[Schwiebus.pl - ¦wiebodzin na starych kartach pocztowych, stare pocztówki, widokówki, kartki pocztowe]
Google
szukaj:
Home > DΞPΞCHΞ MODΞ TOURING THΞ ANGΞL  

2006-03-15 08:18
Temat postu: Po koncercie DM
ciachu


forum admin
postów: 823

Po koncercie DM Radio ZET, 15 marca 2006 (07:41)


Zoskona³y - tak najkrócej mo¿na opisaæ wczorajszy koncert Depeche Mode w katowickim Spodku.

T³umy fanów ¶ci±gnê³y wczoraj do Katowic na kolejny, bo ju¿ trzeci wystêp tej brytyjskiej super-grupy w Polsce. I jak zwykle siê nie zawiedli. To by³ prawdziwy show, ¶wietna muzyka, ¶wiat³a i scenografia, mówili zachwyceni wychodz±c ze Spodka.

Relacja Adama Grzesika, reportera Radia ZET

Ci, którym siê nie uda³o zobaczyæ wczorajszego wystêpu Depeche Mode bêd± mieli okazje to zrobiæ ju¿ w czerwcu. Na koncert w Warszawie zaprasza Radio ZET.

--
C
U
S
2006-03-15 14:06
Temat postu: Poigrali z anio³ami
ciachu


forum admin
postów: 823

Poigrali z anio³ami

Muzyka Po koncercie Depeche Mode w Katowicach

Kosmiczna scenografia, magiczne ¶wiat³a i bezb³êdny repertuar, godz±cy stare przeboje z nowymi produkcjami. Po 25 latach Depeche Mode s± nadal w rewelacyjnej formie.

Bilety na koncert rozesz³y siê w oka mgnieniu. Ci, którzy je kupili, mieli nosa - wczorajszy wystêp Depeche Mode by³ niezapomnianym prze¿yciem. Najbardziej ortodoksyjni fani okupowali bramy Spodka ju¿ po³udnia. Ubrani na czarno, w skórach, obwieszeni depeszowymi gad¿etami, przypominali o tym, jak siln± subkulturê tworzyli w latach 80. I, jak siê okaza³o kilka godzin pó¼niej, jak znakomicie potrafi± siê nadal bawiæ.

Koncert otworzy³a m³oda nowojorska formacja The Bravery. Przyjêto j± entuzjastycznie. Muzycy sk±din±d ma³o u nas znanego zespo³u wydawali siê zaskoczeni, gdy publiczno¶æ od¶piewa³a z nimi najwiêksze hity z "Unconditional" i "An Honest Mistake" na czele.

Nie da³o siê jednak ukryæ, ¿e niemal dziesiêæ tysiêcy fanów przyjecha³o tu dla Depeche Mode. Atmosfera oczekiwania by³a tak napiêta, ¿e czuæ j± by³o we wdychanym, gor±cym powietrzu. Zaczê³o siê punktualnie. Mistrzowie ceremonii - ich troje z hrabstwa Essex - pojawili siê tu¿ po godz. 21.

Zaczêli mocnym uderzeniem. Podobnie jak p³ytê "Playing The Angel" - surowym "A Pain That I'm Used To". I wrzawa! Chwilê pó¼niej z równie wielkim impetem us³yszeli¶my pierwsze d¼wiêki "John The Revelator" i krzyk tysiêcy garde³. I b³ysk tysiêcy oczu wpatrzonych w pó³okr±g³± scenê. Ponad ni± unosi³y siê trzy telebimy, na których mieni³y siê to ok³adki p³yt, to fragmenty teledysków, to postaci bohaterów wieczoru. Ubrany nietypowo w jasn± marynarkê Dave Gahan kipia³ energi±, biega³ po scenie i wymachiwa³ statywem, zachêcaj±c do wspólnego ¶piewania. Obok, ekscentryczny Martin Gore z przymocowanymi do pleców czarnymi skrzyd³ami (wszak to "Touring The Angel"), w czarnej czapce imituj±cej wielkiego irokeza. I jeszcze odstaj±cy od kolegów z zespo³u Andy Fletcher - chmurny, zasêpiony, spokojny syntezator..

Zagrali niemal ca³y materia³ z ostatniej p³yty. Oklaskiwany równie gor±co jak przeboje: "Question Of Time" czy "Policy Of Truth". I zaskoczyli odkurzaj±c tak archaiczne rzeczy jak "Behind The Wheel". Oczywi¶cie, najwiêkszy aplauz wzbudzi³y nie¶miertelne "Personal Jesus" czy "I Feel You". Kiedy zagrali prze³omowy dla ich kariery "Shake the Disease" w wersji akustycznej ca³y Spodek poja¶nia³ od ¶wiate³ ekranów telefonów. Bohaterem wieczoru, obok gwiazd okaza³a siê znów publiczno¶æ. Trudno bêdzie tak± atmosferê powtórzyæ, choæ szansa zdarzy siê ju¿ 9 czerwca na stadionie Legii w Warszawie.

Data: 2006-03-15

BARBARA BARDADYN

--
C
U
S
2006-03-15 14:45
Temat postu: Absolutnie pierwsza liga
ciachu


forum admin
postów: 823

Absolutnie pierwsza liga

2006-03-15 (czytana: 5067 razy)

Grupa Depeche Mode nie musia³a siê zbyt napracowaæ podczas koncertu, który wczoraj odby³ siê w katowickim "Spodku". Licznie przyby³a publiczno¶æ wyrêcza³a zespó³ w wokalnych obowi±zkach.



DEPECHE MODE NA SCENIE W CZASIE OBECNEGO TOURNEE


Oczywi¶cie jest to lekk± przesad±, niemniej nieczêsto widuje siê Polaków entuzjastycznie ¶piewaj±cych ca³e teksty piosenek. Jak siê mo¿na domy¶liæ, g³osy fanów najbardziej donio¶le by³o s³ychaæ podczas starych przebojów, chocia¿ i numery pochodz±ce z ostatniego kr±¿ka, "Playing The Angel", nie pozosta³y bez chóralnego wtórowania.

Zanim jednak pojawili siê bohaterowie wieczoru, zgromadzonych w katowickiej sali rozgrzewa³a formacja The Bravery. W drugiej czê¶ci wystêpu wybrzmia³y promuj±ce debiutancki kr±¿ek nowojorczyków singlowe nagrania "An Honest Mistake", "Unconditional" i "Fearless", które bardzo subtelnie i wybiórczo, niemniej zdo³a³y poruszyæ publiczno¶æ. Ogólnie rzecz ujmuj±c, zespó³ bardzo poprawnie wywi±za³ siê ze swoich obowi±zków, zyskuj±c umiarkowanie ciep³e przyjêcie publiczno¶ci.

Kilka minut po 21:00 wkroczyli wyczekiwani od lat Dave Gahan (fot. AFP), Martin Gore i Andy Fletcher. Z ty³u sceny niesymetrycznie podwieszone by³y trzy telebimy, z kolei lew± stronê wype³nia³a ogromna srebrna kula pod¶wietlanymi napisami nawi±zuj±cymi do tekstów poszczególnych piosenek.


Nie oszukujmy siê, Depeche Mode to absolutnie pierwsza liga, pe³en profesjonalizm i nieustaj±cy od ponad 25 lat zapa³, nie mo¿na, wiêc by³o spodziewaæ siê s³abego koncertu. Trio, na scenie wzbogacone o muzyków towarzysz±cych, spe³ni³o oczekiwania wyg³odnia³ych d¼wiêkowych wra¿eñ mi³o¶ników. Zwa¿ywszy, ¿e w ramach trasy kapela promuje longplay "Playing the Angel" gros kompozycji pochodzi³o z tego w³a¶nie kr±¿ka. Wystêp rozpoczê³y dwa takie w³a¶nie numery - "A Pain That I'm Used To" oraz porywaj±cy "John The Revelator". Pó¼niej z ostatnie³ p³yty us³yszeli¶my jeszcze m.in. "Suffer Well" (wypadaj±ce znacznie lepiej na ¿ywo) i rozczarowuj±co s³abe i nudne "I Want It All". Osobi¶cie krêci³am nosem na nadmiar nowych utworów, z drugiej jednak strony panowie nie pominêli chyba ¿adnego wa¿nego przeboju. Wybrzmia³y zatem "Question Of Time", ""Policy Of Truth", "Walking In My Shoes", "Behind The Wheel", "I Just Can't Get Enough" i "World In My Eyes". Najwiêkszy entuzjazm wzbudzi³o niemniej pora¿aj±ce w koncertowej interpretacji "I Feel You", od¶piewane chóralnie "Enjoy The Silence", porywaj±ce i tak¿e wykrzyczane pe³n± moc± tysiêcy garde³ "Everything Counts", poruszaj±ce "Home" czy "Never Let Me Down Again" z nieodzownym "lasem" machaj±cych r±k. Zaskoczeniem i chyba najmilsz± niespodziank± by³o jednak "Shake The Disease" w zmienionej, ascetycznej i naprawdê poruszaj±cej aran¿acji.

