Stanowisko prasy prorządowej
Celem artykułu jest prezentacja strajku solidarnościowego w Lubogórze w województwie zielonogórskim w X i XI 1981 roku, czyli w ostatnim etapie istnienia "Solidarności" przed konfrontacją z władzą i jego oddziaływanie na sytuację na Ziemi Świebodzińskiej i w innych miastach województwa zielonogórskiego.
Badana przez autora prasa prorządowa poruszała tylko sprawę lubogórską w celach politycznych, aby pomniejszyć znaczenie opozycji mającej swoje początki w drugiej połowie rządów Edwarda Gierka.
Ciągła obawa władz przed utratą wpływów w Polsce wynikała z rozszerzenia się ruchu związkowego po sierpniu 1980 roku na cały obszar Polski, w tym na województwo zielonogórskie. Zgodnie ze statutem "Solidarności" utworzono w Zielonej Górze we wrześniu 1980 roku Zarząd Regionalny na czele z Mieczysławem Oszmianem. Komitety Założycielskie powstawały w całym województwie, w tym na Ziemi Świebodzińskiej. 3 listopada 1980 roku powstał Komitet Przedstawicieli NSZZ "Solidarność" Regionu Ziemi Świebodzińskiej. Na czele Komitetu stał T. Obacz z zastępcami P. Zaliszem oraz B. Barszczem. Komitet przekształcony potem w Zarząd Miejski wchodził do struktur Regionu Zielona Góra. Równocześnie po wsiach zaczęły się tworzyć pierwsze komitety NSZZ "Solidarność" Rolników Indywidualnych. Związek ze Świebodzina oraz Zarząd Regionalny w Zielonej Górze nie prowadził aktywniejszej polityki aż do wybuchu strajku w województwie zielonogórskim mający swój początek w niekontrolowanej akcji strajkowej w Lubogórze koło Świebodzina. Był on jednym z najdłużej trwających strajków w Polsce od października do początków listopada, a spór do grudnia 1981 roku. Zdarzenia miały więc miejsce w ostatnim etapie istnienia "Solidarności" przed konfrontacją.
Zastanawiające jest, że strajk wybuchł w zakładzie rolnym PGR {wchodzącym w skład Kombinatu Świebodzińskiego) będącym jednym z lepiej rozwijających się przedsiębiorstw w kraju w tym okresie (w świetle oficjalnych danych) w czym niewątpliwą zasługę przypisuje jednoznacznie prasa rządowa dyrektorowi tego zakładu Henrykowi Leśniewskiemu. W skład omawianego gospodarstwa wchodziły oprócz Lubogóry także Ołobok, Niedźwiady, Niekarzyn, Radoszyn oraz przedsiębiorstwo sadownicze w Świebodzinie. Również w tym zakładzie rozwijała się "Solidarność", która powstała też w Lubogórze w maju 1981 roku. W Świebodzińskim Kombinacie Rolnym na 2700 pracowników 800 należało do tego związku, reszta to członkowie Związku Zawodowego Pracowników Rolnictwa.
Geneza strajku
Na genezę strajku w zakładzie rolnym Lubogóra wpływ miało kilka czynników. W sierpniu 1981 roku toczył się w Glińsku spór o ziemię PGR-owską między rolnikami indywidualnymi wspieranymi również przez "Solidarność", a PGR. Założono wtedy Komitet Obrony Własności PGR na czele z dyrektorem zakładu rolnego w Lubogórze H. Leśniewskim. Do tego Komitetu wszedł również przewodniczący Komisji Zakładowej "Solidarność" Zbigniew Kłosowski. Doszło między nimi wtedy do nieporozumień, gdyż Z. Kłosowski przeciwstawiał się decyzjom H. Leśniewskiego. Spór zakończył się wystąpieniem Z. Kłosowskiego z Komitetu. Wtedy dyrektor zakładu w Lubogórze próbował rozbić "Solidarność" na terenie swojego zakładu. W tym czasie w Radoszynie i Niekarzynie pracownicy wystąpili z "Solidarności" na co miała wpływ zdaniem Z. Kłosowskiego antysolidarnościowa działalność H. Leśniewskiego. Konsekwencją tego był niewątpliwie spadek liczby członków w związku, którzy przeszli do "branżowców". Kolejny spór wynikł w sprawie planowanego przez "Solidarność" plebiscytu nad odłączeniem się od Kombinatu Świebodzińskiego. Dyrektor był temu przeciwny i nie chciał zakłóceń podczas pracy proponując zorganizowanie referendum po jej zakończeniu. Dodatkowo związkowcy oskarżali H. Leśniewskiego o nieliczenie się z pracownikami i nie szanowanie godności osobistej. Nie uznawali czołowej roli H. Leśniewskiego w rozwoju zakładu przypisując to inwestycjom uczynionym przez poprzedników dyrektora.
