Baszta pachołków miejskich - Szukanie historii
Gazeta Lubuska
19 października 2002 r.
Szukanie historii
Obchody 700-lecia miasta rozbudziły w mieszkańcach zainteresowanie historią. Niektórzy szukają w antykwariacie dawnych pocztówek i bibelotów z napisem ,,Schwiebus’’.
Wśród klientów jedynego w mieście antykwariatu przeważają miejscowi kolekcjonerzy i miłośnicy antyków, jednak nie brakuje turystów i obcokrajowców – w tym Niemców, którzy przed 1945 r. mieszkali w Świebodzinie. Jak twierdzi właściciel Janusz Kręczyński, coraz większym zainteresowaniem cieszą się lokalne pamiątki. - Wielu klientów szuka dawnych pocztówek, które od niemieckiego napisu ,,Gruss aus Schwiebus’’, czyli pozdrowienia z Świebodzina, nazywane są popularnie grussówkami – tłumaczy antykwariusz. – Te z lat 30. można kupić nawet za 10 zł, wcześniejsze są znacznie droższe. Za ręcznie malowane kartki z przełomu XIX i XX w. trzeba zapłacić nawet 150 zł.
Lubuska tożsamość
Zainteresowaniem cieszą się także butelki z nazwami nie istniejących już browarów i reklamowe bibeloty, np. popielniczki i wieszaki ze znakami miejscowych sklepów. Szkopuł w tym, że coraz trudniej o takie pamiątki, a najcenniejsze z nich trafiają do muzeum. Amatorzy takich drobiazgów regularnie więc zaglądają do antykwariatu, szukają ich również u znajomych i sąsiadów.
Wśród mieszkańców Świebodzina przeważają potomkowie byłych kresowian i Wielkopolan. Urodzeni i wychowani na Ziemi Lubuskiej wnukowie pionierów utożsamiają się jednak z rodzinnym miastem i regionem, a nie Lwowem, Wilnem czy Poznaniem, skąd przyjechali ich dziadkowie. Można już nawet mówić o pewnej modzie lub snobowaniu się na osiadłych od lat w tym mieście świebodzinian. - Jesteśmy świadkami bardzo ciekawego procesu – mówi dyrektor miejscowego muzeum i znawca historii regionu Marek Nowacki. – Wśród młodego pokolenia wytwarza się tożsamość regionalna. Mam nadzieję, że przyczyniliśmy się do tego jako współorganizatorzy obchodzonego w bieżącym roku 700-lecia naszego miasta.
Pamiątek coraz mniej
J. Kręczyński podkreśla, że chociaż pamiątki z lokalnym rodowodem są coraz rzadsze, można jeszcze trafić na niebanalny drobiazg w czasie remontu piwnicy, strychu, lub porządkowania domowego archiwum. – Numizmatycy pytają o tzw. notgeldy, czyli monety zastępcze, emitowane przez władze miejskie tuż po zakończeniu pierwszej wojny światowej – informuje. – Większość moich klientów szuka oryginalnych, lecz niedrogich bibelotów, którymi można ozdobić regał, jakąś szafę. Niekoniecznie muszą mieć jakiś związek z Ziemią Świebodzińską. Wystarczy niebanalna filiżanka lub lampa naftowa, choć nie brakuje amatorów droższych antyków.
Dariusz Brożek
Baszta pachołków miejskich - antykwariat
www.swiebodzin.com
20 października 2005 r.
Gdyby nie dziadek...
Janusz Kręczyński jest antykwariuszem koncesjonowanym przez ministra kultury. Na stałe mieszka w Poznaniu, jednak zapełniając sobie czas na emeryturze, od 1992 r. prowadzi antykwariat w Świebodzinie. Tu kupić można sporo różności, ponadto jest trochę mebli, porcelany, lampy naftowe, zegary, obrazy i szkło. Najcenniejsza - zdaniem właściciela – jest francuska szabla kawaleryjska szeregowego (wzór z 1822 roku), jedna z 50 sztuk białej broni z kolekcji, od lat powiększanej.
Białą bronią J. Kręczyński zaczął się interesować jako uczeń szkoły średniej. Pierwszą szablę kupił w 1967 roku.
Zastał pół metra śmieci...
Miejsce na swój antykwariat, realizacje hobby znalazł w piwnicy jednej ze świebodzińskich baszt, w której mieściła się harcówka. – Zastałem wilgoć, odpadający tynk ze ścian, a teraz klienci chwalą klimat i atmosferę – podkreśla z dumą J. Kręczyński. A i owszem mały metraż jest nadal, nie każdy kupujący ma wyobraźnię przestrzenną. - Na Zachodzie są już salony, w których codziennie zmienia się ustawienie mebli – dodaje.
