Najbardziej oficjalna strona Świebodzina na starych kartach pocztowych

   MENU

  Skok do tamtąd skąd przybyłeś :-=)  Powrót
   • Strona Główna
   • Wstęp
   • Z historyi ...
   • 130 lat ...
   • Wernisaż ...
   • Kroniki ...
   • Katalog C&Co.
   • Co nowego
   • Bibliografia
   • E-Mail




   Kalendarium



          Nakładem Agencji Reklamowo - Prasowej RiO Renata Orłowska-Zdanowicz ukazało się drugie, poprawione i rozszerzone wydanie "Kalendarium dziejów Świebodzina i okolic do roku 1945" autorstwa Wiesława Zdanowicza.
           Publikację tę wydano z okazji 700-lecia Świebodzina okraszając ilustracjami ze zbiorów Muzeum Regionalnego w Świebodzinie oraz okolicznościowego wydania Schwiebusser Stadt- und Landbote z okazji 600-lecia miasta Schwiebus z 23 maja 1935 roku. Uważni czytelnicy szybko skojarzą fakty i zwrócą uwagę na swego rodzaju zagadkę czasową.
          W roku 1935 niemieccy mieszkańcy Stadt Schwiebus obchodzili ogrągła rocznicę 600-lecia miasta. W roku 1965 - polscy mieszkańcy Świebodzina obchodzli 650-lecie grodu, a już za 37 lat (to już czas obecny) hucznie obchodziliśmy 700-lecie miasta Świebodzina. W ciągu niespełna siedemdziesięciu lat nasze miasto postarzało się o całe 100 lat! Co za tempo! Czas zwolnić! Marzą mi się nudne czasy, a nie takie jak z przekleństwa Chińczyków - "ciekawe".

           Profesor Jerzy Piotr Majchrzak, przewodniczący listopadowej konferencji naukowej pt.: "ŚWIEBODZIN - 700 LAT HISTORII" jak dobrze pamiętam rozwikłał tę zawiłość czasową, chociaż muszę sie przyznać do tego, że chyba nieuważnie słuchałem. Chcąc nadrobić swą nieuwagę postanowiłem z pomocą publikacji Pana Wiesława Zdanowicza podejść do tematu jeszcze raz. Oto co mi z tego wyszło.
           Nie trudno obliczyć że 600 rocznica obchodzona w roku 1935 miała podkreślić jakieś znaczące wydarzenie z historii miasta. W "Kalendarium dziejów..." pod datą 1335 czytamy:


           "Margrabia Ludwik Starszy zawiera układ z rycerzem Peschem ze Świebodzina. W liście z 18 lutego 1335 Pesche pisze: Ja Peschko ze Swebesin stwierdzam niniejszym listem, że ułożyłem się z wysoko urodzonym księciem margrabią Ludwikiem Brandenburskim i przyrzekłem mu wierne służby i zamki na jego potrzeby, wyjąwszy przeciwko królowi Polski i księciu głogowskieiemu. Za to on, jak i jego ludzie, winien bronić moich praw i za moje wierne służby dostarczyć 10 kop groszy rocznej renty z Neu-Reppin."

i dalej:


           "24 sierpnia 1335 Kazimierz Wielki zrzeka się w węgierskim Trenczynie swoich praw do Śląska tj. do tych księstw śląskich, które złożyły hołd lenny Janowi Luksemburskiemu - za zrzeczenie się pretensji Jana do korony polskiej. Wówczas Świebodzin znalazł się, pozostając w granicach księstwa głogowskiego, poza granicami Królestwa Polskiego.

a teraz najważniejsze:


           "Komendantem zamku świebodzińskiego zostaje czeski hrabia, Henryk Duba, który administruje do 1360 roku. Gród przyjmuje niemieckie prawa miejskie."