Posunięcia Regionu
Bezpośrednim impulsem do rozpoczęcia strajku w Lubogórze była decyzja H. Leśniewskiego o przeniesieniu Z. Kłosowskiego z etatu związkowego do poprzedniej pracy na stanowisko kierowcy. Umotywował on to niewystarczającą liczbą członków w "Solidarności", tj. 250, aby mogła ona posiadać etat związkowy. Nie podporządkował się temu Z. Kłosowski uważając, że dyrektor celowo dążył do zaniżenia członków związku. Popełnił on faktycznie pewne nieprawidłowości, które wykazali zwierzchnicy H. Leśniewskiego w ciągu trwania strajku, ale to nic nie zmieniło. Akcję strajkową podjęto l godzinnym strajkiem ostrzegawczym 13.X., który przerodził się w strajk ciągły 14.X. o godz. 7.00. Brało w nim jednak udział tylko od 130-180 osób na 500 zatrudnionych w zakładzie. Należy zaznaczyć, że przedsiębiorstwa w Radoszynie i Niekarzynie nie strajkowały, bo załoga należała do "branżowców". 14.X. Komitet Strajkowy ogłosił postulaty od których uzależniał zakończenie strajku. Domagano się przywrócenia do pracy Z. Kłosowskiego, usunięcia ze stanowisk H. Leśniewskiego oraz jego zastępcy Marka Kobersteina, zapłacenia za okres strajku jak za urlop oraz niestosowania represji wobec strajkujących. Dodano też, że "strajk nasz jest walką o prawo do spokojnej pracy i poszanowanie godności człowieka". Na powyższe oświadczenie wicewojewoda Romuald Wrzyszczyński stwierdził, że załatwienie tego konfliktu leży w gestii dyrekcji Kombinatu. Jednak Komitet Strajkowy domagał się rozmów z wojewodą. Strajk zaczął się wkrótce rozszerzać na Świebodzin. Komisja Koordynacyjna NSZZ "Solidarność" w Świebodzinie przeszła od strajku protestacyjnego 16.X. do powszechnego ogłoszonego na 19.X. w przypadku niespełnienia żądań strajkujących w Lubogórze. Powstał wtedy Międzyzakładowy Komitet Strajkowy Ziemi Świebodzińskiej. Strajk rozpoczęły największe zakłady w Świebodzinie, tj. Techma - Elterma, Świebodzińskie Fabryki Mebli. Zakład Przemysłu Odzieżowego "Romeo", Państwowe Zakłady Zbożowe "Elewator" i inne. W konflikt włączył się też Zarząd Regionalny.
