Lech Wierusz (18.04.1917 r. - 18.12.1987 r.)
Urodzi³ siê 18 kwietnia 1917 r. w Dolsku ko³o ¦remu, d. woj. poznañskie, w sze¶cioosobowej rodzinie inteligenckiej. Ojciec Antoni by³ lekarzem internist±, matka z Rajewskich nauczycielk±. Kiedy Leszek mia³ dwa latka, rodzice przeprowadzili siê do Poznania. Tam te¿ rozpoczyna sw± podstawow± edukacjê. Szczególnie uzdolniony by³ w przedmiotach humanistycznych, posiada³ tak¿e smyka³kê do majsterkowania. Po ukoñczeniu gimnazjum im. A. Mickiewicza rozpocz±³ studia na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Poznañskiego. Wybuch drugiej wojny ¶wiatowej i utrata pañstwowo¶ci oddalaj± na piêæ lat mo¿liwo¶æ uzyskania dyplomu lekarskiego. Pracowa³ w tym czasie w charakterze lekarza pomocniczego w b. Klinice Ortopedycznej pod kierunkiem dr A. Maciejewskiego.
W maju 1945 r. uzyska³ upragniony tytu³ lekarza medycyny. Od.1 lutego 1946r. rozpocz±³ pracê na stanowisku st. asystenta, w kierowanej przez prof. dr Wiktora Degê klinice ortopedycznej. Tam da³ siê poznaæ jako uzdolniony klinicysta i bardzo zrêczny operator.
Przedmiotem jego naukowych zainteresowañ by³a problematyka zachorowañ dzieci na poliomyelitis oraz zagadnienia zaopatrzenia inwalidów w protezy, aparaty i gorsety.
W tym te¿ czasie pe³ni³ funkcjê zastêpcy dyrektora Dzia³u Naukowo-Do¶wiadczalnego Wytwórni Protez. W 1949 r. uzyska³ stopieñ naukowy doktora medycyny.
15 lipca 1951 r. zosta³ oddelegowany do pracy w ¶wiebodziñskim Zak³adzie Leczniczo-Wychowawczym dla Dzieci Kalekich. Pocz±tkowo pe³ni³ obowi±zki dyrektora placówki po chorym dr Le¶kiewiczu, by potem przej±æ obowi±zki dyrektora naczelnego zak³adu. Na stanowisku tym , z przerw± oko³o jednoroczn±, pozosta³ do czasu przej¶cia na emeryturê w kwietniu 1982r.
W okresie od lipca 1955r. do sierpnia 1956r. pracowa³ jako lekarz ortopeda i zastêpca dyrektora IV ekipy polskich lekarzy w Szpitalu Klinicznym w Hamhynie ( Korea ).
Jako uczeñ prof. Wiktora Degi móg³ w Poznaniu zrobiæ karierê. Zdecydowa³ siê mieszkaæ w ma³ym mie¶cie i dyrektorowaæ Zak³adowi bez renomy, urz±dzeñ medycznych i wyszkolonej kadry. W krótkim czasie przebudowa³ zak³ad , wyposa¿y³ w sprzêt i instrumenty salê operacyjn±. Zadba³ o pomoce rehabilitacyjne dla dzieci, którym zapewni³ nie tylko leczenie, lecz tak¿e regularn± naukê w przyzak³adowej szkole podstawowej i ¶redniej. Zorganizowa³ o¶rodek wszechstronny w leczeniu zamkniêtym, z przychodni± i laboratorium, z w³asnymi warsztatami i protezowni±. Wprowadzi³ nowatorskie metody oprotezowania koñczyn, opracowa³ i wdro¿y³ oryginalne techniki leczenia operacyjnego bocznych skrzywieñ krêgos³upa, bêd±ce udoskonaleniem metody Harringtona, ³±cznie z zestawem instrumentów chirurgicznych i specjalistycznym sto³em do zak³adania gorsetów gipsowych.
