www.schwiebus.pl

:: Los sióstr z placówki Schwiebus
Artyku³ dodany przez: schwiebu (2012-05-12 15:40:42)

Relacja s. Petrussy Richter
z lat 1944 – 1946
Los sióstr z placówki Schwiebus
Spisane w pa¼dzierniku 1968 r.

Schwiebus (obecnie ¦wiebodzin), miasteczko po³o¿one przy linii kolejowej Berlin – Posen (obecnie Poznañ), stanowi³ w latach wojennych 1939/45 miejsce dobroczynnej dzia³alno¶ci naszych placówek jak i okropnych wydarzeñ. Wiele dobra czyni³y siostry Boromeuszki.

Szpital ze 130 ³ó¿kami
Dom dziecka ze 100 miejscami
Przedszkole i ¶wietlica z 140 dzieæmi
Dom spokojnej staro¶ci z 12 mieszkañcami
Internat z 12 dziewczêtami
Opieka ambulatoryjna, k±piele medyczne, pos³uga w ko¶ciele, 10-morgowy ogród, stajnie, to stanowi³o miejsce dzia³alno¶ci naszego konwentu. Nowy budynek szpitala ³±czy³ stary budynek z zamkiem, który s³u¿y³ jako mieszkanie sióstr.

Nag³y koniec przynios³y zamieszki tzw. III Rzeszy pod rz±dami Hitlera. Poprzez zarz±dzenie Wehrmachtu dzieci zosta³y przewiezione do Straußbergu, chorzy do Züllichau (obecnie Sulechów), przedszkole zosta³o przeniesione do ulicê Gerberstraße (obecnie ulica Garbarska) a wszystkie pomieszczenia zosta³y przygotowane dla rannych, w których znalaz³o siê oko³o 300 ³ó¿ek (lazaret g³ówny). Poniewa¿ nie wystarczy³o tych miejsc, w 3 pobliskich szko³ach urz±dzono lazarety czê¶ciowe. Oficerowie Wehrmachtu zajêli willê na Schloßstraße (obecnie ulica Zamkowa). Nasze siostry pozosta³y w zamku i przejê³y odpowiedzialno¶æ za opiekê w lazaretach. Mo¿na by³o odt±d umie¶ciæ 1000 osób. Naczelnym lekarzem by³ lekarz wojskowy Oberfeldarzt dr Masso, siostr± prze³o¿on± s. M. Engelharda, naczeln± siostr± ekonomistk± M. Effigenia. Wszystkie siostry zajmuj±ce siê dzieæmi przeszkolono podczas intensywnych kursów jako opiekunki i zatrudniono w domu g³ównym. W lazaretach czê¶ciowych by³ personel ¶wiecki. Szko³ami kierowa³y za¶ s. M. Aphrodisia i s. M. Petrussa. Kapelanem wojskowym by³ ksi±dz Fuhrmann ze Schwiebus.

Nadesz³y ¶wiêta Bo¿ego Narodzenia 1944r. W oddali grzmia³y dzia³a. Przybywaj±cy ranni opowiadali po kryjomu o za³amaniu siê frontu; lekko rannych ¿o³nierzy przewo¿ono do lazaretów domowych. W dzieñ i w nocy alarm powietrzny, zamieszki w¶ród ludno¶ci cywilnej, przera¿aj±ce wie¶ci od rannych, którzy jako kamufla¿ odk³adali sobie pranie a nastêpnie u¿ywali go jako okrycie na ¶niegu. Wszystkich podejrzanych ¿o³nierzy, którzy zbiegli z frontu, rozstrzeliwano z zimn± krwi±. Dowództwo mia³ teraz dr Kondayne.

Nadszed³ dzieñ 22 stycznia. Przygotowano pierwsze transporty w g³±b kraju. Na ¿yczenie lekarza wojskowego m³odsze siostry mia³y towarzyszyæ tym transportom. Jednak...

