www.schwiebus.pl

:: Ostatnie dni niemieckiego ¦wiebodzina
Artyku³ dodany przez: schwiebu (2005-04-21 21:23:55)


Ostatnie dni niemieckiego ¦wiebodzina





Okolice Najbli¿sze
Wydania nr 02(97) luty 2005 i 03(98) marzec 2005
Ostatnie dni niemieckiego ¦wiebodzina

31 stycznia minê³o 60 lat od czasu, kiedy wojska Armii Czerwonej w wyniku dzia³añ wojennych zajê³y ¦wiebodzin. Wymieniaj±c datê 31 stycznia 1945 r. wiêkszo¶æ z nas ma na my¶li wyzwolenie ¦wiebodzina, choæ s³owo "wyzwolenie" jest w tym przypadku problematyczne. Bo czy dla ówczesnych - niemieckich mieszkañców miasta by³o to wyzwolenia? Na pewno nie. Dla nich by³ to dramat, data, która zawsze kojarzyæ im siê bêdzie z wieloma tragediami, z przymusem opuszczenia domów, ziemi. Ten czas, by³ dla niemieckich mieszkañców naszego miasta przepe³niony dramatycznymi wydarzeniami i cierpieniem. Wszyscy zostali wypêdzeni ze swoich domów. ¯aden z nich nie wróci³ tu na sta³e, jedynie niektórzy jako tury¶ci. To by³y ciê¿kie chwile. Trzeba jednak pamiêtaæ, ¿e by³y one nastêpstwem dzia³añ III Rzeszy, która wci±gnê³a ¶wiat w wir wojny. Od tej chwili w dziejach miasta rozpoczyna siê nowy rozdzia³, który trwa do dzi¶. Niemniej jednak warto wiedzieæ, chocia¿by z czystej ciekawo¶ci, jak wygl±da³o miasto w ostatnich dniach niemieckiego panowania, i w pierwszych radzieckiego, a w nieca³e trzy miesi±ce pó¼niej, polskiego. Co czuli niemieccy mieszkañcy? Co widzieli? Jak zapamiêtali te dni? O tym we fragmentach wspomnieñ z niepublikowanej w Polsce ksi±¿ki "Schwiebus Stadt und Land in deutscher Yergangenheit" wydanej przez Margarete Rothe-Rimpler, ze znanej i cenionej przedwojennej ¶wiebodziñskiej rodziny.





Szesnastego stycznia 1945 roku na Placu Lipowym pojawiaj± siê pierwsze wozy z uciekinierami, przybywaj±ce z prowincji Poznañ. Zapakowane po sam dach ciê¿kie wozy z artyku³ami spo¿ywczymi, ze sprzêtem domowym, z workami jedzenia dla zwierz±t zaprzêgowych. Niektóre z nich maj± chroni±cy przed niepogod± dach, ale na wiêkszo¶ci siedz± marzn±cy ludzie bez ani jednego okrycia nad sob± albo dodatkowo biegn± obok. Jest przejmuj±co zimno. Zamieæ ¶nie¿na, minus 20 stopni. S³ychaæ tylko d¼wiêk wozów z trudem przedzieraj±cy siê przez ¶nieg. Mam go ci±gle w uszach.

Miasto jest wystraszone. Co siê dzieje? Straszna trwoga co stanie siê ze ¦wiebodzinem?

Obwieszczenia kierownictwa powiatu podaj± do wiadomo¶ci: "Kto opu¶ci obszar powiatu, pope³nia czyn karalny". Napuszone zdanie: "Marka brandenburdzka zostaje wstrzymana!". Tylko ewakuowanym i miejscowym matkom z ma³ymi dzieæmi wolno opu¶ciæ miasto.

Miejsca noclegowe dla wyczerpanych uchod¼ców organizowane s± w szkole podstawowej dla ch³opców na ulicy Crossenerstrasse (obecnie £u¿ycka) i w sali brandenburdzkiego dworu. W kinach odbywa siê zaopatrzenie ludno¶ci. Tak¿e osoby prywatne przyjmuj± stale ci±gn±cych przez miasto. Rozdaj± ciep³e napoje maszeruj±cym tu¿ obok.