Lech Wierusz przy ³ó¿kach pooperacyjnych pacjentek
Utrzymywa³ kontakty z wieloma o¶rodkami w ¶wiecie, odby³ szereg sta¿y naukowych i wizyt, bra³ udzia³ w wielu kongresach i zjazdach. By³ wspó³twórc± polskiej szko³y rehabilitacji ortopedycznej.
Doktor by³ humanist±, którego postawa przypomina ludzi renasansu. Zaanga¿owa³ siê w ¶wiebodziñskie ¿ycie kulturalne, bywa³ na plenerach malarskich, by³ wielkim znawc± i mi³o¶nikiem muzyki powa¿nej, pod jego auspicjami powsta³ w podziemiach zamku Klub S³u¿by Zdrowia "Medyk". W latach 1968 - 1984 by³ wspó³za³o¿ycielem i Prezesem Towarzystwa Przyjació³ Ziemi ¦wiebodziñskiej. Filmowiec amator, wspó³twórca Amatorskiego Klubu Filmowego "Lubusz".
Lech Wierusz na sanatoryjnej promenadzie - tak w latach siedemdziesi±tych wygl±da³o zaplecze sanatorium
Uprawia³ amatorsko szereg sportów: ¿eglarstwo, p³ywanie, narciarstwo. By³ kolekcjonerem dzie³ sztuki. Wyró¿niony wieloma odznaczeniami i tytu³ami: m.in. Orderem Budowniczy Polski Ludowej, wybrany wielokrotnie Lubuszaninem Roku, oraz og³oszony ¦wiebodzinianinem 40 - lecia.
Zmar³ po d³ugiej i ciê¿kiej chorobie 18 grudnia 1987 roku.
Gustaw £apszañski i Zenon Piszczyñski
Pamiêæ o Doktorze
Na miesi±c przed ¶mierci± pojawili siê w Jego mieszkaniu dwaj egzotyczni go¶cie. Byli to profesor Li-N-Ku z Instytutu Ortopedii i Traumatologii w Phenianie oraz jego asystent. Ciê¿ko chory Doktor z utraconym wzrokiem nie by³ w stanie rozpoznaæ w sêdziwym Koreañczyku dawnego przyjaciela z okresu swojej pracy w Hamhynie. Od tamtej pory minê³o 31 lat. Oczami swojej ¿ony, Zuzanny, zobaczy³ go pochylonego nad swoim ³ó¿kiem. Up³ywaj±cy czas bywa bezwzglêdny dla kondycji cz³owieka. Porównanie si³ witalnych dwóch przyjació³ wypad³o na niekorzy¶æ Doktora. M³odszy o rok profesor Li by³ wci±¿ czynny zawodowo i podró¿owa³ po Europie w celach naukowych. Przywióz³ wyci±g herbaciany z korzenia ¿eñ-szeñ. Doktor wzruszy³ siê tym dowodem pamiêci, przyobieca³ przyjacielowi wypijaæ codziennie herbatê ¿eñszeniow± i powróciæ do zdrowia. Wiara azjaty w cudown± moc leku mo¿e poprawiæ samopoczucie chorego. Doktor z o¿ywieniem s³ucha³ koreañskiej opowie¶ci profesora. Przypomnia³ sobie niektóre szczegó³y z pobytu w tym kraju.
Przebywa³ w Korei w latach 1955/56 jako konsultant III Kliniki Chirurgicznej w Hamhynie. Kraj by³ wówczas w trudnym okresie odbudowy zniszczeñ po wojnie z Amerykanami. Polski lekarz ratowa³ Koreañczyków z wojennego kalectwa. W³a¶nie tam, w tym odleg³ym kraju, dwie wrodzone cechy Doktora, pracowito¶æ i cierpliwo¶æ, zjedna³y Mu dozgonnych przyjació³. Wyjecha³ stamt±d pozostawiaj±c po sobie trwa³± pamiêæ w ludziach.