Czê¶æ ludno¶ci zbieg³a na pieszo przez Lago (najprawdopodobniej chodzi o dzisiejszy £agów - przyp. t³um.). Poci±g z rannymi i uciekinierami zosta³ zbombardowany za miastem Schwiebus (ob. ¦wiebodzin), wszyscy zginêli - w tym kilku oficerów, którzy chcieli zbiec po kryjomu. Lekarze jednak zostali przy rannych, których liczba stale wzrasta³a. 27 stycznia odjecha³ ostatni transport, w którym uciek³a nasza siostra piekarz, która nie mog³a znie¶æ lêków ostatnich dni. Teraz przebywa ona w domu spokojnej staro¶ci w Neisse-Neuland (obecnie Nysa). 28 stycznia opró¿niono wszystkie szko³y a rannych przeniesiono do lazaretu g³ównego. Najciê¿sza praca nocna dla naszych sióstr. Naj¶wiêtszy Sakrament z ko¶cio³a i kaplicy przeniesiono do schronu przeciwlotniczego. Przewielebny ksi±dz proboszcz dr Müller po raz ostatni odprawi³ Mszê ¶w. w schronie i przechowa³ ostatnie konsekrowane hostie w tylnej wnêce schronu przeciwlotniczego. Tylko siostry wiedzia³y o tym. W ko¶ciele i kaplicy zgas³o wieczne ¶wiat³o!

Wielu mieszkañców miasta szuka³o odt±d schronienia w schronie u sióstr. Wspólnie odmawiano tam ró¿aniec, podczas gdy na zewn±trz rozlega³ siê huk armat. Niektóre siostry na zmianê opiekowa³y siê rannymi Niemcami, Belgami, W³ochami, Francuzami i dezerterami. Wszyscy zerwali z mundurów odznaki rang, karabiny wyrzucono na ulicê przed domem g³ównym.

28 stycznia uciekli wszyscy oficerowie, pozosta³ tylko lekarz. Jeszcze raz zasugerowano siostrom, aby na pieszo ucieka³y do Lago. Starsze siostry p³aka³y, poniewa¿ by³o to dla nich niemo¿liwe. Jednomy¶lnie postanowiono, ¿e pozostaæ powinny tak¿e m³odsze siostry, które te¿ tego chcia³y. Z tajnej radiostacji odzywa³ siê g³os ojca Odilo: "Niemcy, wytrzymajcie, Rosjanin przychodzi jako przyjaciel, Stalin obiecuje wam wszelk± ochronê!" Wierzyli¶my w to wtedy. Dzisiaj wiemy, ¿e ten komunikat by³ k³amstwem. Na pro¶bê ludno¶ci cywilnej s. Aphrodisia i s. Petrussa odwa¿y³y siê pój¶æ do dowodz±cego oficera SS, który potajemnie przebywa³ w willi na Schloßstraße (ob. ul. Zamkowa). Ten omawia³ - pochylony nad map± - nowy atak. Przedstawi³y¶my mu z³e po³o¿enie ludno¶ci cywilnej, która nie otrzyma³a wezwania do opuszczenia. Na nasz± wypowied¼ z³o¿on± pod przysiêg± odpowiedzia³ on tylko: "czekaæ"!

Nadesz³a noc i przynios³a nam straszne wie¶ci i pracê. Oficer wraz z ostatnimi oddzia³ami desperacko zaryzykowa³ prze³amanie oblê¿enia. Pod Mühlbock (obecnie O³obok) wpadli oni w blokuj±ce ³añcuchy. Ostatnia walka dostarczy³a nam wielu ciê¿ko rannych. Przyjaciele i wrogowie, umieraj±cy i martwi. Czê¶ciowo zw³oki le¿a³y podwójnie jedne na drugich. Do pobliskiego rowu strzeleckiego mog³y¶my uk³adaæ je tylko potrójnie, warstwa ¶niegu sta³a siê ca³unem. Od rana do wieczora dwóch duchownych bezustannie udziela³o umieraj±cym ¶wiêtego namaszczenia. M³ody, 16-letni ¿o³nierz straszliwie wo³a³ swojej matki. Mog³y¶my tylko zamkn±æ mu martwe oczy.