Pospolite ruszenie zosta³o zwo³ane. Lazarety (szpitale wojskowe) ju¿ nie wystarczaj±. Gdzie tylko mo¿na dostawiane s± ³ó¿ka. Do domu ¦wiêtego Józefa (szpital - obecnie LORO) z jego oko³o 300 ³ó¿kami. Z 80 ³ó¿ek we wcze¶niejszej czeskiej fabryce na ulicy M³yñskiej zrobi³o siê oko³o 150 ³ó¿ek. Do baraków Spitzberglagers zostaje do³±czony kolejny lazaret, urz±dzony w liceum w Parku Miejskim. Stale przybywaj± transporty z rannymi z obszarów wschodnich. Czasami ze wschodu huczy grzmot dzia³. Nie widzimy ¿adnych poci±gów z zaopatrzeniem, posi³kami dla objêtego dzia³aniami frontu wschodniego. Pojedynczy ¿o³nierze, którzy utracili swoje formacje, b³±kaj± siê zmêczeni, wyczerpani przez walkê i zmarzniêci po szosach na zachód. Przygnêbieni ludzie, wszêdzie dysputy - co mo¿emy zrobiæ?

Pakuje siê czê¶ciowo rzeczy i czeka na rozkaz ewakuacji. Dwudziestego pi±tego stycznia 1945 szpital Gustava Adolfa (obecny szpital) rozpoczyna ewakuacjê swoich chorych, sióstr i wszystkich wolontariuszy. Tak samo szpital ¦wiêtego Józefa. Poci±gi kursuj± nieregularnie a i tak musz± robiæ spore objazdy, poniewa¿ Berlin jest stale bombardowany.

Dwudziestego ósmego stycznia rosyjscy i inni jeñcy wojenni zostaj± zebrani i wys³ani na zachód, lecz nie wszyscy mog± zostaæ odtransportowani.

Wreszcie dwudziestego dziewi±tego stycznia 1945 roku kierownictwo powiatu wydaje rozkaz do ewakuacji. O wiele za pó¼no! Maj±c pe³ny obraz sytuacji nieodpowiedzialnym by³o to odraczanie i zwlekanie. Wynikiem czego, sta³a siê niewypowiedziana nêdza wielu ¦wiebodzinian, z których niejednego spotka³a ¶mieræ.

Miasto jest podobne do rozgrzebanego mrowiska. Wszystkich ogarnia bieganina; wszyscy naradzaj± siê szukaj±c najlepszych mo¿liwo¶ci ucieczki. Kupcy rozdaj± swoje towary za darmo; drogocenne papierosy, artyku³y spo¿ywcze, buty, materia³y. Samochodami, zaprzêgami, z wózkami rêcznymi, na ³y¿wach, z wózkami dzieciêcymi wybieraj± siê zasmuceni ludzie w drogê. Starsi i chorzy chc± i musz± pozostaæ, wstrz±saj±ce po¿egnania. Ludzie, którzy z wielkim wysi³kiem zdobyli swój dobytek nie chc± go opu¶ciæ.

Kto chce uciec poci±giem, musi wzi±æ pod uwagê niekoñcz±cy siê czas oczekiwania i d³ug± drogê okrê¿n±, aby móc dostaæ siê do Berlina, tzn. w jego okolice jak Poczdam czy Eberswalde.

Wozy i piesi, którzy wybrali szosy w kierunku Reppen - Frankfurt (Rzepin - Frankfurt) zostali skierowani przez wojskowych wartowników przy Wutschdorf (Buczê) na rozwidleniu Salchow - Schoenow - Zielenzig (¯elechów - Sieniawa - Sulêcin) na mniej uczêszczan± drogê. G³ówna szosa powinna pozostaæ wolna dla wojskowego zaopatrzenia! I to sta³o siê zgub± i nieszczê¶ciem wielu tysiêcy. Najszybsze wozy, które opu¶ci³y ¦wiebodzin dwudziestego dziewi±tego stycznia i dotar³y do Zielenzig, zosta³y ju¿ rano 30 stycznia otoczone przez rosyjskie czo³gi. Powsta³a wielkimi kosztami taktyka zalania tzw. wa³u wschodniego nie mog³a zostaæ zastosowana przy ¶niegu i lodzie. Wróg nie zosta³ powstrzymany.