Teraz trzeba tylko mieæ nadziejê, ¿e w 9 czerwca Depeche Mode dadz± jeszcze lepszy show i zafunduj± sympatykom niezapomniane doznania.

Depeche Mode, The Bravery
14 marca 2006
Spodek, Katowice

--
C
U
S
2006-03-15 14:49
Temat postu: Koncert DM - Komentuj± Artur, Numer I Hirek
ciachu


forum admin
postów: 823

Piotr Tarasewicz, 2006.03.15
Koncert DM - Komentuj± Artur, Numer I Hirek
O komentarz odno¶nie wczorajszego koncertu Depeche Mode poprosili¶my Artura Rojka, Numera Raz i Hirka Wronê

Artur Rojek (Myslovitz)

Ja muszê przyznaæ, ¿e jestem fanem pierwszej p³yty Depeche Mode. Dlatego najfajniejszym momentem by³a dla mnie chwila gdy us³ysza³em kawa³ek "I Just Can't Get Enough". Przyznam, ¿e mia³em specyficzne miejsce - sta³em na p³ycie wiêc musia³em siê bardzo naprê¿aæ, ¿eby co¶ zobaczyæ. Je¶li chodzi o stronê wizualn± koncertu, to dobrze pasowa³y do niego minimalistyczne prezentacje, które obserwowali¶my na telebimach. Bardzo w klimacie tworzonym przez muzykê Depeszów. Osobi¶cie wolê tê elektroniczn± stronê Depche Mode. Ta rockowo-gotycka nie do koñca do mnie przemawia, tak wiêc lepiej bawi³em siê podczas starych numerów. To by³ mój pierwszy koncert DM (wcze¶niej widzia³em Davida Gahana solo) i jestem pod du¿ym wra¿eniem. To zespó³ kultowy w Polsce i wczoraj widaæ by³o, ¿e niesamowicie oddzia³owuje na swoich fanów.

Numer Raz (ex Warszafski Deszcz, teraz solo)

Koncert bardzo mi siê podoba³. Ogólnie ca³a strona "depeszowska" wystêpu bardzo mi siê podoba³a. Widaæ, ¿e panowie trzymaj± siê dobrze i ostro daj± czadu. Zawiedziony by³em odrobinê publiczno¶ci± - sta³em blisko sceny na p³ycie i my¶³alem, ¿e bêdzie tam sza³, wszyscy bêd± wrzeszczeli, ¿e bêdzie wielki ¶cisk, ¿e ciê¿ko bêdzie tam wystaæ, a tu okaza³o siê, ¿e jedyn± wrzeszcz±c± osob± by³em ja... Nie ukrywam, ¿e jest to mój pierwszy koncert Depeche Mode, a s³ucham ich od 16 lat. Zawsze marzy³em ¿eby zobaczyæ ich na ¿ywo i wczoraj ³ezka zakrêci³a mi siê w oku...

Hirek Wrona (dziennikarz muzyczny)

Dla mnie to wielkie pozytywne zaskoczenie. Zanim napiszê dlaczego, to muszê przyznaæ, ¿e nie jestem fanem Depeche Mode, aczkolwiek mam ich wszystkie wa¿ne p³yty poniewa¿ uwa¿am ich za niezwykle wa¿ny zespó³ dla rozwoju muzyki pop. A zaskoczenie by³o podwójne poniewa¿ zespó³ po prostu gra przez du¿e "G" i to gra z niezwyk³± energi±. Wszystko od pocz±tku do porywaj±cego fina³u kipia³o i na scenie i co naturalne na widowni. I ca³y czas wszystko pulsowa³o czego dowodem jest moja noga, która od pierwszej do ostaniej minuty koncertu wytupywa³a rytm . Nie pozostaje mi nic innego jak zakupiæ bilet na 9 czerwca na stadion Legii.

CGM.PL

--
C
U
S
2006-03-15 21:45
Temat postu: Depeche Mode po koncercie
ciachu


forum admin
postów: 823

ostatnia aktualizacja: ¶roda, 15 marca 2006 godz. 15:03
Depeche Mode po koncercie

Depeche Mode, legendarna brytyjska formacja, wyst±pi³a we wtorek wieczorem w katowickim Spodku. Zespó³ od 26 lat urzeka fanów po³±czeniem mrocznej, zimnofalowej muzyki o elektronicznym brzmieniu z pe³nymi niepokoju tekstami.

Ich najwiêksze przeboje to m.in.: People Are People, Enjoy the Silence, See You, Strange Love, Barell of the Gun. Wczorajszy koncert w ramach trasy promuj±cej nowy album zespo³u "Playing The Angel" by³ trzecim koncertem Depeche Mode w Polsce. Poprzednie odby³y siê w 1985 i 2001 roku w Warszawie. Ogromne zainteresowanie publiczno¶ci wczorajsz± imprez± spowodowa³o, ¿e muzycy postanowili zagraæ jeszcze raz w tym roku dla polskich fanów. Koncert odbêdzie siê 9 czerwca na stadionie Legii w Warszawie.

PR Katowice

tvp3katowice

--
C
U
S
2006-03-16 17:26
Temat postu: Katowice uwiedzione, Katowice zdobyte, Katowice oswojone, Katowice utracone…
ciachu


forum admin
postów: 823

"And I thank you for bringing me here, for showing me home, for singing these tears!." - Katowice uwiedzione, Katowice zdobyte, Katowice oswojone, Katowice utracone!.

Tytu³ mówi sam za siebie. Wszyscy dok³adnie wiecie, o co chodzi. Trudno, ¿eby¶cie nie kojarzyli pewnych faktów - tym bardziej, ¿e od kilku ³adnych tygodni regularnie dzieli³am siê z Wami, moi drodzy, odczuciami dotycz±cymi tego w³a¶nie wydarzenia. 14 Marca, dzieñ na pozór normalny. Niemal¿e po³owa miesi±ca, zbli¿aj±cy siê dzieñ kalendarzowej wiosny! Zwyczajny wtorek, mo¿na by rzec. Ale czy wtorki, nawet te w po³owie marca, maj± w zwyczaju koñczyæ siê ekstaz±, niemo¿liwym do opisania uniesieniem, ³zami niewypowiedzianego szczê¶cia i spe³nienia!? Czy takie pospolite przedwiosenne wtorki s± w stanie skupiæ w jednym miejscu kilka tysiêcy ludzi z ró¿nych stron, z ró¿nych miast i krajów!? Ludzi w ró¿nym wieku, posiadaj±cych ró¿ne zainteresowania, wykonuj±cych zupe³nie ró¿ne zawody!? Czy tak ma w zwyczaju zwyk³y marcowy wtorek? Otó¿ nie. Nie, nie, nie. Nic nieznacz±cy, szary wtorek, nie czyni cudów, nie ma w sobie magii. A jednak 14 marca to by³ wtorek. Dok³adniej by³o to wczoraj. I bynajmniej by³ magiczny. Wniosek jest jeden - nie by³ banalny. I oto klucz do odpowiedzi! Dzieñ, w którym Oni przekroczyli próg Spodka nie móg³ byæ zwyczajny. Nie by³ nawet nadzwyczajny. By³! po prostu nieziemski, ponadczasowy. Zatrzymali czas, ruszyli Spodek - i to nie jest kolejna z blu¼nierczych plotek. Syntezatorowe Ich Troje prosto z Basildon, w³adcy serc milionów, bogowie nas wszystkich! Moi drodzy, Depeche Mode wyl±dowa³o na planecie zwanej Katowice!