Teraz we wszystkich oknach pokaza³y¶my bia³e chusty. Oczekiwa³y¶my nieprzyjaciela. Ksi±dz proboszcz udzieli³ nam jeszcze raz komunii ¶wiêtej i absolucji. W mie¶cie na rynku widziano, jak pierwszy Rosjanin pistoletem maszynowym strzela³ w wiê¼bê dachow± gospody "Unter den Lauben", krótko po czym wybuch³ ogieñ. Po¿ary by³y tak¿e wokó³ miasta. 1 lutego do domu wtargnê³a rosyjska horda i za¿±da³a rozmawiaæ z prze³o¿on±. Rosyjski genera³, który dobrze mówi³ po niemiecku, poleci³, aby siostry posz³y do kasyna. Pe³ne trwogi sta³y¶my tam wszystkie. Zapyta³ siê nas, czy by³yby¶my sk³onne opiekowaæ siê rannymi Rosjanami. Obieca³ nam swoj± ochronê w zamian za nasz± zgodê. Ju¿ toczy³y siê czo³gi i ambulanse. Wszystkie pokoje, wszystkie korytarze, wszystkie k±ty zajmowali ciê¿ko ranni. Niektórzy byli okropnie okaleczeni i krzyczeli - brakowa³o lekarstw i materia³ów opatrunkowych. T³umacz poinstruowa³ nas, ¿e wszystko sz³o pozornie dobrze. M³odsze siostry opiekowa³y siê rannymi, przyjació³mi i wrogami, starsze troszczy³y siê o kuchniê i dom. Jeszcze by³y¶my wszystkie siostry razem. Nie by³o tylko s. Hireny, która uciek³a do swoich krewnych w Gräditz (obecnie Grodziszcze). Jednak tam te¿ sz³o jej bardzo ¼le.

Nadszed³ dzieñ 2 lutego - ostatnia Msza ¶w.! W po³udnie przyby³ dziki oddzia³ Rosjan. Wypêdzi³ nas z domu, nie wolno nam by³o wiêcej opiekowaæ siê rannymi, tylko jedna siostra mog³a pe³niæ nocny dy¿ur. S. Petrussa znajdowa³a siê pod opiek± t³umacza. Siostry uciek³y do pobliskich domów i na plebaniê; czê¶æ do pobliskiej willi do dr Wulko, czê¶æ do przedszkola na Gerberstraße (obecnie ulica Garbarska), czê¶æ do budynku gospodarczego. Czo³gi toczy³y siê a nad dachami hucza³y samoloty szturmowe. S³ychaæ by³o krzyki kobiet mêczonych przez Rosjan. Skulone modli³y¶my siê cicho na ró¿añcu i czeka³y¶my na nasz koniec. Przyszed³ wtedy goniec z wiadomo¶ci±: "U dr Wulko le¿y rozstrzelana s. Libia". Rosjanie wdarli siê, chcieli zgwa³ciæ 10-letni± córeczkê, siostra chcia³a j± chroniæ i musia³a przy tym umrzeæ. Rodzina lekarza uciek³a, martwa siostra le¿a³a w pokoju opatrunkowym. Oko³o godz. 16.00 s. Edmara chcia³a zanie¶æ podrêczniki do pobliskiego przedszkola. Oddzia³ Rosjan stan±³ w klatce schodowej, pobieg³ za siostr± a dwóch Rosjan zaci±gnê³o j± na le¿ankê i chcia³o j± zgwa³ciæ. Siostra broni³a siê i krzycza³a: "Nie, nie, lepiej umrzeæ!" S. Priska i s. Barnaba, które by³y w pokoju obok, us³ysza³y to i przysz³y. W ten samej chwili 2 Rosjan rzuci³o siê obok nich do wyj¶cia. S. Petrussa, przeczuwaj±c niebezpieczeñstwo, pospieszy³a szybko z pomoc±, ksi±dz proboszcz Müller za ni±. Dobra siostra Edmara mia³a 2 strza³y w g³owê a ma³y palec u d³oni, któr± odpiera³a Rosjan, by³ od po³owy oderwany. Siostra jeszcze ¿y³a, ale nie mog³a nic powiedzieæ. ¦wiadomo¶æ jeszcze by³a. Podczas udzielania ¶w. namaszczenia próbowa³a uczyniæ znak krzy¿a, po³o¿y³a swoj± rann± g³owê w ramiona s. Petrussy i tak cicho umar³a po 10 minutach. Banda¿ gazowy zakry³ ranê g³owy a du¿y welon z gazy owin±³ piêkne rozpromienione oblicze. Na noszach wyniesiono j± do szopy. W ogrodzie parafialnym przy ¶cianie plebanii wykopano jej grób i pochowano o zmierzchu. Le¿a³a jak oblubienica w habicie na noszach. Ksi±dz proboszcz pob³ogos³awi³ grób i powiedzia³: "Tutaj w tym miejscu nie potrzebujemy modliæ siê za zmar³±, dobra siostra modli sie za nami!" R.I.P. Kilka desek nad siostr±, ziemia i warstwa ¶niegu zas³oni³y grób.