Kto 29 stycznia wybiera drogê na Crossen (Krosno Odrzañskie), uchodzi Rosjanom. G³ówna szosa do Frankfurtu 30 i 31 stycznia jest znów przejezdna. Jak okiem siêgn±æ nie widaæ wojska i kilku wozom, które wyruszy³y pó¼niej, a wiêc dopiero 30 i 31, udaje siê jeszcze przekroczyæ Odrê.

Ostatni poci±g, który opu¶ci³ ¦wiebodzin 31 stycznia, ca³kowicie wype³niony cywilami i wojskiem, dostaje siê wkrótce za ¦wiebodzinem pod ostrza³. Straty s± przera¿aj±ce. Zabici le¿± przy nasypie kolejowym, wypadaj± z przedzia³ów. Poci±g wlecze siê jeszcze do Wilkowa i tam zostaje zatrzymany przez Rosjan. Cywile musz± wysiadaæ na lewo w stronê wsi Wilkowo, wojskowi na prawo. Wszyscy ¿o³nierze zostaj± rozstrzelani.

Zdjêcie to, zosta³o opublikowane w pierwszych miesi±cach 1945 roku w jednej z rosyjskich gazet. Ciekawostk± jest to, ¿e zosta³o podpisane, jako zdobywanie Berlina. Ponadto, prawdopodobnie zosta³o ono sfabrykowane i wykonane w wiele tygodni po zajêciu miasta przez czerwonoarmistów. 31 stycznia do ¦wiebodzina ¶ci±gaj± Rosjanie. Przybywaj± z po³udnia; dzia³ania wojenne siê nie odbywaj±. Czerwona chor±giew z m³otem i sierpem zosta³a podniesiona na wie¿y ratuszowej.

Dni grozy, które teraz rozpoczê³y siê dla miasta s± nie do opisania. To jest pierwsze zderzenie armii rosyjskiej z ludno¶ci± niemieck± na wschodnich ziemiach, bowiem Niemcy z prowincji Poznañ zostali ewakuowani. Rozstrzelania, po¿ary, spustoszenia. Cywile s± rozstrzeliwani z b³ahego powodu; np. przy odmowie podania godziny, kobiety sprzeciwiaj±ce siê gwa³tom. Pijani, g³o¶no wrzeszcz±cy, pl±druj±cy, z broni± zawsze gotow± do strza³u Rosjanie sprawiaj±, ¿e miasto jest niebezpieczne. Nie ma pr±du, wody i gazu. Rosjanie, którzy pl±druj± wieczorem domy, wyrzucaj± zapalone zapa³ki i domy staj± w p³omieniach. Szczególnie mieszkania, w których zostaj± znalezione portrety Hitlera, emblematy partii, portrety ¿o³nierzy, s± podpalane. Codziennie widaæ czerwon± ³unê na wieczornym niebie. Ko¶ció³ ¶wiêtego Micha³a, wcze¶niej otoczony przez domy, po spopieleniu domu Krumbholza, "Gospody my¶liwskiej", "Scherbelmüller" i "Starej Altany" stan±³ nagle na pustym placu.

Oko³o czwartego lutego nastêpuje atak bombowców armii niemieckiej. Najwiêksze zniszczenia s± przy pastwiskach. Prawdopodobnie s± wymierzone w liniê kolejow±.

Wszyscy mê¿czy¼ni w wieku od 17 do 70 lat musz± siê stawiæ w komendach, urz±dzonych w du¿ych domach. Mê¿czy¼ni zostaj± zamkniêci w obozie, nastêpnie przetransportowani na wschód i w obozie poznañskim nêdznie ¿ywieni (porcja wodnistej zupy na dzieñ). Z g³odu i zimna umieraj± tysi±ce i koñcz± w masowym grobie. Do ¦wiebodzina wracaj± wozy, którym nie uda³o siê przekroczyæ Odry. Kobiety zostaj± natychmiast przydzielone do prac porz±dkowych, do Wilkowa do kopania okopów. Trochê zel¿a³o, silny mróz ust±pi³.