Konsekwencja tradycji rodzinnej
Jeden dziadek Janusza Kręcińskiego był powstańcem wielkopolskim. Drugi walczył u boku generała Hallera. Ojciec był oficerem LWP. Sam J. Kręczyński był zawodowym żołnierzem. Dlatego trudno oderwać się od korzeni i nie zainteresować militarią, skoro codziennie od niepamiętnych czasów w rodzinie Kręczyńskich królował mundur.
Od momentu, kiedy kupił pierwsza szablę, a była to podoficerska szabla austriacka, zaczęła się przygoda kolekcjonerska. Chociaż właściwie, to od najmłodszych lat ulegał modzie na rycerzy, to pod wpływem hitu ówczesnego „Krzyżacy”. Podwórkowe turnieje, walki na drewniane miecze zapadły w pamięć i...
...i dorosły już J. Kręczyński w 1987 r. stal się członkiem elitarnego towarzystwa
Stowarzyszenie Miłośników Dawnej Broni i Barwy, działające przy Muzeum Narodowym w Krakowie, skupia kolekcjonerów wszelkiej broni. Warunkiem przynależności nie jest li tylko posiadanie odpowiedniej liczby eksponatów. Kandydat musi wykazać się ogromną wiedzą na temat starej broni. Antykwariusz spełnił wszelkie wymagania i raz w miesiącu uczestniczy w spotkaniach z innymi hobbystami. Wymienia się doświadczeniami, których sam ma dużo. - Zbieram wiadomości o producentach polskiej białej broni. Materiały te potrzebne będą w przyszłości do opublikowania książki – zdradza J. Kręczyński. Stąd kolejna kolekcja w zbiorach – tym razem starych fotografii żołnierzy uczestniczących w walkach z białą bronią – To jest niepodważalny dowód, że taka broń istniała.
Janusz Kręczynski specjalizuje się w kolekcjonowaniu broni białej i wszelkich informacji, szczególnie chodzi tu o szable i bagnety używane w wojsku polskim od jego początków, aż do współczesnych czasów. Do najciekawszych egzemplarzy należy jedna z nielicznych na świecie szabla oficera Marynarki wojennej – wzór z 1927 r. Jest to broń wchodząca w stan oporządzenia oficera marynarki z trawionym godłem – orłem wprowadzonym po odzyskaniu niepodległości w 1919 r. – Posiadam też kordzik oficerski. Stanowią one komplet. Nie ustaliłem jednak dotąd, do kogo należał ten ekwipunek – przyznaje kolekcjoner.
Swoje okazy zdobywa w różny sposób. Albo kupuje, bądź wymienia na inne, równie cenne przedmioty. Jeździ na giełdy staroci, które odbywają się w rożnych miejscach w Polsce i w Czechach. Dowiaduje się o nich z różnych publikacji i od kolegów pasjonatów.
Należy dodać, że J. Kręczyński dodatkowo zbiera odznaki związane z Powstaniem Wielkopolskim. To na cześć dziadka z zamiarem opublikowania katalogu tematycznego.
Klient hobbysta poszukiwany
W antykwariacie można kupić lub wymienić broń białą. Jak twierdzi właściciel nie zawsze ten co ma gruby portfel kupuje, dlatego ceni tę większość – hobbystów. – Możemy pogadać na różne tematy – przyznaje. – Dla mnie prowadzenie antykwariatu, to bardziej satysfakcja niż zysk, ale jeśli coś się zarobi, to jeszcze lepiej. Najważniejsze, że robię to, co lubię.
A i rodzina jest zadowolona z tego pasjonactwa, podziela je. Zawsze to wspólne wyjazdy, spotkania z ciekawymi ludźmi. W domu połączone są różne style - nowoczesne ze starymi. – Najbardziej dumny jestem z mojego gabinetu. Urządzony w barokowym stylu, tu chętnie przebywają znajomi. Jest to miejsce, które nastraja mnie do zadumy i myślenia o przemijaniu – zamyśla się i Janusz Kręczyński. Przedmioty wiejące przeszłością, najwięcej wiedzą o czasie minionym. Milczą jednak jak zaklęte, by wyglądać z zakamarków domów amatorów staroci.
Osoby zainteresowane tematyką kolekcjonerstwa białej broni oraz rodziny byłych powstańców proszę o kontakt pod numerem: 0606288056
Kamilla Bourguois