Przed nami by³ jeszcze ciê¿ki wieczór. Dziki, rosyjski oficer wyda³ rozkaz: zanie¶æ na podwórko wszystkich schwytanych, niemieckich rannych, za³adowaæ na samochody ciê¿arowe; ci biedni ¿o³nierze zostali przetransportowani do Imperium Rosyjskiego. Biedni patrzyli na nas b³agalnym wzrokiem, ale my nie mog³y¶my im pomóc, ³yk wody by³ ostatni± pos³ug± mi³o¶ci. Ale mia³o byæ jeszcze gorzej. Szala³a wichura i pada³ ¶nieg. Siedzia³y¶my na sianie na plebani. 2 Rosjan i 1 Ukrainka dziko zapukali do drzwi, za¿±dali od ksiêdza proboszcza Müllera 4 sióstr do opieki na terenie walki. Poniewa¿ ksi±dz proboszcz nie chcia³ spe³niæ tego ¿yczenia, zosta³ straszliwie pobity kolb± karabinu, musia³y¶my siê temu przygl±daæ. S. Petrussa chcia³a sprowadziæ na pomoc komendanta z pobliskiego domu g³ównego, skorzysta³a z drogi przez ma³e okienko w spi¿arni, wspiê³a siê na wysoki mur i posz³a stamt±d do domu g³ównego. Komendant obieca³ pomoc, chcia³ jednak jeszcze co¶ za³atwiæ. Droga powrotna siostry wiod³a znowu przez mur, przez okienko na plebaniê, gdzie by³ straszny krzyk i p³acz. Obaj Rosjanie wyszukali 4 m³ode siostry, które w tê burzliw± noc mia³y jechaæ do opieki. Po 2 godzinach mia³y siê zmieniæ i 4 inne siostry mia³y byæ gotowe. W tym zamieszaniu s. Ernesta i s. Permenia zdo³a³y uciec przez okno do ogrodu. Brakowa³o teraz 2 wybranych sióstr, które musia³y byæ zast±pione przez 2 inne. S. Orlanda, dusza pe³na zado¶æuczynienia, która w dobrych dniach klêcza³a czêsto przy Naj¶wiêtszym Sakramencie, poprosi³a chor± s. Leutbergis, która ukry³a siê na drugim piêtrze, aby ta jednak posz³a razem z ni±. Ze ³zami w oczach po¿egna³y siê z nami. Ksi±dz proboszcz udzieli³ im jeszcze kap³añskiego b³ogos³awieñstwa. W wichurze i zamieci ¶nie¿nej zaterkota³y samochody ciê¿arowe przed drzwiami. To by³y ambitne, gotowe do po¶wiêceñ siostry. Ja mogê tylko powiedzieæ, ¿e s. Speziosa by³a do koñca wierna swojemu postanowieniu z nowicjatu: nigdy nie rozmawiaæ o b³êdach wspó³sióstr. Jej ostatnie s³owa to: "Chcemy z³o¿yæ ofiarê, ale pewnie ju¿ wiêcej nie wrócimy!", ostatnie skiniêcie, rozbrzmia³y rozkazy, samochód ciê¿arowy ruszy³ z miejsca i odjecha³ w ciemn± noc. Te siostry nie wróci³y z powrotem. Noc minê³a na modlitwie i strachu. W dotkliwym zimnie ka¿da z sióstr ukry³a siê gdzie¶ na dworze. Nastêpnego dnia posz³y¶my szukaæ 4 sióstr, nigdzie ani ¶ladu. Komendant w domu g³ównym powiedzia³: "Dlaczego posz³y z nimi, ¼le!" Oko³o po³udnia s. Petrussa znalaz³a na Salkauer Straße (obecnie ulica ¦wierczewskiego) w sklepie papierniczym, w którym pracowa³a ta Ukrainka, ogromn± ka³u¿ê krwi i czê¶æ du¿ego ró¿añca nale¿±cego do s. Speziosy. Tak¿e czê¶æ fartucha siostry. Du¿e zamieszanie, ksi±¿ki, czasopisma, karty. Ka¿de poszukiwania by³y bardzo niebezpieczne, nie wolno by³o popadaæ niepotrzebnie w niebezpieczeñstwo. Jeden Rosjanin stan±³ w drzwiach i nie mo¿na ju¿ by³o zobaczyæ tylnego pokoju, wiêc odesz³am szybko. Ca³e dalsze szukanie i pytanie by³o daremne. Po tygodniach us³ysza³y¶my od kobiet oddzia³u porz±dkowego, ¿e znalaz³y co¶ strasznego: na Salkauer Straße (obecnie ulica ¦wierczewskiego) w 2 domach po 2 siostry, strasznie okaleczone, odzie¿ rozerwana i pe³no krwi, one musia³y zagrzebaæ zw³oki w rowie strzeleckim. To by³y dobre siostry, które odda³y swoje ¿ycie za innych. S. Libia jeszcze niepochowana le¿a³a w domu dra Wulko. To by³o niebezpieczne, ale tak musia³o byæ. Zaopatrzona w czekan i ³opatê s. Petrussa wykopa³a w zmro¿onej ziemi pod³u¿n± dziurê, z pomoc± Rosjanina zaci±gnê³a martw± siostrê z pokoju opatrunkowego do drzewa owocowego w ogrodzie doktora. 