Aby zapobiec tworzeniu siê partyzantki wszyscy cywile od po³owy lutego s± gnani do wiosek na wschód, daleko w g³±b prowincji poznañskiej. Pochód cierpienia wlecze siê po rozmokniêtych od topniej±cego ¶niegu drogach. Wozy z nêdznym dobytkiem ci±gn± siê wraz z nim. Potêpieni umieraj±cy na skraju drogi. Nie ma nikogo, kto móg³by i komu by³oby wolno ich pogrzebaæ. Dalej, dalej. Z ledwo¶ci± opieraj± siê wydaleniu niektórzy ludzie. Pozostaje równie¿ felczer Lüscher, który daje schronienie kilku starcom. Na swoim domu wywiesza chor±giew z czerwonym krzy¿em i ofiarnie troszczy siê o rannych, chorych i umieraj±cych. ¯adnego lekarza w mie¶cie nie ma. Niezliczeni s± ci, którym ¿ycie zbrzyd³o i którzy chc± z nim skoñczyæ. Za¿ywaj± zbyt ma³± dawkê trucizny i mecz± siê potwornie, nie mog±c ani ¿yæ ani umrzeæ. Lüscher pomaga, gdzie mo¿e. Pokonuje dalek± drogê np. do Merzdorf (Lubinicko), aby cierpi±cego dotkliwie chorego uwolniæ od zakleszczonego w nim przymusowego cierpienia. Lüscher jest dla Rosjan niemieckim partnerem do negocjacji. Sprawi³, ¿e wolno mu i niemieckim wiê¼niom pogrzebaæ licznych zmar³ych, le¿±cych w domach. Widzi siê kolumny wiê¼niów ci±gn±cych przez miasto. Musz± obozowaæ przed barakami przy Spitzberglager. Wprawdzie ¦wiebodzin jest prawie wymar³ym miastem (w opustosza³ych oknach nêdznych domostw mieszka zgroza), tylko sporadycznie zaludnionym przez wojsko rosyjskie - wszystkie si³y s± skupione nad Odr± - mimo to domy s± nieprzerwanie kontrolowane. ¯aden dom, ¿adne mieszkanie nie ma prawa byæ zamkniête, dniem i noc± chodz± patrole. ¦pi siê w ubraniach, w nocy cz³owiek zostaje o¶wietlony przez jaskrawe ¶wiat³o lampy karbidowej. M³odsze kobiety - siostry, które pielêgnuj± niemieckich rannych w barakach, czerni± sobie twarze, wk³adaj± mo¿liwie stare i brudne odzienie, poniewa¿ ci±g³e gwa³ty s± przeokropne. Brak dostatecznej ilo¶ci ¶rodków do ¿ycia jest ogromny. Tylko wêch jest w stanie odnale¼æ zapasy.

Pierwsze miesi±ce powojennego ¦wiebodzina Ka¿dego dnia Rosjanie wzywaj± jeszcze jako tako zdolnych do pracy rannych i wiê¼niów.

Wszystkie fabryki i zak³ady rzemie¶lnicze zostaj± zdemontowane, wszystkie maszyny, kot³y, maszyny parowe i narzêdzia do ostatniego gwo¼dzia sprz±tniête. Z prywatnych domów wynosi siê wszystkie maszyny do szycia, pianina, radia, instrumenty muzyczne, kuchenki gazowe, meble, obrazy, dywany. Czê¶ciowo ca³e to mienie jest natychmiast wysy³ane do Rosji lub magazynowane w tzw. hali miejskiej przy dworcu kolejowym.

¦wiebodzin sta³ siê dla Rosjan miastem szpitalem oraz g³ównym miejscem zaopatrzenia dla nadchodz±cej ofensywy wiosennej. Mówi siê, ¿e dziennie jest przyjmowanych oko³o 4000 rannych.