Godzina 17:45, miejsce, gdzie teoretycznie znajdowa³o siê jedno z wej¶æ do Spodka, katowickiej hali rozrywkowej. No i nie zaprzeczam - by³o istotnie. Jednak zanim mog³am nacieszyæ siê widokiem ¿elaznych barierek, pokrytych ³uszcz±ca siê bia³± farb±, sporo wycierpia³am. Wbrew pozorom sta³am mo¿e jakie¶ 20 metrów od nich. Jednak droga krzy¿owa to chyba nic w porównaniu z tym, co przeszli¶my my - szczê¶liwi posiadacze biletów na podró¿ dooko³a ¶wiata. Ból, ³zy, pot, krew i wymiociny - oto, co czeka³o na ¶mia³ków, pragn±cych dostaæ siê do krainy wszelkiej cudowno¶ci. I oczywi¶cie odpowiedzialny za to by³ nie tyle pr±cy wci±¿ naprzód t³um rozw¶cieczonych i zdenerwowanych cudaków, o ile problem stanowi³a organizacja, a w³a¶ciwie jej brak. Jak zwykle Polacy siê nie popisali - jakie¶ dziwne i tajemnicze barierki poprzeczne, wyrastaj±ce jakby spod ziemi, utrudniaj±ce p³ynny przep³yw informacji, przesadna kontrola i wymuszone stresowanie wiêkszo¶ci z przetrzymywanych, a tak¿e zbyt pó¼ne rozpoczêcie wpuszczania wiernych. Kto to widzia³, ¿eby godzinê przed rozpoczêciem wystêpu zespo³u supportuj±cego otworzyæ bramy? No có¿, to by³o z cyklu "Polak potrafi"! Tymczasem sprawy wa¿ne i powa¿ne!.
Otó¿ tak - w koñcu przekroczy³am bramê Raju! Przyznajê, nie obesz³o siê bez przykrych do¶wiadczeñ, o których jednak wspominaæ nie bêdê - w³a¶ciwie sam widok sceny i wnêtrza hali wynagrodzi³ mi wszelkie nieprzyjemno¶ci. Rzuci³am okiem na pust± jeszcze koronê, nastêpnie oceni³am sytuacjê, panuj±ca pod scen±! No i zajê³am najlepsz± pozycjê, jak± mog³am wtedy uzyskaæ.
Nie by³o ¼le. Scena by³a widoczna, specjalny chodnik dla muzyków by³ do¶æ blisko. No i byli ciekawi ludzie. Ogólnie muszê przyznaæ, ¿e chyba nie by³o tam zbyt wielu osobników w moim wieku b±d¼ do niego zbli¿onym. Przynajmniej nie rzucali siê w oczy. Zdecydowan± wiêkszo¶æ stanowili doro¶li ludzie, którzy na Szybkiej Modzie siê wychowali. Warto dodaæ, i¿ g³ównie byli ju¿ ko³o trzydziestki (tak, to ju¿ ludzie starsi!.).
Godzina 19:00 - gasn± ¶wiat³a. Na scenê wchodzi kilku m³odych mê¿czyzn w ciekawych sweterkach. Powitanie, pierwsze akordy! Na scenê wkroczy³a amerykañska formacja The Bravery, która to mia³a przyjemno¶æ supportowaæ tê czê¶æ zimowej trasy Depeche Mode - bo zapewne wszyscy domy¶lili¶cie siê, ¿e to o TYM zespole teraz opowiadam.
Krótko, szybko i przyjemnie - tak w skrócie mogê podsumowaæ poczynania m³odego zespo³u. Nic, co mog³oby powaliæ na kolana, jednak z ca³± pewno¶ci± nie zas³ugiwali na gwizdy "depeszowców", które, ku memu zaskoczeniu, pojawia³y siê i tak sporadycznie. Ju¿ sam fakt wspólnego od¶piewania An honest mistake - utworu otwieraj±cego debiutanck± p³ytê zespo³u - by³o mi³a niespodziank±, szczególnie dla samych artystów. No, ale w koñcu dali za wygran± i po¿egnali siê. Hala nadal nie by³a pe³na. Setki ludzi wci±¿ czeka³y na wej¶cie. A tymczasem znowu zapali³o siê ¶wiat³o i techniczni wbiegli na scenê, tym razem czyni±c przygotowania do podró¿y, na któr± wszyscy czekali.
W czasie przerwy z g³o¶ników wydobywa³a siê muzyka i¶cie kosmicznie elektroniczna. Po prostu kolejny DJ set Martina - oczywi¶cie genialny. Bêd±c pod wp³ywem jego uroku, przez pewien czas pozostawa³am odciêta od reszty t³ocz±cych siê wokó³ mnie ludzi. Wkrótce z tego stanu wytr±ci³ mnie kolega Goth, stoj±cy tu¿ obok. Wysoki, o czarnych rozproszonych na czubku g³owy w³osach, z i¶cie "smithowym" makija¿em na oczach - oto i ca³y Pawe³, kolega, z którym wszczê³am o¿ywion± dyskusjê na temat wielokrotnie przeze mnie poruszany - dotycz±cy muzyki gotyckiej i refleksji, jakie ze sob± niesie. Co jaki¶ czas oboje te¿ zachwycali¶my siê piêknem muzyki p³yn±cej z g³o¶ników. Sympatycznie. Kolega Goth wykazywa³ równie¿ chêæ dalszej integracji po koncercie, pytaj±c, czy nie do³±czy³abym do niego i jego kolegi na after party. Siostra jednak zmierzy³a mnie swym prawniczym wzrokiem, wiêc prêdko i grzecznie odmówi³am, ¿a³uj±c oczywi¶cie, ca³kiem szczerze.
Ja sama pasowa³abym do niego pod wzglêdem wizualnym - d³uga czarna sukienka, czarna d³uga tunika, czarne paznokcie i bordowa szminka! £adny ze mnie Goth na koncercie Depeche Mode by³. Jednak nie mog³am siê powstrzymaæ - strój wygodny, a przy tym jak¿e niejednoznaczny!
Emocje ros³y, melodie powoli przeistacza³y siê w drapie¿ne intro. Nikt ju¿ nie my¶la³ o niczym. Wszyscy spogl±dali z nadziej± na scenê. Hala siê zape³ni³a. Jeszcze ostatnie sekundy niepewno¶ci, ostatecznych przygotowaæ do podró¿y! Zapieli¶my pasy i!
Ciemno¶æ. Jakie¶ kszta³ty. Tak, to Oni! Przera¼liwy d¼wiêk syren, chaos po¶ród nas, ba³agan w umys³ach, jednak wci±¿ jeden cel. Podró¿ siê rozpoczê³a, kiedy tylko jeden z Mistrzów Ceremonii ukaza³ siê nam, wpad³ na scenê i natychmiast gwa³townie chwyci³ za mikrofon. A pain that I`m used to - drugi singiel, pochodz±cy z wydanej niedawno p³yty. Przypominaj±cy nieco Dead of night - ze wzglêdu na syreny. Oczywi¶cie fakt, ¿e piosenka pochodzi³a z nowej p³yty, nie przeszkadza³ rozwrzeszczanej publiczno¶ci w skutecznym zag³uszaniu wokalisty i zarazem jednego z przewodników tej podró¿y. Dave Gahan by³ w swoim ¿ywiole. Pe³en energii, swym entuzjazmem szybko zarazi³ ca³± publikê, zakochan± w nim bez pamiêci. Ju¿ wtedy, podczas wykonywania pierwszych piosenek, mia³ and nami wszystkimi pe³n± w³adzê. Na ka¿dy jego gest reagowali¶my wrzaskiem, brawami, okrzykami - czy to zdjêcie marynarki, koszulki, czy tez wykonanie niepowtarzalnego Dave dance! To On mia³ nad nami kontrolê, wszyscy inni po prostu reagowali tak, jak On tego chcia³. Jednak zmusza³ nas do tego tak, ¿e my¶leli¶my, i¿ to nasza wola. Jednak podczas koncertów tego zespo³u nie ma czego¶ takiego, jak w³asna wola. Jest natomiast to urocze i najs³odsze b³êdne ko³o, w jakie wpada zarówno zespó³, jak i doskona³a publiczno¶æ. Nie ma odwrotu, trzeba siê poddaæ Gahanowi. Po prostu inna opcja nie istnieje. Na koncertach tego zespo³u nie ma miejsc dla takich, którzy z jaki¶ anormalnych przyczyn byliby w stanie opieraæ siê czarom mistrza Martina i Dave`a.
Nie by³o s³abych momentów. Koncert by³ doskona³y - od pocz±tku do koñca. Oczywi¶cie widaæ by³o, i¿ panowie s± ju¿ zmêczeni kolejnym koncertem. To jednak nie zmniejsza³o ich zaanga¿owania. Dave szala³, biega³, skaka³, krzycza³, zaprasza³ nas to wspólnej zabawy. I nie musia³ nalegaæ. Andy, który zazwyczaj sta³ spokojnie za swoim syntezatorem, od czasu do czasu równie¿ dawa³ siê ponie¶æ emocjom. Jak¿e mo¿na by³o nie zareagowaæ w ten sposób na widok zaanga¿owania publiczno¶ci? Byli¶my wspó³twórcami tego koncertu. Co jak co, ale Polacy stanowi± cudown± publiczno¶æ. Nie by³o piosenki, której nie od¶piewaliby¶my zgodnym chórem tysiêcy garde³. Czasem g³o¶niej, czasem ciszej. Niejednokrotnie Dave pozwala³ widzom samodzielnie wykonaæ refren, czy nawet zwrotkê - jak w przypadku Just can`t get enought. Jednak zazwyczaj wymuszali¶my to - po prostu zag³uszali¶my g³os wokalisty. Zespó³ by³ wyra¼nie w niebo wziêty. Widaæ to by³o po minach Gahana i Martina, ich spojrzeniach i u¶miechach. Czy czêsto Dave powtarza swej publiczno¶ci, ¿e jest "great audience"? Chyba nie. Sam wokalista biega³ od strony prawej do lewej, od czasu do czasu wyskakuj±c na wybieg, pozwalaj±c fanom rozkoszowaæ siê jego bosk± sylwetk±. Nieustannie d¼wiga³ ze sob± statyw, wymachuj±c nim i zachêcaj±c tym samym widzów do g³o¶niejszego ¶piewu. Dosz³o nawet do tego, i¿ Dave nami dyrygowa³. Mo¿e i chwyt stary i znany, jednak lubiany i oczekiwany.