6 Rosjan pomog³o i siostra zosta³a zagrzebana w tej dziurze ¶nie¿nej. Krzy¿yk z ga³êzi jab³onki wskazywa³ miejsce, gdzie le¿a³a. W miêdzyczasie po kilku dniach nadesz³a wiadomo¶æ, ¿e tak¿e s. Philomena podczas opieki nad chorymi na tyfus zarazi³a siê chorob± i szybko zmar³a. Nie by³o lekarstw, wody, ¶wiat³a. W ci±gu pary dni zmar³o 7 sióstr. Ofiara czysto¶ci i ofiara mi³o¶ci s³u¿±cej. Wywieziono ksiêdza proboszcza Müllera i ksiêdza Fuhrmanna. Od tej chwili by³y¶my bez ksiêdza i bez lekarza. Droga cierpienia bieg³a dalej. W ci±gu dnia i szczególnie nocami Rosjanie nie dawali nam spokoju. W przenikliwym zimnie b³±ka³y¶my siê czêsto po kryjówkach ogrodu parafialnego. Ma³o ¿ywno¶ci, woda ze ¶niegu i ziemniaki by³y jedynym po¿ywieniem. 4 siostry wozem i naszym jedynym koniem, który pochodzi³ jeszcze z gospodarki uciek³y do Bomst (obecnie Babimost). Pó¼niej dowiedzia³y¶my siê, ¿e Rosjanie zabrali im konia. Dalej musia³y i¶æ na pieszo. S. Aphrodisia uciek³a do Rinnersdorf (obecnie Rusinów) i opiekowa³a siê tam chorymi kobietami. Gosposia na plebanii i jej ojciec pope³nili samobójstwo. Pochowa³y¶my ich w ogrodzie szkolnym. W podwórzu le¿a³y porozrywane paramenty i sprzêty ko¶cielne. Rosyjskie kobiety biega³y w kapach. Polacy przybywali do miasta jako zwyciêscy i pl±drowali, woko³o pali³y siê wioski. W tym zamieszaniu rozbrzmia³a komenda "Wszyscy ludzie ze Schwiebus, ale szybko, szybko, maj± byæ o 2.00 w szkole!" Wziê³y¶my siê w gar¶æ, zorganizowa³y¶my produkty spo¿ywcze i ma³e wózki i uda³y¶my siê przez spalone wioski do Keltschen (obecnie Kie³cze). Po drodze Polacy odebrali nam wszystko i wyszydzili nas. Starsze siostry nie mog³y ju¿ wiêcej i¶æ w ¶nie¿ycy, coraz bardziej pozostawa³y w tyle a do Keltschen ostatecznie dosz³o tylko 14 sióstr. Niektórzy pracownicy byli jeszcze u nas. Wszystkich innych straci³y¶my, ale gdzie? Znalaz³y¶my ich tak po 4 tygodniach. W Schmarsen (obecnie Smardzewo), w Jeser (obecnie Jeziory), w Züllichau (obecnie Sulechów). Pierwszych 4 zbiegów przyby³o do Bomst (obecnie Babimost). Od tej pory rozpoczê³a siê walka z g³odem i z czerwonk±, polowanie z Rosjanami i z Polakami. Miejsce walki oddzia³ów znajdowa³o siê pomiêdzy Berlinem a Frankfurtem nad Odr±. Byli¶my odciêci od ¶wiata zewnêtrznego. Znowu zorganizowa³y¶my sobie produkty ¿ywno¶ciowe i odzie¿ i opiekowa³y¶my siê chorymi zbiegami. 2 siostry, które potrafi³y doiæ, po kryjomu przynosi³y nam w du¿ym koszu na ziemniaki podstêpnie zdobyte mleko, na spodzie garnek wype³niony mlekiem, na nim koc z drewnem. Po kryjomu ¶ledzono ka¿d± kurê, która gdaka³a. W koñcu Rosjanie dali nam miêso z konia jako podziêkowanie za opiekê. Kilka razy odwa¿y³y¶my siê do Züllichau (ob. Sulechów), gdzie siê ukrywa³ niemiecki ksi±dz, który udzieli³ nam komunii ¶w. Przebrane za pracownice na polu, z czekanem i ³opat± na ramieniu, odwiedzi³y¶my ju¿ raz siostry w innych wioskach. Polska ludno¶æ sta³a siê przyja¼niejsza. Rosjanie mieli byæ w Berlinie, tak s³ysza³y¶my. Nastêpne oddzia³y rabowa³y jednak i pl±drowa³y, ile dusza zapragnie. Niemieccy, starsi, pozbawieni ojczyzny mê¿czy¼ni musieli wykonywaæ najciê¿sze prace na roli. Wielu z nich nie sprosta³o wymaganiom i le¿a³o martwych na skraju drogi. By³y przy nich równie¿ dzieci w wieku od 12 do 14 lat. Rosjanie traktowali kobiety jako zdobycz. My siostry zosta³y¶my wyznaczone do pracy w oborze, niektóre musia³y przynosiæ zmar³ych z lasu i pola. Na taczkach wozi³y¶my ich na cmentarz i chowa³y¶my ich w d³ugim grobie zbiorowym. O zmierzchu odmawia³y¶my modlitwê za tych wielu bezimiennych zmar³ych. Grób pozostawa³ otwarty na nastêpny dzieñ.