Okres koreañski by³ w ¿yciu Doktora jednak tylko dwuletnim epizodem. Tak jak wszystkie Jego liczne podró¿e po ¶wiecie. Wyje¿d¿a³ i przyje¿d¿a³.; By³ przekroczeniem progu, jak sam mawia³. Od 1951 roku zacz±³ siê w Jego ¿yciu najd³u¿szy epizod ¶wiebodziñski, który trwa³ do koñca Jego dni. Przyjecha³ do ówczesnego Zak³adu Leczniczo - Wychowawczego dla Dzieci Kalekich w ¦wiebodzinie na zastêpstwo po chorym dr Le¶kiewiczu. Pozosta³. Jako uczeñ profesora Wiktora Degi móg³ w Poznaniu zrobiæ karierê. Zdecydowa³ siê mieszkaæ w prowincjonalnym mie¶cie i dyrektorowaæ ma³emu Zak³adowi bez renomy, urz±dzeñ medycznych, wyszkolonej kadry. W krótkim stosunkowo okresie czasu zmodernizowa³ oddzia³y lecznicze, przygotowa³ blok operacyjny do wykonania pierwszej operacji, urz±dzi³ gabinet hydroterapeutyczny. Nie oszczêdza³ siê, choæ ju¿ wówczas astma p³uc dawa³a siê Mu we znaki. Pamiêtaj± Go wspó³pracownicy jak wraz ze wszystkimi wywozi³ gruz na taczkach z remontowanych gabinetów, jak w przyzak³adowym klubie oczyszcza³ z tynku ceglane sklepienie ³ukowe. Uczy³ wszystkich pracowito¶ci i cierpliwo¶ci, bo to mia³ zakodowane w sobie od najm³odszych lat. Te dwie zalety pomog³y Mu w Korei i pozwoli³y na osi±gniêcie sukcesu w ¦wiebodzinie.
Jest pamiêæ w ludziach o Doktorze bardzo ró¿norodna. Jedni przypominaj± sobie dokonania wielkie, pomnikowe, inni jakie¶ b³ahe szczegó³y. ¯ycie cz³owieka sk³ada siê z detali. Rozmawiamy o nich, wspominamy wydarzenia, które nie zosta³y i byæ mo¿e , nie zostan± nigdy zapisane w anna³ach dla potomnych. Pozostan± osobistymi wspomnieniami o Doktorze. Wyjête s± z naszej pamiêci jak poszczególne sekwencje z biograficznego filmu. Kto¶ opowiada o przyzwyczajeniach Doktora do bardzo mocnej herbaty. Kto¶ inny mówi o pewnej kobiecie, która przynios³a Doktorowi dwie wyt³aczanki kurzych jaj jako dowód wdziêczno¶ci za wyleczenie dziecka. Doktor taszcz±c owe jajka przed sob± wszed³ do pokoju pielêgniarek, pytaj±c o aktualna cenê, bowiem postanowi³ zap³aciæ kobiecie za towar. Kto¶ jeszcze inny wspomina muzyczne predyspozycje Doktora. Otó¿ z okazji przeró¿nych zjazdów ortopedów w czasie przerw miêdzy obradami Doktor lubi³ popisaæ siê gr± na pianinie. W "¿elaznym" repertuarze by³a "La comparsita". Tak wiêc odbr±zawiamy postaæ Doktora, wspominamy Jego zwyczajne ludzkie wady, oryginalne przyzwyczajenia. Dziêki temu staje siê jakby bli¿szy wszystkim.
Taka jest w³a¶nie pamiêæ tych, w¶ród których ¿y³ i pracowa³.