Pojawiają się po rozmowach strajkujących z sekretariatem KW PZPR w dniach 16-17.X. żądania usunięcia wojewodów, pozbawienia mandatów poselskich posłów M. Hebdy i J. Lernbasa oraz zwolnienia 5 dyrektorów wydziałów Urzędu Wojewódzkiego. Również rozmowy w dniu 19.X. Komitetu Strajkowego z dyrekcją Kombinatu przyniosły nowe postulaty, mianowicie żądanie ustąpienia ze stanowiska dyrektora Kombinatu Ryszarda Skwiry (mimo, że przywrócił do pracy Z. Kłosowskiego). Doprowadziło to do zerwania rozmów, mimo że nie sprecyzowano cały czas zarzutów wobec dyrektorów. Natomiast Zarząd Regionalny podjął decyzję o rozpoczęciu strajku ostrzegawczego w dniu 21.X., a w przypadku niespełnienia żądań strajkujących podjęcie strajku właściwego od 22.X. na terenie całego województwa. MKS w Świebodzinie domagał się w przypadku nie podjęcia rozmów ze strajkującymi przez wojewodę przysłania komisji rządowej. Pomimo spotkania z nim nie rozwiązano jednak konfliktu w Lubogórze, a Zarząd Regionu przekształcił się w Regionalny Komitet Strajkowy rozpoczynając planowo strajk właściwy w województwie zielonogórskim. W ten sposób konflikt lokalny przekształcił się w regionalny, którym zainteresowały się władze rządowe. Rozpoczął się drugi etap strajku w Lubogórze. Akcja strajkowa objęła teraz całe województwo oprócz Nowej Soli, Lubska i Wolsztyna. Strajkowano na przykład w zielonogórskim Zastalu, Novicie, w Żarach w "Dekorze", "Lumelu", kożuchowskim „Polmo” czy iłowskim "Eskordzie". 26.X. udała się do Warszawy delegacja 23 zakładów, która uzyskała od ministra Stanisława Cioska zapewnienie przysłania komisji resortowej celem zakończenia strajku w Lubogórze. Wspomniana komisja rządowa pod przewodnictwem wiceministra Andrzeja Kacały przeprowadziła najpierw rozmowy z RKS z przewodniczącym M. Oszmianem, a potem ze strajkującą załogą w Lubogórze i nie strajkującą w Niekarzynie w dniu 28.X. Komisja uznała, że strajk wybuchł niepotrzebnie, gdyż nie wykorzystano wszystkich środków prawnych celem jego zakończenia.
Pomimo jednak trudności zdołano dojść do kompromisu zawieszając strajk 13.XI. w zielonogórskim, a sprawy sporne przedłożyć na nadchodzącej sesji WRN. Na zakończenie strajku mogła też mieć wpływ niechętna postawa KK z L. Wałęsą. Chociaż na spotkaniu z zarządem Regionu 30.X. stwierdził, że "konflikt lubogórski trzeba było rozstrzygnąć w zarodku", to zgodnie z doniesieniami "Gazety Lubuskiej" L. Wałęsa miał zaprzeczyć jakoby potępiał strajk w zielonogórskiem. Proponował natomiast stworzenie grupy osób, które miałyby w przyszłości rozwiązywać problemy, aby zapobiec niekontrolowanym strajkom. Mimo jego zawieszenia w zielonogórskiem konflikt w Lubogórze trwał nadal. Miano go rozwiązać na wspomnianej sesji WRN (16-17.XI.}, w której brał udział Z. Kłosowski. Po początkowych trudnościach i braku porozumienia wśród załogi zakładu rolnego w Lubogórze powołano 3.XII Komitet Założycielski. Po wybraniu następnie Komisji Wyborczej i opracowaniu regulaminu odbyły się wybory, które jednak nie usunęły oskarżanych dyrektorów z zajmowanych stanowisk. Ostatecznie strajk nie spełnił więc oczekiwań "Solidarności".