Nie mia³y¶my wiêcej habitów. Z wymierzonym pistoletem zmuszono nas do zdjêcia ich jako "mundurów hitlerowskich". W opuszczonych domach znalaz³y¶my ukryte ubranie, które odt±d u¿ywa³y¶my. Worek s³u¿y³ jako fartuch. Jako jedyne po¿ywienie przez 3 tygodnie: pierwsze ¶niadanie: ziemniaki gotowane w mundurkach, obiad: ziemniaki gotowane w mundurkach, kolacja: ziemniaki gotowane w mundurkach, nic wiêcej. Pó¼niej; rano, w po³udnie i wieczorami pêczak, woda ze stawu w wiosce, bez ¶wiat³a, bez wody, tylko od godz. 4.00 z rana praca w oborze, na polu i grzebanie zmar³ych. Spa³y¶my na sianie w stodole, ale tam te¿ nie by³y¶my bezpieczne. Dwa razy sta³y¶my osiem sióstr i ludzie cywilni pod murem, by³y¶my podejrzane jako "siostry hitlerowskie" i mia³y¶my byæ rozstrzelane. W koñcu skoñczy³o siê na kilku uderzeniach kolb±, potrzebowano nas jako si³ê robocz±. Jak przyby³o kilka rodzin polskich, nasza sytuacja siê polepszy³a. Dosta³y¶my teraz trochê chleba, m±ki i mleka. Podczas przechadzki do s±siedniej wioski dowiedzia³y¶my siê, ¿e droga do Schwiebus (ob. ¦wiebodzin) jest wolna. Od tej chwili zaczê³a siê powrotna wêdrówka. Na rozkaz rosyjskiego lekarza 2 siostry musia³y zostaæ. Dobrowolnie zg³osi³y siê s. Parmenia i s. Petrussa. Z chusteczek wyczarowa³y¶my sobie czepek, umie¶ci³y¶my na nim czerwony krzy¿ a opaska na ramieniu zapewnia³a nam ochronê rosyjskiego lekarza, który w nagrodê za nasz± opiekê chcia³ nas pó¼niej zabraæ do Rosji. Dosta³y¶my ma³y pokój i dobre wy¿ywienie. Mog³y¶my uczyniæ du¿o dobrego dla niemieckiej i polskiej ludno¶ci. Komendant wystawi³ rosyjskie i polskie listy ochronne, dziêki którym mog³y¶my przej¶æ przez zamkniête ulice a po drodze stale towarzyszyli nam uzbrojeni Polacy. Podstêpnie uda³o nam siê du¿e dzie³o. Posz³y¶my do rosyjskiego komendanta i poprosi³y¶my o za¶wiadczenie dla doktora o ochronnie i zezwoleniu na przej¶cie do naszych chorych. Poda³y¶my nazwisko: dr Müller, Schwiebus. To by³ jednak ksi±dz z Schwiebus (ob. ¦wiebodzin), doktor teologii, proboszcz Ottfried Müller. Podstêp uda³ siê, dosta³y¶my nawet furmankê i milicjê do ochrony. Dr Müller je¼dzi³ odt±d wraz z nami i wojskow± ochron± do chorych w 4 wioskach. 2 siostry je¼dzi³y wraz z nim. Jedna przygotowywa³a wszystko do Mszy ¶w., spowiedzi i przyjmowania komunii ¶w. Druga siostra sprowadza³a wszystkich zbiegów i chorych. Przy³±cza³y siê dyskretne, uczciwe polskie rodziny. Podczas, gdy jedna siostra opatrywa³a i opiekowa³a siê chorymi, w tylnym pokoju doktor spe³nia³ swój kap³añski urz±d: s³ucha³ spowiedzi, udziela³ chrztu polskim dzieciom, b³ogos³awi³ zwi±zki ma³¿eñskie i udziela³ komunii ¶w. W ten sposób po d³ugim czasie mog³y¶my po¶redniczyæ w dawaniu setkom biednych otuchy sakramentami. Z powodu braku czasu udzielana by³a absolucja generalna. Przed drzwiami czuwa³a milicja, której skraca³y¶my czas za pomoc± kieliszka wódki. Przez tylne drzwi i stodo³ê przychodzili wszyscy zbiegowie oraz Polacy i pe³ni rado¶ci, p³acz±c i znowu pokrzepieni wracali do swojej nêdzy. Pó¼niej byli¶my ju¿ bardziej ¶miali, kiedy dostali¶my do ochrony wierz±cych Polaków. 14 dni trwa³y te wizyty, które przypomina³y czas katakumb. Drogi sta³y siê teraz trochê bezpieczniejsze a my odwa¿yli¶my siê do Züllichau (ob. Sulechów) i Schwiebus (ob. ¦wiebodzin). W Schwiebus zosta³a odprawiona Msza ¶w. za zamkniêtymi drzwiami ko¶cielnymi. W Züllichau w szafce nocnej ksiêdza przechowywany by³ Naj¶wiêtszy Sakrament, o czym wiedzia³y tylko niektóre siostry. Ksiê¿a z Liebenau (obecnie Lubrza), Rentschen (obecnie Radoszyn), Rinnersdorf (obecnie Rusinów) i Leimnitz (obecnie Gliñsk) zostali zabici lub rozstrzelani przez Rosjan. Inni ksiê¿a z powiatu zostali wywiezieni.