           Ot i mamy powód. W roku 1935 miasto dostojnie obchodziło 600 lecie przyjęcia niemieckich praw miejskich. Co zatem dało przyczynek do zorganizowania w roku 1965 obchodów 650-lecia miasta? I tu kładę głowę pod topór. Uderzę w stół, a nuż jakieś "nożyce" podskoczą i wyrównają co trzeba. "Kalendarium dziejów Świebodzina.." nie odnotowuje pod datą A.D. 1315 żadnego donośnego wydarzenia. Natomiast w 4 lata później, w roku 1319 dzieją się takie oto rzeczy:


           Świebodzin uzyskał ograniczone prawa miejskie. 10 sierpnia 1319 roku, Henryk i Przemko, książęta śląscy, zawierają układ z Waldemarem, margrabią brandenburskim, który zobowiązał sie zwrócić książętom Żagań, Krosno i Międzyrzecz. Jednocześnie Henryk i Przemko mają przekazać Brandenburgii Świebodzin i Lubrzę oraz gród Wityń. Dokument wspomina jednocześnie, że Świebodzin był w posiadaniu Henczka (Henryka) Wezenborga. Śmierć Waldemara, 14 sierpnia, sprawiła, że układ nie został zrealizowany. W układzie Świebodzin występuje jako 'di Stat' - miasto. Od tego czasu Świebodzin pozostawał grodem książęcym."

           Co prawda z lekkim falstartem, ale za to sprytnie i bezpiecznie historycy polscy znaleźli dobrą okazję do uruchomienia machiny uroczystych obchodów. Taka to była chyba potrzeba czasów. Klimat lat sześćdziesiątych...
           A co powiemy o klimacie przełomu wieku? Ba... MILLENIUM. I znów potrzeba matką wynalazków. Myślę że najważniejsza jest dobra zabawa jaką miasto urządziło swoim mieszkańcom w roku 2002. A że historia lubi się powtarzać, to znów z pomocą przyszli historycy i znaleźli.. - kolejny powód do uczczenia dostojnego wieku naszego miasta.
           Nie zawodzi nas "Kalendarium dziejów Świebodzina.." przytaczając pod datą A.D. 1302 informaję o tym, że w roku tym pojawiła się pierwsza źródłowa wzmianka o Świebodzinie (Swebosin). Wzmianka ta wspomina Gnivmerusa (Gniewomira) ze Świebodzina, identyfikowanego z osobą sędziego poznańskiego i kasztelana zbąszyńskiego, występującego w źródłach w latach 1277-1298. Ja jednak pozwolę sobie w tym miejscu przytoczyć słowa dyrektora Muzeum Reginalnego w Świebodzinie, Pana Marka Nowackiego - opublikowane na łamach serwisu internetowego Urzędu Miejskiego w Świebodzinie (tytaj bezpośredni link do oryginału). Bardzo dziękuję za zgodę na wykorzystanie materiału:


Najstarszy dokument dotyczący Świebodzina

Marek Nowacki

           Świebodzin wchodzi na arenę dziejów dość niespodziewanie, w roku 1302, wspomniany w dokumencie powstałym w skryptorium paradyskim. Drobna wzmianka o Gniewomirze ze Świebodzina, pozwala większości historykom kojarzyć tę miejscowość z obecnym miastem Świebodzin (np. Korcz 1985, 69, Wędzki 1970, 402). Czasami podnosi się jednak możliwość innej identyfikacji tej nazwy, m.in. z osadą w okolicy Buku pod Poznaniem (Kozierowski 1915, 282; Jurek 1993, 53). Na pewno zupełnie nieuprawnione jest sięganie do wcześniejszych świadectw dokumentowych: z roku 1247, gdzie wymienia się "Zhibansim", czyli wielkopolski Zbąszyń (KDW 262) oraz falsyfikatu datowanego na rok 1251, w którym mówi się o Świebodzinie ("Schwibussen"), a który uchodzi za wytwór najpewniej dopiero wieku XV (KDW 297). Niewątpliwie autentyczny dyplom z roku 1302, zachowany do dziś tylko w wiernej reprodukcji (faksymile), nabiera szerszego kontekstu dzięki kolejnemu aktowi z 10 grudnia 1304 roku. W tym ostatnim Henryk, książę Śląska i pan Głogowa, zatwierdza pod Wityniem umowę Bogusza Wezenborga z klasztorem w Paradyzu w sprawie Lubinicka "prope Swibozyn positam", z przyrzeczeniem opieki nad bezpieczeństwem konwentu (KDW 888). Dokument wyszedł z kancelarii księcia głogowskiego, zredagowany przez protonotariusza Fryderyka z Butense, podczas wyprawy wojennej na pogranicze śląsko-wielkopolskie. Jest on poświadczeniem przez władcę decyzji z roku 1302 (Żerelik 1984, 62) i potwierdza ówczesną kontrolę Głogowa nad Świebodzinem i najbliższą okolicą. Dalsza "kariera" osady "Swebosin" jeszcze przez kilka lat nie jest imponująca. Pozostaje ona w cieniu pobliskiej Lubrzy, o której wspomina się w roku 1312, jako miejscu lokalizacji siedziby dystryktu, jednostki podziału terytorialnego ks. głogowskiego (KDW 952). Po roku 1314 (utrata przez następców ks. Henryka Wielkopolski) ranga Świebodzina musiała wzrosnąć, skoro pięć lat potem zaliczony on został w poczet miast ks. głogowskiego ("di Stat" 1319 - KDW 1012).
           Zarówno Świebodzin, jak i Lubrza były wówczas ośrodkami książęcymi, oddanymi w ręce Henczka Wezenborga (Wędzki 1970). Trwałego znaczenia strategicznego nabrał Świebodzin nieco później, może w kontekście ekspansji Władysława Łokietka, kiedy wraz z odnotowanym wówczas po raz pierwszy zamkiem dostał się pod lenną zależność króla Czech - Jana Luksemburskiego (1329 - KDW 1099; por. Orzechowski 1965).
           Czy można jednak coś powiedzieć o czasach wcześniejszych, jeszcze przed rokiem 1302? Osada nazywana w początkach XIV wieku "Swebosin" musiała mieć zapewne, jak większość na tym terenie, starszą genezę. Możemy przypuszczać, że sięgała przynajmniej połowy XIII wieku. Podstawy do takiego domysłu dają nam najnowsze dane archeologiczne. Odkryty w roku 1986, w obrębie granic miasta, gród obronny, dostarczył, oprócz klasycznego materiału zabytkowego (ceramika, przedmioty z metalu, elementy uzbrojenia, moneta z XII w.), także prób drewna, umożliwiających datowanie umocnień tego obiektu, najpóźniej na połowę XIII w. (Kara, Krąpiec 2000). Te tzw. dendrodaty odnoszą się zapewne do ostatniej przebudowy grodu; okres jego założenia sięgał prawdopodobnie zarania wieku XII. Przesuwamy w ten sposób początki kształtowania się ośrodka osadniczego w Świebodzinie o przynajmniej 200 lat. Powstałe w pobliżu późniejsze miasto, wykorzystało wszelkie walory położenia tego grodu i znanej osady "Swebosin" (por. Tuszyński 1988). Tracą obecnie znaczenie dawniejsze tezy o istnieniu i wczesnej chronologii grodu w samym Świebodzinie (por. Geneza miasta... 1951), a bardziej realna wydaje się hipoteza E. Dąbrowskiego (1975) o przejęciu roli grodu z IX-XII wieku w Grodziszczu przez kompleks osadniczy Świebodzina.
           Co do treści i redakcji dyplomu z roku 1302, to jest on typowym dla tych czasów prywatnym aktem poświadczeniowym, spisanym gotycką kursywą dokumentową. W związku z nie zachowaniem oryginału trudno coś powiedzieć o jego cechach zewnętrznych, poza tym, że był wykonany na pergaminie i uwierzytelniony pieczęcią, najpewniej Bogusza Wezenborga (herb z postacią tura). Cechy wewnętrzne dokumentu kształtował zwykle określony formularz kancelaryjny, w tym przypadku paradyski. Jest on jednak znacznie uproszczony. W protokole wstępnym wymienia się tylko imię wystawcy i adres, czyli wszystkie osoby, do których dotrzeć mogła treść pisma. Treść właściwa to oświadczenie woli Bogusza przejęcia w dożywotnie lenno od cystersów wsi Lubinicko, jego zwrotu po śmierci i chęć pochówku w klasztornych podziemiach. Istotne są środki umacniające decyzję rycerza: własna pieczęć, odczytanie zainteresowanym i pieczęć Paradyża, po której brak później śladu. Protokół końcowy stanowi niepełna lista świadków, wśród których na pierwszym miejscu znalazł się interesujący nas Gniewomir ze Świebodzina, oraz datacja, tutaj określająca moment czynności prawnej ("actum").