Na dworcu towarowym bez przerwy wy³adowywany jest sprzêt wojskowy. Przez miasto tocz± siê czo³gi; wszystkie ze znakiem "made in USA" bez w±tpienia jest to zaopatrzenie dla frontu, który stoi nad Odr±. Czasami od po³udnia s³ychaæ huk wystrza³ów, mówi siê te¿ o dzia³aniach wojennych przy trójk±cie odrzañskim.

Marzec. Pierwsza pie¶ñ kosa. P±czki bzu. Szpital z niemieckimi rannymi zostaje rozwi±zany; ciê¿ko ranni wysy³ani s± na wschód, l¿ej ranni wraz z pielêgniarkami i pomocnikami zostaj± zebrani do odtransportowania. Kobiety, które cudem odzyska³y wolno¶æ próbuj± siê od razu ukryæ. Nie docieraj± do nas ¿adne wiadomo¶ci, nikt nie ma ¿adnego radia. W marcu wracaj± z obozu proboszcz Müller i dr Wulkow.

W kwietniu do ¦wiebodzina przybywa pierwsza grupa Polaków. Oni, tak jak Rosjanie, zak³adaj± komendantury, szukaj± r±k do pracy i ¶rodków do ¿ycia.

W niezniszczonym ko¶ciele ¶w. Micha³a odbywaj± siê msze. Polacy s± bardzo bogobojni. ¦wiadczyæ o tym mo¿e taki widok: kiedy umar³y niesiony jest na cmentarz, przechodnie przystaj± przy krawêdzi ulicy i ¶ci±gaj± z g³ów czapki. Równie¿ w ko¶ciele ewangelickim, który choæ ca³y jest wybrudzony pozosta³ nieuszkodzony, Lüscher zbiera protestantów.

Wypalone kamienice Maj. Koniec wojny. W mie¶cie odbywa siê wielkie ¶wiêtowanie. Pijani zwyciêzcy ci±gn± przez miasto beztrosko wiwatuj±c. W tym czasie ¿aden Niemiec nie wa¿y siê nawet wyj¶æ z domu. Pe³ne pychy pie¶ni rosyjskich chórów brzmi± w ca³ym mie¶cie. Scena do tañców w ogrodzie "Sakriß" jest ca³y czas pe³na. Pokazywane s± na niej tañce ludowe. Niemcy s± niesamowicie smutni.

Jest ciep³y, piêkny maj. Lecz nie odczuwa siê wcale piêkna natury wobec tej zgrozy, troski, brzydoty, brudu. Wys³anym na wschód ¦wiebodzinianom wolno ju¿ powróciæ ze swoich przepe³nionych kwater znów do miasta. Ludzie, którzy znale¼li siê w Saksonii, Brandenburgii, Meklemburgii powracaj±. Zajmuje im to wiele dni, bo id± pieszo. Swoje mieszkania zastaj± w wiêkszej czê¶ci opró¿nione, strasznie wybrudzone i spustoszone.

W tym okresie ¦wiebodzin jest miejscem zbiórki wiê¼niów niemieckich, ukraiñskich. Koczuj± tutaj przez kilka dni czekaj±c na wysy³kê. Zwyciêzcy grabi± to, co jeszcze w domach pozosta³o, ¿±daj± ka¿dego skrawka materia³u (traktuj±c nas przy tym okropnie). Widzia³am jeden bardzo du¿y dom, w którym nie by³o ani skraweczka materia³u.

Ci±gn±cy przez miasto byli wiê¼niowie s± ¿±dni wszystkiego, co zd±¿y³o urosn±æ. Po¿eraj± zielony agrest, wi¶nie, truskawki. ¯aden kwiat nie rozkwita, nie ma ¿adnych p±czków, wszystko zosta³o zerwane.

Brak ¶rodków do ¿ycia jest dla ludno¶ci niemieckiej coraz bardziej dramatyczny. Panuje du¿a umieralno¶æ, szczególnie starszych ludzi, z powodu g³odu. Wszêdzie szuka siê ostatnich zapasów ziemniaków, buraków czy marchwi, która jest w tym okresie smako³ykiem. Niektórzy znajduj± zbo¿e.