8 maja nast±pi³o zawieszenie broni. Rosjanie i Polacy obejmowali siê na otwartej ulicy. My Niemcy mogli¶my bez zagro¿enia udaæ siê do wszystkich miejscowo¶ci. Ko¶cio³y zosta³y ponownie otwarte, o ile jeszcze by³y zachowane. Polacy przywie¼li swoich duchownych. Siostry w Schwiebus (ob. ¦wiebodzin) usuwa³y ¶mieci z zamku. Tak¿e szpital móg³ byæ znowu do pewnego stopnia zamieszkany. Siostry gotowa³y dla polskich chorych i ¿ywi³y nas. Niektóre siostry, w¶ród nich siostra prze³o¿ona Engelharda, zosta³y w wioskach poza miastem i opiekowa³y siê Polakami chorymi na tyfus. Zdawa³o siê, ¿e znowu zago¶ci³ spokój, odetchnê³y¶my z ulg±. Ale 10 czerwca 1945r. nadszed³ rozkaz: "Wszyscy Niemcy za 2 dni za Odrê!" Pakowano siê po¶piesznie. Zorganizowa³y¶my wózki i posz³y¶my na plac zbiórki. Du¿e zamieszanie. Ludzie spakowali wiele niepotrzebnych rzeczy, których nie mogli nie¶æ, teraz wszystko le¿a³o na poboczu drogi. Wyruszy³y¶my wraz z kilkoma naszymi pracownikami i reszt± naszego konwentu - razem 26 osoby. Jako prowiant dla tak wielu osób tylko 3 funty chleba i woreczek m±ki. Polacy zabrali nam klucz od spi¿arni. Mieli¶my 3 wózki. W jednym z nich na garnku kuchennym siedzia³a w kucki ciê¿ko chora s. Helene; jeden wózek z naczyniami do gotowania i drewnem i jeden dla naszych nêdznych ubrañ. D³uga, d³uga kolumna porusza³a siê przez lasy i pola w kierunku Frankfurtu nad Odr±. Polacy z osadzonym bagnetem jako ochrona. Nocowali¶my w domach podziurawionych pociskami. Jako po¿ywienie przynosili¶my z pól ziemniaki a z lasu grzyby. Kolumna stawa³a siê coraz mniejsza. Na skraju drogi siedzieli wyczerpani, starzy ludzie i dzieci - umierali, zostawali na miejscu. Niektórzy zostawali w ostrzelanych miejscowo¶ciach. Tak¿e 3 z naszych sióstr pozosta³y. S. Tertiana w Chociebu¿u, s. Juventia w Besko a s. Eusebia we Frankfurcie nad Odr±. S. Helene bardzo cierpia³a na wózku drewnianym, poniewa¿ dyszel siê po³ama³ i mog³y¶my teraz ju¿ tylko pchaæ. Gdzie tylko mog³y¶my, ¿ebra³y¶my o chleb. Zjad³y¶my ostatni kawa³ek. 3 tygodnie potrzebowali¶my do Frankfurtu nad Odr±. Wreszcie byli¶my na miejscu. Polacy poszli z powrotem, a my przez most miejski. Tam na plebanii dosta³y¶my w ma³ej miseczce po 1 talerzu ciep³ej zupy i trochê chleba. Zosta³y¶my przez 2 dni i musia³y¶my dalej, w kierunku Wittichenau.