Transkrypcja najstarszego dokumentu dotyczącego Świebodzina

Transkrypcja

Transkrypcja najstarszego dokumentu dotyczącego Świebodzina

Zbiory Muzeum regionalnego w Świebodzinie

Dokument Nr 849 z Kodeksu Dyplomatycznego Wielkopolski
(wyd. Poznań 1878)



           Bogusz Wezenborg 11 marca 1302 r. w Paradyżu: potwierdza, że otrzymał w dożywotnie lenno wieś Lubinisko (Lubinicko) od klasztoru w Paradyżu. Pergamin oryginalny. Wcięcia poprzeczne od przywieszenia jednej pieczęci; zagubionej.

           My Bogusz von Wezenborg 1 oznajmiamy wszystkim, do których dotrze niniejsze pismo, że od mężów pobożnych, czcigodnego ojca pana Jakuba 2 opata i wszystkich braci Paradyskiego Zakonu Cysterskiego, dziedzictwo nazywane po polsku Lubinicko, po niemiecku Villa Martini 3, przyjmujemy w dożywotnie lenno; nie po to, byśmy prawem dziedziczenia pozostawili je naszym potomkom, lecz, gdy z woli Pana życie nasze na ziemi się skończy, rzeczone dziedzictwo ze wszystkimi zbiorami i trzodami, które pozostawać będą w naszych zagrodach w owym dziedzictwie, bez czyjegokolwiek sprzeciwu powróciło jako wolne do Paradyża, i równocześnie nasze ciało, jak pragniemy, powierzone zostało kościelnemu pogrzebowi braciom wyżej wspomnianym.
           By zaś to postanowienie pewne i nienaruszone pozostało, niniejsze pismo naszą pieczęcią zabezpieczamy, przekazując jako oczywiste świadectwo braciom do odczytania, sami otrzymując opatrzone pieczęcią potwierdzenie naszego postanowienia.
           Świadkami tego są: komes 4 Gniewomir ze Świebodzina 5, pan Henryk von Klepzig 6, pan Henryk z Dąbrówki Małej 7, i inni godni wiary. Dane w Paradyżu w obecności konwentu, roku Pańskiego 1302, pięć dni przed idami marcowymi 8.


1 Bogusz von Wezenborg/Wiesenburg (Boguś de Wescnburch) - pochodził z dolnołużyckiej rodziny rycerskiej, której jedna gałąź miała dobra w ks. głogowskim; występuje w dokumentach w latach 1290-1307; był m.in. kasztelanem Urazu (1291) i Krosna (1293) oraz starostą poznańskim (1306) przy ks. Henryku głogowskim; znany jako właściciel dóbr w okolicy Świebodzina i Międzyrzecza, dobrodziej i opiekun klasztoru w Paradyżu.
2 Jakub 1 (Iacobus) - opat klasztoru paradyskiego w latach 1301 (l302)-1305.
3 Lubinicko (Lubinisco, Villa Martini) - wieś klasztoru paradyskiego jeszcze z nadania Janusza, syna Secemy (1241 - falsyfikat ?) oraz Dzierżykraja z rodu Nałęczów i jego braci Gosława i Tomasza (1256).
4 Komes (comes) - tytuł oznaczający osobę sprawującą wyższy urząd lub określoną funkcję z nadania panującego (np. księcia).
5 Gniewomir ze Świebodzina (Gnivmerus de Swebosin) - pierwszy znany z imienia właściciel Świebodzina z rodu Samsonów-Wattów; identyfikowany z kasztelanem Zbąszynia (1277-1286) i sędzią poznańskim (1286-1298); wystąpił wcześniej (1301) wśród Wezenborgów, podczas nadania Bukowca w ok. Międzyrzecza klasztorowi w Paradyżu.
6 Henryk von Klepzig (Hinricus de Clebs) - pochodził z rycerskiej rodziny wywodzącej się z Anhaltu w Saksonii, której przedstawiciele często występowali przy margrabiach brandenburskich z linii askańskiej; w 1299 roku Henryk m.in. z braćmi otrzymał w lenno Łagów na ziemi torzymskiej.
7 Henryk z Dąbrówki Małej (Hinricus de Mirica, popr. Merica) - jeden z możliwych protoplastów rodu von Stentsch (Sczanieckich) ze Szczańca; w roku 1278 występuje jako zarządca tych dóbr z ramienia wielkopolskiego rodu Dryjów; w roku 1311 wspomniany jako Henryk ze Szczańca.
8 Pięć dni przed idami marcowymi (V Idus Martii) - sposób datowania wzięty z kalendarza rzymskiego, używanego powszechnie w średniowieczu; idy, kalendy i nony to trzy stałe dni w każdym miesiącu; idy w marcu przypadają na 15 dzień miesiąca; odchylenia przy sprowadzaniu dat, do obecnej rachuby wynikają z dość złożonego sposobu ich obliczania (np. piąty dzień przed idami marcowymi to nie 10 lecz 1 marca, jak w analizowanym tutaj dokumencie).