Miel± je w m³ynkach do kawy i jedz± jak kaszê. Chleb, który czasami dostaje siê od Rosjan za dobrze wykonan± pracê jest niezwyk³ym delikatesem. Wszyscy ludzie, którzy zdolni s± do pracy musz± wcze¶nie do niej wyruszaæ. Wstaje siê bardzo wcze¶nie wg s³oñca, bowiem nikt nie ma ju¿ zegarka. Bez przerwy sprz±tany jest gruz. Najokropniejsze zabrudzenia maj± zostaæ usuniête. W komendanturach trzeba gotowaæ, praæ, szyæ.

Rowery s± dla rosyjskich ¿o³nierzy dziecinn± zabawk±, widzi siê ich je¿d¿±cych wszêdzie, nawet na cmentarzach. A s± tam przecie¿ groby naszych rodzin z wymurowanymi kryptami, które teraz s± wy³amane, a na oko³o walaj± siê zniszczone tablice.

Nocami odbywaj± siê ci±g³e kontrole. Od stycznia ¿adna noc nie przebieg³a bez zak³óceñ czy ha³asu. Pewnego razu kobieta, która zasnê³a pijana, obudzi³a siê nagle i zaczê³a pozdrawiaæ Rosjan s³owami: "Heil Hitler".

Wiosna a¿ do czerwca jest bardzo sucha. Niewiele pomp daje wodê. Trzeba chodziæ daleko, aby zaczerpn±æ wody z piêknych ¼róde³ek przy stawie Fischkrausa. Dopiero w po³owie lipca pojawiaj± siê pracownicy przedsiêbiorstwa wodoci±gowego, wkrótce potem jest ju¿ woda z zak³adu. Jednak wszystkim doskwiera ci±g³y brak gazu i pr±du. Ostatnie ¶wiece, jakie jeszcze by³y s± ju¿ dawno zu¿yte.

Niektórzy komendanci pozwalaj± uprawiaæ ogrody, w których mo¿emy posadziæ ziemniaki, hodowaæ warzywa. Czê¶æ warzyw dowo¿onych jest z okolicznych wsi. Zaproponowane Polakom szparagi nie przyjê³y siê, nie s± im znane.

Dwudziestego ósmego maja przybywaj± z wózkami rêcznymi pierwsi Niemcy, którzy w styczniu opu¶cili miasto. S± wstrz±¶niêci zastanym widokiem. Polacy wypêdzaj± wszystkich Niemców z ich w³asnych domostw w ¦wiebodzinie i z wiosek. Wszystkich nas ogarn±³ jeszcze wiêkszy parali¿uj±cy strach. Kto przecierpia³ te miesi±ce pod okupacj±, nieudan± emigracjê, kto prze¿y³ piesz± ucieczkê i taki te¿ powrót, tyle trudów i niedostatku, ten wierzy³, ¿e bêdzie móg³ pozostaæ w rodzinnym mie¶cie. Nic z tego! Ludzie staraj± siê o pozwolenia od komendantów na wyjazd poci±giem w wagonach towarowych. Tocz± siê przecie¿ i tak puste do Berlina, a wracaj± wype³nione maszynami, czasami nawet tramwajami, z powrotem na wschód.

Jednak wiêkszo¶æ ludzi musi drogê za Odrê przebyæ na piechotê. Wypêdzenia trwaj± jeszcze d³ugo. Nawet w drodze wielu wygnañców zostaje ograbionych z tego co im jeszcze pozosta³o. Dla starszych ludzi prawie zawsze wyruszenie w podró¿ oznacza koniec.

Dwudziestego ósmego czerwca po d³ugiej suszy przychodzi pierwsza burza. Ostatnia noc spêdzona na pod³odze poczekalni dworcowej. Widzê podje¿d¿aj±cy otwarty poci±g towarowy, a w tle padaj±cy deszcz...

Margarete Rothe-Rimpler

T³umaczenie: Agnieszka Szarapanowska
Fotografie: Muzeum Regionalne w ¦wiebodzinie

PS. Dziêkujemy Miros³awowi Algierskiemu za pomys³ i dostarczenie materia³ów oraz Agnieszce Szarapanowskiej za trud jaki w³o¿y³a w ich przet³umaczenie.




adres tego artyku³u: www.schwiebus.pl/articles.php?id=18