A jak to z Martinem? No có¿, najprzyjemniejsze zawsze zostawiam sobie na koniec. Ten koncert tylko pomóg³ mi zrozumieæ, kto jest dla mnie najwa¿niejszy w Depeche. Otó¿ to w³a¶nie ten niepozorny niski blondyn, który podczas koncertu przyodzia³ czarne skrzyd³a (w koñcu trasa anielska), oraz czapkê z irokezem. Makija¿ - jak najbardziej. I g³os! G³os prawdziwego anio³a. Podczas Damaged People nieco dr¿±cy i jakby niepewny, ³ami±cy siê i pe³en wzruszenia. Jednak znacznie pewniej brzmia³ ju¿ podczas Home. Obie piosenki od¶piewane przed chór depechowych skowronków. Ja sama podczas Damaged People nie kry³am ³ez, po prostu nie potrafi³am d³u¿ej wytrzymaæ. Jednak najpiêkniejsze wci±¿ by³o przed nami. Otó¿ w³a¶nie - Shake the disease. Akustyczna wersja, tylko Martin i pianino, co¶ na wzór Sister of night z poprzedniej trasy. Spodek po raz kolejny zosta³ roz¶wietlony przez setki telefonów komórkowych i zapalniczek. I oczywi¶cie g³o¶ny chór, wtóruj±cy dzielnie Martinowi. I musze to powiedzieæ - to by³± najpiêkniejsza, najbardziej przejmuj±ca wersja Shake the disease, jak± kiedykolwiek s³ysza³am. Nie muszê chyba wspominaæ, i¿ po raz kolejny flaga okaza³a siê byæ dobr± chusteczk±. Jednak nie to by³o najcudowniejsze. G³o¶ne, d³ugie, nieprzerwane skandowanie i wywo³ywanie imienia Martina. Mar-tin, Mar-tin! Publiczno¶æ nie mog³a siê opanowaæ, ja równie¿. Przez moment wydawa³o siê, ¿e Martin Lee Gore skrad³ podstêpnie ca³± chwa³ê zespo³owi. By³ mile zaskoczony, kiedy kilka tysiêcy ludzi wo³a³o jego imiê. Jego u¶miech! I skromne spojrzenia! Ten cz³owiek jest po prostu cudowny.
Wróci³ Dave, wróci³ dawny ³ad i porz±dek. A razem z nim per³y, takie jak Behind the Wheel, Policy of truth czy chocia¿by I feel you. Oczywi¶cie wykonanie starszych piosenek wprawi³o w zachwyt wszystkich. i pobudzi³o do dzia³ania. Chór sta³ siê g³o¶niejszy, coraz bardziej niezno¶ny. To wyra¼nie spodoba³o siê zespo³owi.
Prze³om nast±pi³ ju¿ przy Enjoy the silence i Personal Jesus. Obie te piosenki wywo³a³y wybuch wszelkiego rodzaju pozytywnych emocji na widowni, wprawi³y w zachwyt wszystkich. Nieco zmieniona, przed³u¿ona wersja Enjoy the silence, wykonana oczywi¶cie wspólnie z zespo³em, uciekaj±ce obrazy na telebimach, taniec Dave`a i! Có¿, kolejna czê¶æ trasowego schematu - Mistrz Ceremonii podchodzi do Andiego, opiera siê o jego maszynê i tym samym zwraca na niego uwagê oszala³ej publiczno¶ci. Kilka spontanicznych s³ów, pocz±tek drugiej zwrotki, powtarzany w nieskoñczono¶æ, samodzielnie zupe³nie, refren! Natomiast Personal Jesus to ju¿ inna bajka. Jeden z najg³o¶niej od¶piewanych przez publiczno¶æ utworów. I jeden z tych, w które w³o¿yli¶my najwiêcej serca. Reach out and otuch faith! Tak, wtedy dotyka³am mej wiary. Unosz±c d³onie ku Gahanowi mia³am wra¿enie, jakbym w³a¶nie wznosi³a mod³y ku memu bóstwu. Tak chyba my¶leli wówczas wszyscy. A zdanie, wielokrotnie powtórzone, ci¶nie mi siê na usta do tej pory.
A jednak zespó³ ¶mia³ opu¶ciæ scenê. Wówczas widownia okaza³a swe niezadowolenie. To nie mia³ byæ koniec, to nie móg³ byæ koniec. Krzykami, wrzaskami, skandowaniem nazwy zespo³u - ka¿dy inaczej i na swój sposób chcia³ przywo³aæ zespó³ na scenê. I wrócili. Pocz±tkowo samotny Martin, w³a¶nie z wychwalanym wy¿ej Shake the disease. A nastêpnie wspomniane wcze¶niej Just can`t get enough, kolejne "that`s right!" Gahana, szaleñstwa ci±g dalszy. Ob³êd i wrzaski, d³onie w górze, szaleñczy taniec! By³o naprawdê coraz gorêcej. I w³a¶nie wtedy nadesz³o Everything counts. Nie mam pojêcia, jak d³ugo ¶piewali¶my ostatnie zdanie piosenki. Na pewno rozbrzmiewa³o ono d³ugo po tym, jak zespó³ przesta³ graæ. Wówczas pokazali¶my, jak ogromnym organizmem jeste¶my. Jednorodnym, samowystarczalnym, a jednak uzale¿nionym od tego w³a¶nie zespo³u. Podczas Everything counts to widownia pokaza³a sw± potêgê. Doceni³ to zespó³. Jednak! po¿egna³ siê. To naprawdê by³o po¿egnanie. D³ugie i uroczyste, bardzo wylewne. Tak! jakby ju¿ nie mieli wróciæ. Ale to nie mia³o tak siê skoñczyæ! Co to, to nie! Có¿ za banda okropnych, perwersyjnych i nieczu³ych drani! Spodek dr¿a³, oklaski, nawo³ywanie! Jednak niektórzy utracili wiarê, zdobyt± kilkana¶cie minut wcze¶niej. Udali siê po p³aszcze. Mimo wszystko wiêkszo¶æ z nas ¶lepo wierzy³a w dobroæ zespo³u. Czekali¶my. Wierno¶æ i lojalno¶æ obowi±zuje nie tylko fanów, drodzy panowie! Ale i tym razem modlitwy zosta³y wys³uchane. Chocia¿ (podobno) kolejnego bisu nie by³o w planie, oni wyszli. Nie z byle czym. Never let me down again - otoczona czci± niemal¿e pie¶ñ Depeche Mode, od¶piewana g³o¶no, bardzo g³o¶no. I d³onie w górze, tysi±ce par d³oni, machaj±cych tak, jak nakazywa³ ich guru. Kolejne zespolenie my¶li, czynów i uczuæ. Kolejne ³zy. I okrzyk rozkoszy. I szczê¶cia. I wszelkiego zatracenia.
Wybieg. On - Dave, i Martin. Oboje razem, w³a¶nie tam, po¶ród nas. Guru i anio³, blisko siebie, przed naszymi oczami wyczarowali najpiêkniejszy spektakl i pokaz uczuæ, jakiego mo¿na oczekiwaæ na koncercie. Nawet nie - taki mo¿na tylko wy¶niæ. Ale my wtedy ¶nili¶my. Goodnight lovers. By³am naprawdê blisko wybiegu, zaledwie 2-3 metry. Widzia³am ich dok³adnie. Razem z koleg± Gothem krzyczeli¶my co¶, nie pamiêtam, co dok³adnie. Martin ju¿ wtedy delikatnie ucisza³ wszystkich, jak w piosence. Jednak my nie s³yszeli¶my tego. A on! Tak, na pewno skierowa³ siê w nasz± stronê. Nie tylko my byli¶my niepos³uszni, do³±czyli do nas inni. Ale to by³o w naszym kierunku! On! uciszy³ nas jeszcze g³o¶niej, z lekkim u¶miechem, k³ad±c palec na ustach. "Ciiiiiiiiii"! U¶miechnê³am siê i postanowi³am podporz±dkowaæ woli w³adcy.
Kolejna ballada. A te boskie istoty jej zakoñczenie od¶piewali objêci, jakby chc±c zobrazowaæ tre¶æ, nie pozostaæ go³os³ownymi! Objêci Dave i Martin - to widok, którego nie zapomnê, który bêdzie do mnie powraca³ ka¿dej nocy, wraz z ³zami Roberta Smitha. Piêkna pie¶ñ, urocze i s³odkie zakoñczenie. Tyle lat razem w zespole. I nadal s± razem. To musi co¶ oznaczaæ. Zakoñczenie Goodnight lovers nie by³o perwersyjn± gr±. By³o publicznym okazaniem tego, co jest miêdzy nimi. Nie tylko zespó³. Ponad dwadzie¶cia wspólnie spêdzonych lat, pe³nych wzlotów i upadków tej anielskiej przyja¼ni.
Stanêli wszyscy razem. Sk³onili siê z ka¿dej strony, trzymaj±c siê za rêce. Publicznosæ krzycza³± pzrez ³adnych kilka minut "dziê-ku-jemy!". Dave, Martin i Andy nie wiedzieli i nie mogli rozszyfrowaæ, co to znaczy. W koñcu jednak jako¶ z tego wybrnêli. Dave i Martin, przymajac sie za ramiona, zaczêli podskakiwaæ w rytm "dziê-ku-jemy". Niesamowite. Nastêpnie ka¿dy z osobna ¿egna³ siê z rozhisteryzowan± publiczno¶ci±. Oci±gali siê przez moment, po czym odeszli. Jednak musieli siê dobrze bawiæ, doceniæ nasz....fanatyzm? Ale warto by³o.... Dla tego "great audience"... I dla u¶miechów ca³ej ¦wiêtej Trójcy... Dla tych wzruszonych spojzreñ Martina, nie mogacych uwierzyæ. Czyli nasz± mi³osæ. Dali nam swoj±.
Zapali³y siê ¶wiat³a. Podró¿ dooko³a ¶wiata zakoñczy³a siê bezpiecznym powrotem. Za ziemiê, do szarej rzeczywisto¶ci.
Jeszcze kilkana¶cie sekund, a Spodek uniós³by siê w przestworza. Dr¿a³ niespokojnie od godziny 21:00, porusza³ i wyrywa³ ku górze. Jednak opu¶cili scenê o te kilka sekund za wcze¶nie! By³am w niebie, dosiêg³am wiary, spotka³am mojego personalnego Jezusa. Do¶wiadczy³am niewypowiedzianej rozkoszy, by³am obecna na obwitej i nieskoñczonej uczcie duszy. Poczu³am spe³nienie i wszechogarniaj±c± fale rado¶ci i nadziei na nastêpn± ucztê, tam, na polach elizejskich. W¶ród nich, wszystkich tych idealnych fanów, z nimi, z tym w³a¶nie zespo³em snów i podró¿y do gwiazd.
Kolejny raz spad³am z nieba. Jednak nie by³o to a¿ tak bolesne. Spodek opuszcza³am z ciê¿kim sercem, wielokrotnie ogl±daj±c siê za siebie. Nie ¿a³owa³am niczego, nawet zdartego gard³a. Niczego, nawet niesubordynacji wobec nakazu Martina. To wszystko mia³o sens, g³êboki, niezbêdny, by doznaæ pe³nego spe³nienia. Wysz³am na miêkkich nogach, wci±¿ nie mog±c uwierzyæ, ¿e to wszystko nie by³o tylko snem. To wydarzy³o siê naprawdê. Wci±¿ trudno mi przyj±æ do wiadomo¶ci fakt, ¿e widzia³am u¶miech Gahana, wzruszenie na twarzy Martina, zachwyt w oczach Andiego! Doznanie tak zmys³owe i niepowtarzalne musi byæ swoistym snem, tajemnic±, prze¿yciem mistycznym i niepojêtym. Takie bowiem pozostaj± w pamiêci najd³u¿ej. Do samego koñca. Ja bêdê z nimi do koñca. Jak i inni. Wierni wierze, gotowi umrzeæ w jej imieniu. Armia bogów, wyznawcy tajemnic, czciciele magii i elektronicznego piêkna, a tak¿e subtelnej perwersji i skrytych namiêtno¶ci, którymi przes±czone s± teksty, jak i dr¿±ce g³osy je ¶piewaj±ce. Tak, dziêkujê Wam, ¿e pokazali¶cie mi, gdzie tak naprawdê nale¿ê, gdzie jest mój dom!

