Nowej Marchii, boæ i tam w¶ród innojêzycznego luda mo¿e siê trafiæ jaki cz³eczyna na kata sposobny... Hm, a ty najszacowniejszy Zbys³awie Sokó³, pojedziesz do mi³ego memu sercu Gniezna, przygl±dniesz siê jakiemu¶ rycerzowi z dru¿yn ksi±¿êcych. Mo¿e rycerz bêdzie siê nadawaæ na kata?
- A ju¶ci, rêkê ma zaprawion± w wojowaniu i zabijaniu - zawo³ali zgodnym chórem starcy.
-Ruszajcie tedy w swoje strony, poszukajcie dobrego i solidnego kata.
- A ty starosto, gdzie siê udasz na poszukiwanie kata?
- Hm, ja... - Maciej Dzie¿a nie bardzo wiedzia³ jaki teren ma wybraæ dla siebie, w jakim to grodzie wêszyæ za cz³ekiem bez lito¶ci i boja¼ni zabijania. Chrz±kn±³, podrapa³ siê po siwej brodzie, z glinianego anta³ka ³ykn±³ wina. Mówi±c prawdê, nie bardzo chcia³ siê gdziekolwiek wybieraæ, bo urz±d starosty i sprawy mieszczan nie pozwala³y mu na wêdrowanie. Ale - co siê nie robi dla dobra sprawy...
- Udam siê do Miêdzyrzecza! - rzek³ starosta.
Jako rzek³, tak te¿ i uczyni³. Ale co los przyniós³ jemu i jego mieszczanom dowiedzieæ siê mo¿ecie tylko w jeden sposób...
Musicie odwiedziæ najbli¿sz± bibliotekê. Uczyñcie tê wycieczkê i napiszcie tu jak skoñczy³a siê ca³a wyprawa... Ta Wasza i Macieja Dzie¿y rzecz jasna...
Gustaw A. £apszyñski
|