Tłumaczenie i objaśnienia - ks. J. Roman, J. Sobociński / M. Nowacki

           Tak. Nic dodać, nic ująć. Ja osobiście nie sądzę żeby na tym zakończyły się dociekania wieku Świebodzina. Myślę że 1 maja 2004 roku będzie nową okazją która wyzwoli nową tradycję. Chociaż może czas aby pomysleć o Świebodzinie dziesjszym, takim jakim powinien być...
          Wracając do "Kalendarium dziejów Świebodzina i okolic do roku 1945" autorstwa Pana Wiesława Zdanowicza, uzyskałem zgodę autora na zacytowanie napisanego przez dr Hubertusa Gabriela wstępu do drugiego wydania. Będzie to dla Was najlepsza zachęta do nabycia tej pozycji (TYLKO 6zł - widziałem jeszcze kilka sztuk w naszym Muzeum Regionalnym). Naprawdę warto.


Słowo wstępne do drugiego wydania
"Kalendarium dziejów Świebodzina i okolic do roku 1945"

           Czytelniku!
           Dzisiaj trzymasz w ręku część kroniki Świebodzina i otaczających go ziem. Zawiera ona wybrane daty, opisujące charakter zmian politycznych, społecznych, narodowościowych. Cenna to dla mnie - osoby, która związana jest przez pokolenia z tą ziemią: dla mnie Ojcowizną - małą ojczyzną.
           To, że coraz częściej mieszkańcy Świebodzina i podobnych miast - w przestrzeni dziejów pogranicza - tacy jak Autor tej kroniki, takowe sporządzają i z całą pewnością znajdą czytelników - ma dla mnie przesłanie pierwszorzędne.
           Przybyli tu w czasach najnowszych i tu urodzeni uznali te okolice za swoją Ojcowiznę. To wczucie się w trwałość bytu odbywa się kosztem tęsknot za dawnym, ale z coraz większym zrozumieniem dawnych mieszkańców.
           Niemożliwe staje się możliwym!
           Starania p.p. Wernera Badera, Ruth Schulz, Lothara Meißnera i wielu innych Niemców, stają się rzeczywistością: wracać i cieszyć się przyjaźnią następców w ich byłych siedliskach. Jakież to trudne, lecz możliwe. Wiedzą o tym Polacy - przesiedleńcy ze Wschodu.
           Ziemie pograniczne, wszystkie i wszędzie, mają bogate i tragiczne dzieje. Młyńskie kamienie historii przez wieki mieliły równo Niemców, Żydów, Polaków, Greków, Łemków, Cyganów i inne nacje. Ich krew i kości w bezimiennych już grobach pisały dzieje tutejsze ich Ojcowizny. Ta kronika to opis przeszłości, na glebie której chcemy i musimy budować przyszłość Ojcowizny - ojczyzny i Europy. Wszyscy tego chcemy - Polacy, Niemcy i nieliczni tzw. autochtoni.
           Wdzięczny jestem Autorowi za jego pracę. Wdzięczny jestem Tobie czytelniku, za zainteresowanie się jej kartami.
           Kończę pytaniem - kto następny podejmie się pisania o Ojcowiźnie?

Hubertus Gabriel
tutejszy

Robert Ziach
Świebodzin, 19 marca 2003





(c) 2001-2003 by Robert Ziach & Co. A.G. (tm)