"When you born a lover, you born to suffer, like all soul Sisters and soul brothers!"
Oby sen trwa³ wiecznie, a ja razem z nim, w nim i z Nimi.

I jeszcze co¶. Co¶, czego nie zapomnê nigdy - Dave Gahan upad³ pzred nami na kolana i w³a¶ciwie z³o¿y³ g³êboki uk³on. Bardzo g³êboki. Nie pamiêtam, podczas której piosenki... Mo¿e dowiem siê na forum. Jednak Zrobi³ to, Martin równiez pad³ na kolana.
Ponad to - polskie "ooooooooo" na Just can`t get enough...
I szaleñczy lot Gahana.... A je¶li co¶ mi siê przypomni - napiszê pó¼niej.

A oto i kilka ikon, pochodzacyh z tego koncertu - niestety, nie mojego autorstwa. Zabrano mi na wej¶ciu aparat.....
















Komentuj (0)

Link :: 16.03.2006 :: 15:01
After but still in.... - 2 dni po koncercie...

No i nic - nie posz³am do szko³y, wsta³am o 14:30, budzona by³am o 9:00 przez Ize, która chcia³a, zebym przyjecha³a do Koszalina (w celu przygotowywania pokazu z dojcza)... Tak, tak - Iza przesadzi³a, no ale ona zawsze siê wszystkim za bardzo pzrejmuje... Niemal¿e mnie zwymy¶la³a za to, ¿e odsypiam koncert :P. No ale wybaczamy jej, w koñcu nie by³o jej w³a¶nie tam, z nami... Santiago, powstrzymaj siê od komentarzy :P.
Anyway, chcia³abym co¶ dopisaæ do popzredniej notki - kilka rzeczy mi siê przypomnia³o :D.