Próby opanowania strajku
Podczas trwania akcji strajkowej zarówno władze wojewódzkie jak i rządowe dążyły do szybkiego zakończenia strajku. Również naczelne władze "Solidarności" z L. Wałęsą próbowały opanować niekontrolowany wybuch akcji strajkowej w Lubogórze. Na samym początku strajku władze wojewódzkie oraz KW PZPR proponowały 16.X. i 19.X. rozwiązanie konfliktu pracowniczego przez Okręgowy Sąd Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w Zielonej Górze. Kolejnymi propozycjami była komisja mieszana do zbadania zarzutów wobec dyrektorów zaproponowana przez wojewodę 20.X. Anulował wtedy R. Skwira wypowiedzenie z pracy Z. Kłosowskiego. Również l sekretarz KW PZPR M. Hebda wysunął sugestię 20.X. przeprowadzenia referendum wśród pracowników zakładu w Lubogórze. Wspólnie z wojewodą Z. Cyganikiem proponowali zawieszenie osób wmieszanych w konflikt. Działania zmierzające do zakończenia konfliktu podjął też sekretarz KC PZPR Z. Michałek wraz z l sekretarzem KW PZPR o ustanowieniu komisarza. Pod jego nadzorem miano wybrać samorząd pracowniczy, który dokonałby oceny pracy dyrekcji. Dzień później czyli 23.X. KW PZPR zaproponowało przerwanie strajku na czas pracy komisji mieszanej, której celem miało być zebranie zarzutów przeciw H. Leśniewskiemu. Również w związku z wizytą L. Wałęsy w Zielonej Górze władze wojewódzkie sugerowały rozmowy w celu zażegnania konfliktu. Jednak wszystkie propozycje zakończenia strajku zostały odrzucone przez związkowców. To skłoniło T. Sojkę prezesa Okręgowego Sądu Pracy i Ubezpieczeń Społecznych do zaproponowania przedłożenia sporu pod Kolegium Arbitrażu Społecznego. Kolejne działania podjęły władze centralne, choć z góry nie były przygotowane na zażegnanie strajku. Komisja z A. Kacałą nie miała kompetencji, aby zakończyć konflikt porozumieniem. Podkreśliła jedynie, że rozpoczęto strajk bez wyczerpania wszystkich środków prawnych celem szybkiego rozwiązania sporu (co ustalono w Porozumieniu Warszawskim z 30.III., aby zapobiegać niekontrolowanym strajkom). Nie zgodził się z tym rzecznik RKS, ponieważ pominięto istotne fakty.
Również nie strajkujący z zakładu rolnego w Lubogórze wysunęli propozycje zakończenia strajku. Chcieli powołania komisji celem oszacowania strat powstałych podczas strajku i ukarania winnych. Domagali się umożliwienia dyrekcji możliwości obrony przed podjęciem jakichkolwiek zmian przez ich zwierzchników. Stosunkowo najmniej propozycji zmierzających do zakończenia strajku wysunęła "Solidarność" według analizowanej przeze mnie prasy prorządowej. Mogło to mieć też swoje odbicie w postępującym rozłamie w "Solidarności" między związkowcami dążącymi do radykalizacji ruchu, a władzą centralna z L. Wałęsą. Widać to w jego działaniach na rzecz "wygaszenia" niekontrolowanych strajków w Polsce, w tym lubogórskiego.
Prowokacja władz
Należy podkreślić, że ocena strajku w Lubogórze jest jednoznacznie negatywna w prasie prorządowej, zarówno regionalnej jak i ogólnopolskiej. Większość informacji na temat tego strajku przedstawiła "Gazeta Lubuska". Reszta prasy opierała się na niej, przedrukowując niektóre artykuły. Dominującymi elementami w artykułach opisujących strajk w Świebodzińskim Kombinacie było kwestionowanie jego słuszności wobec pogarszającej się sytuacji gospodarczej w Polsce oraz brak chęci porozumienia z władzami. Można przypuszczać, że strajk ten został jednak sprowokowany przez władzę. Miał on zdyskredytować "Solidarność" na krótko przed ostateczną konfrontacją. Może to tłumaczyć dlaczego strajk tak długo trwał podtrzymywany brakiem chęci zakończenia konfliktu przez władze lokalne i centralne. Temu służyły odpowiednio przygotowane artykuły mające zniechęcić społeczeństwo do "Solidarności". Uderza duża ich ilość, nieadekwatna do znaczenia strajku. Ciągłe odrzucanie propozycji zakończenia konfliktu przez strajkujących miały powiększyć negatywny obraz związku. Wbrew oficjalnemu stanowisku "Solidarności" głoszono w publikacjach, że związkowcy chcą przejąć władzę oraz dążą do destabilizacji gospodarki.
Strajk w Lubogórze naświetla niezwykle ważny problem nie podejmowany wcześniej w historiografii. Nie zajmowano się do tej pory na jaką skalę władze prowokowały strajki w latach 1980-1981. Niewątpliwie strajk lubogórski należał do takich i został maksymalnie wykorzystany, niewspółmiernie do znaczenia, przez władzę. Badania nad podobnymi wydarzeniami pozwoliłyby zobrazować jak władza manipulowała społeczeństwem, aby spotęgować negatywny wizerunek "Solidarności" na krótko przed wprowadzeniem stanu wojennego.
Tomasz Kałuski