Nasza s. Hirena z lito¶ci do pewnej matki zaopiekowa³a siê 5 dzieci. Matka umar³a na skraju drogi na tyfus. W ten sposób siostra nagle przysz³a z 4 dzieæmi i 1 niemowlêciem. Nikt jej ich nie odebra³. Biedna siostra radzi³a sobie jako tako i z humorem, ona potrafi³a doiæ a bezpañskie krowy i kozy biega³y dooko³a. Kiedy¶ us³ysza³a, ¿e ojciec dzieci dosta³ siê do niewoli w Berlinie. Chcia³a tam pojechaæ. W m³odych latach zawsze mia³a marzenie, ¿eby tylko raz pojechaæ do stolicy Rzeszy. A teraz tam pojecha³a: Na g³owie szeroki kapelusz s³omiany, obdarty fartuch, boso w pantoflach filcowych, chwiej±cy siê wózek dzieciêcy z niemowlêciem w ¶rodku, po bokach 4 dzieci w wieku szkolnym z g³odnymi ¿o³±dkami. Wbrew przewidywaniom znalaz³ siê ojciec, który serdecznie poprosi³ siostrê, aby ta zatrzyma³a dzieci. Dobry ksi±dz jednak zatroszczy³ siê o ojca i o dzieci a ojciec Rondholz, który zosta³ zawiadomiony, wystara³ siê dla siostry o miejsce w szpitalu ¶w. Jadwigi. Dobra siostra by³a u kresu swoich si³. Po drodze s. Priska, s. Barnaba, s. Gilberta, s. Lea i s. Helene zosta³y umieszczone na ciê¿arówce i dowiezione do Berlina i Poczdamu do Sióstr Boromeuszek z Trewiru. S. Hirena trafi³a pó¼niej ze szpitala ¶w. Jadwigi do Stralsundu do naszych sióstr. O swoim uroczystym przybyciu do stolicy Rzeszy ¿artowa³a pó¼niej na ³o¿u ¶mierci.

Pieszy oddzia³ poszed³ przez Chociebu¿ do Wittichenau. Kiedy s. prze³o¿ona Oswalda zobaczy³a, jak idzie karawana: welony z chusteczek, kolorowe ubrania, podarte buty, niektórzy na boso, g³odni i spragnieni, rozp³aka³a siê bardzo i da³a nam: strój zakonny, buty, prowiant i w koñcu wodê do mycia. By³y¶my znowu w naszym zgromadzeniu a uporz±dkowane ¿ycie mog³o siê rozpocz±æ. W miêdzyczasie przyby³y czcigodne prze³o¿one a dzisiaj mo¿emy powiedzieæ: "Wiele cierpienia przysz³o na nas, ale tak¿e i wiele ³aski, a tym, którzy kochaj± Boga, wszystkie te rzeczy przynosz± dobro!”


Czytaj wiêcej:
¦wiebodziñska legenda
Od legendy do faktów
Boromeuszki cd...
Odkrywane tajemnice
Los Sióstr cd...
inne:
Zabytkowy k³opot



adres tego artyku³u: www.schwiebus.pl/articles.php?id=246