1. Dialog Martina i Dave`a. Komiczny do bólu, niby d¿entelmeñski, ale widaæ by³o, ¿e panowie maj± z tego niez³y ubaw. To chyba ¶wiadczy o tym, jak dobrze siê w¶ród nas czuli :D.
2. 2 razy "great audience"! Tego nie by³o podczas tej trasy! Katowice rz±dz±!
3. Martin to jest kto¶... Wszyscy do tej pory u¶miechaj± siê na my¶l o jego biegu do mikrofonu, czy te¿ wystawieniu jêzyka podczas Enjoy the silence... No i na¶ladowa³ krok Dave`a, biegajac za nim z gitar± ;).
4. Chór wykona³ "aaaaaaaaaaa" przed Shake the disease - cudowne, chyb oryginalny pomys³ Polaków.
5. By³y niez³e momenty podczas World in my eyes i Behind the wheel - Gahan poleci³ podczas pierwszej piosenki r±czkami zbudowaæ oczy, a podczas drugiej z³apaæ w powietrzu niewidzialn± kierownicê :D.
6. Andy to dopiero showman! Te jego szaleñstwa i wychodzenie zza maszyny... Ale fakt - tylko udaje, ¿e gra XD.
7. VIPy nasze polskie drogie pzresiedzia³y ca³y koncert - niektóre powychodzi³y po Enjoy the silence :P.
8. DJ set przed wystêpem Depeche Mode by³ genialny... W³a¶nie ¶ci±gam - niczym odliczanie do wybuchu! Oczywi¶cie oba DJ sety s± Martina : ).

Zapewne c.d.n.
Komentuj (0)

--
C
U
S
2006-03-17 22:18
Temat postu: Depeche Mode - Playing The Angel Tour 2006
ciachu


forum admin
postów: 823

Depeche Mode - Playing The Angel Tour 2006



wydarzenie: Depeche Mode - Playing The Angel Tour 2006
data: 14 marzec 2006
miejsce: Spodek - Katowice (Polska)
support: The Bravery



tracklist:
Intro
A Pain That I'm Used To
John The Revelator
A Question Of Time
Policy Of Truth
Precious
Walking In My Shoes
Suffer Well
Damaged People
Home
I Want It All
The Sinner In Me
I Feel You
Behind The Wheel
World In My Eyes
Personal Jesus
Enjoy The Silence
Pierwszy bis:
Shake The Disease
Just Can't Get Enough
Everything Counts
Drugi bis:
Never Let Me Down Again
Goodnight Lovers


Pisanie relacji po koncercie depeche mode w Katowicach to jak balansowanie nad przepa¶ci±.
Po pierwsze, dlatego, ¿e ca³a Polska to widzia³a, po drugie pisanie o czym¶, co ociera siê o idealn± doskona³o¶æ mo¿e zaprowadziæ w ¶lep± zau³ek. S³owa, ¶wietnie, bosko, rewelacyjnie, piêknie, cudownie, nieziemsko zaczynaj± brzmieæ tak samo, w zasadzie nic ju¿ nie znacz±c i nic nowego nie wnosz±c do tego, co uda³o siê nam zobaczyæ w ten zimny, ale tylko na dworze marcowy wieczór.

"Spodek odlecia³ w kosmos" - to zdanie idealnie pasuje do tego, co wydarzy³o siê 14.03.2006 roku w Katowicach. Swoistego rodzaju Odysseya kosmiczna (pomimo obrzucania b³otem tej agencji, dziêki nim mieli¶my DM) gdzie Spodek unosi³ siê przynajmniej przez dwie godziny nad ziemia.
Energiê, która w tej chwili drzemie w zespole i wybucha ze zdwojon± moc± na koncercie mo¿na porównaæ do ¶redniej wielko¶ci elektrowni.
Energiê, która za¶ drzemie w fanach i ujawnia siê na koncercie to ju¿ elektrownia atomowa.
Czy nie zabrzmi zbyt bezczelne stwierdzenie, ¿e najlepsz± publiczno¶æ zespó³ ma w POLSCE?!
Je¶li starzy "wyjadacze" koncertowi, mam na my¶li osoby, które potrafi± "zaliczyæ" po piêæ koncertów jednej trasy mówi±:
"TO MÓJ NAJLEPSZY KONCERT, W ¯YCIU" - to trzeba mieæ respekt zarówno do tych s³ów jak i do wydarzenia okre¶lanego tymi s³owami, no chyba, ¿e jest to jeszcze szok po koncertowy.
Obieca³em sobie, ¿e nie bêdê opisywa³ poszczególnych utworów, bo chyba nie wypada, ze wzglêdu na szacunek zarówno dla wykonawcy jak i potencjalnego fana, któremu podoba siê zupe³nie, co innego ni¿ kolejnej zapytanej osobie o to samo.
Móg³bym napisaæ, ¿e najgorsze wykonanie wieczoru to... albo to i tamto, tylko po co?
Koncert w Spodku obali³ kilka mitów dotycz±cych zespo³u.
Mit g³ówny - to stwierdzenie: "Nic w zespole nowego siê nie dzieje, ci±gle to samo, ta sama set lista, takie samo wykonanie utworów".
Istotnie takie wra¿enie mo¿na odnie¶æ po przes³uchaniu kilograma czy dwóch nagrañ bootlegowych, bo jest ich ju¿ w tej chwili tyle, ¿e mo¿na liczyæ nie w sztukach a wrêcz w kilogramach.
Te osoby, które ju¿ w tym roku by³y na innym koncercie ni¿ Katowice zapewne dostrzeg³y mo¿e nie rewolucyjn± przemianê w kilku utworach, ale ich znaczn± rozbudowê, nowe aran¿acje czy tzw. smaczki.
Szczególnie dotyczy to partii odgrywanych przez muzyków sesyjnych Christiana Eignera - perkusja i Petera Gordeno - klawisze. Dodatkowo wyrasta nam Gordeno na pierwszorzêdny boczny wokal.
Te nowo¶ci s³yszalne by³y doskonale zw³aszcza w takich utworach jak: "Just Can't Get Enough" czy "Everything Counts", choæ swobodna interpretacja "Shake The Disease" równie¿ zalicza siê do tych nowo¶ci. Mit drugi - "zespó³ jest coraz starszy, coraz wiêcej zagranych koncertów, rado¶æ z grania i energia ze sceny ju¿ nie ta sama".
Z tego mitu sprawdzi³y siê tylko dwa, kalendarza nawet depeche mode nie cofnie - choæ kto wie ;-)
Ilo¶æ koncertów oczywi¶cie, ¿e ro¶nie, reszta natomiast obalona, na temat energii p³yn±cej ze sceny ju¿ by³o, natomiast rado¶æ grania. Ju¿ dawno nie widzia³em tak roze¶mianego Martina. Mówiê tak, jakby miesza³ dwa piêtra ni¿ej w moim bloku, ale kto by³ ten widzia³ i potwierdzi. Co do Dave, no có¿ chcia³bym byæ w jego wieku w takiej formie, mo¿e oczu malowaæ nie bêdê, ale miêsieñ piwny chcia³bym mieæ Gahanowy ;-)

Mit trzeci - Andy Fletcher gra! By³y przypuszczenia, ¿e Fletch za t± konsolet± stawia pasjansa, lub pogrywa w inne gierki. Uk³ad widowni w Spodku ma to do siebie, ¿e widaæ to, co siê chce zobaczyæ. Do tego trzeba dodaæ, ¿e zachowanie sceniczne pana, Fletchera jest pierwszorzêdne i jako¶ nie potrafiê sobie wyobraziæ zespo³u bez niego. Z³o¶liwcy powiedz± - "a bez Alana Wildera potrafisz?"