Odskoczni± od trudnych bez w±tpienia spraw medycznych by³a na pewno spo³eczna dzia³alno¶æ kulturalna Doktora. Prezesowa³ prze wiele lat Towarzystwu Przyjació³ Ziemi ¦wiebodziñskiej, pó¼niej udziela³ siê w PRON-ie. Dziêki Niemu Towarzystwo dokona³o trwa³ych przeobra¿eñ kulturowych w mie¶cie. Powsta³ ¿ywy ruch regionalny na bazie istniej±cych ju¿ tu tradycji amatorskiej twórczo¶ci. Ba , Doktor by³ tak¿e twórc±. Z powodzeniem krêci³ filmy w amatorskim klubie "Lubusz". By³ spo³eczn± instytucj± dzia³añ kulturalnych, mecenasem i autorytetem ¶wiebodziñskich spo³eczników. Nagradzany bywa³ wielokrotnie za swoj± dzia³alno¶æ. M. in. w 1971 roku Lubusk± Nagrod± Kulturaln± oraz w 1981 roku Nagrod± za szczególne zas³ugi w rozwoju kultury i nauki na ¦rodkowym Nadodrzu. Posiada³ tak¿e odznakê Zas³u¿onego Dzia³acza Kultury i plakietkê Winiarki otrzyman± od redakcji "Nadodrza".
Najbardziej jednak wa¿kie dowody uznania otrzyma³ za prace w zakresie medycyny. Opracowane przez niego instrumentaria leczenia operacyjnego skoliozy zdumiewa³y ca³y ¶wiat lekarski. Maleñki ¦wiebodzin sta³ siê istn± metropoli± ¶wiatowej chirurgii ortopedycznej. W wydanym przez Interpress informatorze "Kto jest kto w polskiej medycynie" zawarta jest d³uga lista odznaczeñ. Przypomnijmy tylko niektóre: Order Budowniczych Polski Ludowej, Krzy¿ Oficerski i Kawalerski, Z³oty Krzy¿ Zas³ugi, Medal 10-lecia, 30-lecia i 40-lecia Polski Ludowej, Medal Komisji Edukacji Narodowej, Sztandar Pañstwowy III klasy przyznany przez Koreañsk± Republikê Ludowo Demokratyczn±. Wielka szkoda, ¿e w tej doborowej kolekcji nagród i odznaczeñ zabrak³o Orderu U¶miechu przyznawanego przez dzieci. Zas³u¿y³ sobie przecie¿ jako lekarz i wychowawca.
Wspomnienie postaci Doktora w zestawieniu z dzieæmi nabiera szczególnego wymiaru. Dla nich po¶wiêci³ swoje umiejêtno¶ci i si³y. Przez ¶wiebodziñski Zak³ad przewinê³o siê wiele kalekich dzieci. Po Heine-Medina, po wypadkach, z wrodzonymi wadami koñczyn, ze skolioz±. Wykona³ tysi±ce zabiegów operacyjnych. Ilu zoperowanym dzieciom przywróci³ u¶miech na twarzy? Ilu wróci³o do normalnego ¿ycia? Mieszkaj± gdzie¶ w Polsce. Raz na jaki¶ czas zje¿d¿aj± siê do ¦wiebodzina, ¿eby spotkaæ siê ze swoimi kolegami i lekarzami. Za ka¿dym razem wita ich u¶miechniêta i ¿yczliwa twarz Doktora. Jeden z nich, obecnie in¿ynier z Warszawy, wyg³osi³ przejmuj±ce przemówienie nad trumn± Doktora. S³owa s± zbyt ma³o pojemne, by zawrzeæ w nich wielk± wdziêczno¶æ i wielki ¿al po odchodz±cym Lekarzu. Pozostaje pusta przestrzeñ po Cz³owieku, któr± zape³niæ siê nie da. Tak mówi³ by³y pacjent Doktora.
Mia³ 70 lat, kiedy dosiêg³a Go ciê¿ka choroba. Przedtem dokucza³y Mu dolegliwo¶ci astmatyczne. Utraci³ wzrok, mo¿liwo¶æ ruchu. Le¿a³ i s³ucha³ muzyki. Przes³uchiwa³ wielokrotnie swój ulubiony 21 koncert C-Dur Mozarta. ¯ona Zuzanna czyta³a ulubione ksi±¿ki. Odwiedzali Go byli wspó³pracownicy. Przynosili kwiaty, które zawsze lubi³. Pyta³ o sprawy zawodowe i o ludzi. Chcia³ ¿yæ ¿yciem Zak³adu. Zmar³ 18 grudnia 1987 roku.