Mit czwarty - dotycz±cy wymiany pewnych utworów z set listy. Niestety tutaj zgodzê siê po czê¶ci, przynajmniej jeden jak nie dwa utwory i to niestety z p³yty PTA, nadaj± siê zdecydowanie do wymiany. Nie powiem które, krzyknê za to "gdzie do cholery jest "LILIAN" i "NOTHING'S IMPOSSIBLE"?!
Na zakoñczenie tej mitologii, jeszcze jeden mit, który niestety nie zosta³ obalony, dotyczy kulturalnej i odpowiedzialnej ochronie koncertu.
To jest po prostu chore, zarówno sposób wpuszczania, rewizji czy rzucania siê w t³um na fanów, aby wyj±c komu¶ bateryjki z aparatu. Tutaj siê nic nie zmieni, bo firma "Fosa" ma chyba do¿ywocie w Spodku, tylko wymiana na inn± czuj±ca koncert firmê mog³aby polepszyæ sytuacje. Nadal jeste¶my w Polsce i nawet do naszych po³udniowych s±siadów nam daleko.

Ci±gle dobór supportu jest dla mnie niezrozumia³y. Nie abym mia³ co¶ do zespo³u The Bravery, takie gitarowe granie jest mi zupe³nie obojêtne i wywo³ywa³o chyba podobne odczucia u innych a to nie o to chodzi.
Inna nazwa supportu to "rozgrzewacz". Czy kogo¶ ta kapela rozgrza³a? Przynajmniej tym razem nasza kochana publiczno¶æ by³a wyj±tkowo tolerancyjna.
Depeche Mode rozstawili swoj± kosmiczn± scenê, troszeczkê mniejsza ni¿ zazwyczaj, wybieg krótszy a ilo¶æ ekranów równie¿ zmniejszona, czy to odbi³o siê znacznie na atmosferze koncertu?
Nie d³ugo¶æ wybiegu jest tutaj wa¿na (czyta³em nawet gdzie¶, ¿e kto¶ policzy³ ilo¶æ kroków, które pokonuje Dave na wybiegu) czy ilo¶æ ekranów, choæ mi³o jest zobaczyæ swoj± twarz podczas "Everything!" na jednym z nich. Tutaj ci±gle najwa¿niejszy jest cz³owiek. Nawet s³ynna ju¿ kula sceniczna nie wzbudza we mnie jaki¶ szczególnych emocji. Mam wra¿enie, ¿e to nie do koñca dopracowany temat, ma³o to efektowne, a je¶li mia³o w jaki¶ sposób nawi±zywaæ do s³ynnej srebrnej cytryny z trasy POPMART U2 to lepiej pomilczê, (czytaj pomys³ A.Corbijna).
Najlepsze fragmenty koncertu - przerwy pomiêdzy utworami. Naturalnie to ¿art, ale cos w tym jest. Jak siê teraz s³ucha fragmentów nagrañ z tego koncertu i s³ychaæ skandowanie Depeche Mode, Martin, Dave Gahan, to ciarki chodz± po plecach. Koñcz±ce koncert -DZIÊKUJEMY po³o¿y³o mnie na deski.
POLSCY FANI 14.03.2006 wygrali nieoficjalne ¶wiatowe zawody w konkursie na perfekcyjn± publiczno¶æ koncertow±.
Wracaj±c jednak do najlepszych chwil, oczywi¶cie obydwa bisy. Nie potrafiê opisaæ "NEVER!" nawet nie próbuje, kto¶, kto w tym momencie by³ obojêtny na to, co dzia³o siê w Spodku, niech wiêcej biletów na Depeche Mode nie kupuje. Robi krzywdê sobie, marnuje swój cenny czas oraz krzywdzi tych, którym nie uda³o siê kupiæ biletów i oddaliby wiele, aby byæ na jego miejscu.
"Goodnight Lovers" - po prostu cacuszko. Widzia³em tych, co p³akali, i jako¶ powodu do wstydu z tego ty³u byæ nie powinno, bo i có¿ to za wstyd okazywaæ emocji w takiej chwili.
"Personal Jesus" i "Enjoy The Silence", nieroz³±czna para od wielu lat. Wydaje siê, ¿e ju¿ nic nowego nie mo¿na wymy¶liæ z tymi utworami, a jednak. Jakie to przyjemne uczucie krzyczeæ! "Reach out and touch faith" czy ¶piewaæ razem ze wszystkimi - "All I ever wanted All I ever needed"
Mam szczególny sentyment do tego utworu, i kiedy nie graj± "Stripped" to jest mój dobijacz, po którym trzeba dzwoniæ pod numer 999, butlê tlenow± na wynos jedn± proszê.
"World In My Eyes" - szkoda, ¿e w ¶rodku utworu bity siê pomiesza³y, ale za to jak przyjemnie by³o popatrzeæ i pos³uchaæ jak Gahan elegancko wybrn±³ z opresji. Mo¿e to wina Fletchera któremu rêce siê zatrzês³y na widok zbli¿aj±cego siê Dave! "no znów bêdê musia³ przybiæ mu pi±tkê" ;-)
"I Feel You" - wiele siê nie pomylê, je¶li powiem, ze to kawa³ek, przy którym Dave najbardziej prze¿ywa i wraca ca³ym sob± do trasy "Devotional".
Odkrywam ten kawa³ek na nowo, podczas trasy, z SOFAD na sztandarach, rozk³ada³ mnie ten numer na czê¶ci zamienne, potem by³y chude lata i lekka obni¿ka (moim zdaniem) wykonania tego utworu przy trasach Singles i Exciter, a teraz?
Teraz d³ugo zbiera³em te swoje czê¶ci zamienne z p³yty, bo rozsypa³y siê na dobre.
Nie bêdê ukrywa³, ¿e nie nale¿ê a¿ do takich entuzjastów popisów wokalnych Martina, ale przy "Home", lody pêkaj±. Ktos nawet powiedzia³, ¿e tym utworem Martin ukrad³ Dave show. Mia³ sporo racji. To w³a¶nie po tym utworze da³o siê s³yszeæ Martin! Martin! Martin!
"Precious" - mia³em nie wspominaæ o s³ynnej akcji, ale skoro jeste¶my ju¿ przy tym utworze.
¦wiate³ka - piêkne, chcia³oby siê jeszcze wiêcej, ale to, co by³o robi³o niesamowite wra¿enie, szczególnie jak siê stoi na p³ycie i odwróci wzrok na trybuny - MAGIA.
Kartki D M, niewypa³, nie wracajmy do tematu, r±czki na "Precious" - " w ge¶cie niepos³uszeñstwa fanów". Có¿, równie dobrze mogli¶my przynie¶æ styropian, strajkowanie Polacy maj± w genach. Co¶ w tych r±czkach jednak jest, wymaga to dopracowania, z tym, ¿e utwór musi byæ odpowiedni, gdyby to wypad³o na " Damaged People", efekt by³by zupe³nie inny.
"A Question Of Time" - mam nieodparte wra¿enie, ¿e w³a¶nie od tego utworu tak naprawdê zaczyna siê na dobre koncert. Efekt jest taki, ¿e "John The Revelator" móg³by wypa¶æ jeszcze bardziej okazale, gdyby zrobiæ kosmetyczn± zmianê i przestawiæ miejscami te dwa utwory.
To wszystko s± jednak drobnostki w obliczu lewituj±cego Spodka 14 marca 2006r.
Na zakoñczenie tego felietonu podsumowanie w postaci odpowiedzi, czy Depeche Mode mo¿e jeszcze pozyskaæ nowych fanów, czy raczej dzisiejsi nastolatkowi wol± inn± muzykê.
Mia³em pod opiek± 14 letni± dziewczynê, kto¶ "black celebration" musi w rodzinie kontynuowaæ, kiedy przejdê na emeryturê. W przeddzieñ koncertu zaserwowa³em kawa³ek twórczo¶ci zespo³u video. Jednym z komentarzy by³o, "jacy oni starzy".
Naoglada³o siê dziecko wcze¶niej zdjêæ z trasy z ró¿yczka w tle i obraz wypieszczonego Dave utkwi³ w pamiêci. Tymczasem po koncercie jeszcze dobrze nie wysz³a ze Spodka a ju¿ pyta³a siê, kiedy nastêpny koncert i ca³e gimnazjalne kieszonkowe przeznaczane jest teraz na jeden cel 09.06.2006 Depeche Mode live Warszawa. Ju¿ dawno kto¶ powiedzia³, ¿e muzyka Depeche Mode ³±czy pokolenia.

--
C
U
S
2006-03-19 01:49
Temat postu: Depeche Mode
ciachu


forum admin
postów: 823

Depeche Mode
Autor: Mateusz Adamski
Bia³e spodnie, kowbojki lub Martensy, skórzana kurtka, charakterystyczne "lotnisko" na g³owie. To wszystko atrybuty fanów Depeche Mode, którzy pewnego ch³odnego marcowego dnia stawili siê w liczbie dziewiêciu tysiêcy, aby szczelnie zape³niæ katowicki "Spodek"

Obok siebie stali "fani starej daty" - którzy zespo³u zaczynali s³uchaæ jeszcze latach osiemdziesi±tych oraz nieco m³odsi wiekiem, którzy sw± przygodê z muzyk± "Depeszy: rozpoczêli od p³yty "Exciter". Uwa¿ny obserwator mia³ szansê wypatrzyæ w t³umie Justynê Steczkowsk±, Kasiê Kowalsk±, Artura Rojka, czy te¿ dziennikarzy Piotra Metza oraz Hirka Wronê.

Zespo³y rozgrzewaj±ce publikê przed wystêpami DM nigdy nie maj± ³atwej roli. The Bravery poradzi³o sobie ca³kiem nie¼le, Wykorzystuj±c przys³uguj±ce im pó³ godziny najlepiej jak umieli. Gdyby tylko akustyk potraktowa³ ich nieco lepiej. "An honest mistake", "Fearless" czy "Unconditional" podoba³y siê jednak publice, która po¿egna³a zespó³ szczerymi brawami.

Chwila oczekiwania i ryk wydobywaj±cy siê z zapchanego po dach Spodka wita na scenie Dave'a, Martina oraz Andiego. Zespó³ graj±cy w sk³adzie poszerzonym o dodatkowego klawiszowca (Martin wiêcej czasu spêdza przy gitarze) oraz perkusistê zacz±³ wystêp od dwóch utworów z nowej p³yty - "A Pain that I'm used to" i John the Revelator". Nale¿y tutaj wspomnieæ o publice, bo rzadko zdarza siê aby trzydziestoletni faceci wykrzykiwali ze ³zami w oczach teksty typu: :Dave! I love you!" itp. Ale ¿eby zrozumieæ fanów DM trzeba zostaæ jednym z nich. Wracaj±c do repertuaru, jako trzeci zabrzmia³o dynamiczne "A Question of Time" i zaraz potem "Policy of Truth". Gahan czêsto przestawa³ ¶piewaæ na kilkana¶cie sekund, pozwalaj±c wykrzyczeæ siê widzom. Widaæ by³o i¿ jest zachwycony gor±cym przyjêciem, podobnie zreszt± jak reszta zespo³u. Mniej wiêcej w ¶rodkowej czê¶ci koncertu rolê wokalisty przej±³ na chwilê Martin, aby zaprezentowaæ nam "Damaged People", "Home" oraz "Shake the Disease". Depeszowskie hity sypa³y siê jak z rêkawa. By³o "I feel you", by³o "Behind the Wheel", "World in my eyes"....wszystko o czym tylko mo¿na by³o marzyæ! Ka¿dy utwór w porywaj±cej wersji, wspomagany chóralnymi spiewami fanów. Dziêki nim nawet ograne do bólu "Personal Jesus" i "Enjoy the Silence" wypad³y niesamowicie. Wizualizacje wy¶wietlane na trzech ekranach (Ze wzglêdu na niewielkie rozmiary hali zrezygnowana ze standartowych sze¶ciu) oraz kula wiszsz±ca z boku sceny tylko potegowa³y wra¿enia.

Na bis zespó³ odgrzeba³ z zamierzch³ej przesz³o¶ci "Everything Counts" i "Just can't get enough" (Ten utwór ma ju¿ æwieræ wieku!!!). Oczywi¶cie nie mog³o zabrakn±æ "Never Let Me Down Again" z kultowym ju¿ machaniem rêkami, imituj±cych ³any zbo¿a. Dla tego momentu kiedy tysi±ce ludzi pos³usznie macha³o ³apkami w strugach ¶wiat³a warto by³o przyjechaæ do "Spodka", kupiæ bilet dziewiêæ miesiêcy wcze¶niej i odstaæ parê godzin przed wej¶ciem..Dla takich momentów je¼dzi siê na koncerty! Je¶li kto¶ nie kupi³ jeszcze biletu na czerwcowy koncert Depeche Mode w Warszawie, niech czym prêdzej biegnie do sklepu!!!

--
C
U
S
2006-03-22 11:03
Temat postu: Re: Po koncercie DM
ciachu


forum admin
postów: 823

W takich chwilach z bólem serca muszê przyznaæ ¿e uczucie zazdro¶ci jednak nie jest mi ca³kiem obce
(mo¿e jednak moja imienniczka zap³aci³a DM za pozowanie, bo jak inaczej wyt³umaczyæ ten u¶miech Martina, btw to nie pierwszy ju¿ u¶miech Gore'a w towarzystwie Kowalskiej. Natomiast biedny Fletch zas³oniêty, mo¿e wziêli go za technicznego b±d¼ menad¿era? Twisted Evil)

Podobnie negatywne uczucie ogarnê³o mnie znów gdy stanê³am przed sklepikiem, mruganie oczami nie pomog³o, ceny by³y prawdziwe tak jak prawdziwa by³a moja obecno¶æ z spodku (brakuje tylko UFO Laughing ) a do tego moje piêkne la comapaniones wzmog³y poczucie alienacji dokonuj±c zakupów tak, ¿e na jedn± przypad³o 1,5 koszulki... no ale niech im siê dobrze nosz±... w akcie desperacji my¶la³am ju¿ o przypince DM wielko¶ci paznokcia w cenie bodaj¿e z³otych 40-tu, ale w kieszeni by³y grosze s³ownie trzy wiêc nie pozostawa³o trzem Poznaniankom w sk³adzie Aga Ferry, Akhesa i m³a, nic innego jak udaæ siê na z góry upatrzone pozycje w sektorze E czerwonym. By³am mile zaskoczona ¿e pomimo i¿ sektor umiejscowiony by³ bardzo z boku widok na scenê by³ ca³kiem ca³kiem.'Nastêpn± raz±' zabra³abym jednak jeszcze lornetkê co by sprawniej kontemplowaæ the sweetest oblicze MLG.

Przez to zamarudzenie la companiones w el sklepiku a tak¿e ¼le zorganizowane wpuszczanie fanów i im podobnych przez spec s³u¿by po usadowieniu siê na krzese³kach nie musia³y¶my ju¿ d³ugo czekaæ na...

Show? tak pewnie to co siê odby³o potem, zwyk³o siê nazywaæ tym mianem. Ale to okre¶lenie jest zbyt w±skie, nieadekwatne do tego co wydarzy³o siê miêdzy 21-23, 14 marca roku Pañskiego 2006-ego.

Inny ¶wiat, dwie godzinki w swoistym raju, raju który wspólnie z muzykami kreowali¶my.

i nie chodzi mi tylko o atmosferê podczas nie¶miertelnych hiciorów ETS, NLMDA, PJ, EC ale o takie momenty jak atmosfera przy Shake The Disease (btw zawsze ogromnie chcia³am us³yszeæ w³a¶nie ten utwór na ¿ywo, ale nawet nie przysz³o mi do g³owy marzyæ ¿eby to Mart wykona³ ten utwór) kiedy wiedzia³am ¿e to wielkie wzruszenie jest udzia³em nas wszystkich, niesamowite uczucie zjednoczenia jako takiego i zjednoczenia w zachwycie kunsztem Martina, piêknem tej chwili. Podobnym piêknem urzek³o mnie wykonanie Goodnight Lovers, kiedy to Dave z Martinem zeszli na 'wybieg', ¶piewali u¶ci¶niêci i to pokazywanie na publiczno¶æ przy s³owach "like all sisters and soul brothers", wtedy pojawi³a siê taka my¶l, ¿e bêd±c t± bezimienn± t³uszcz±, mog±c nigdy ju¿ bli¿ej nie zetkn±æ siê z zespo³em, jeste¶my jednak w jakim¶ tam sensie tymi duchowymi braæmi, siostrami tak dla siebie nawzajem jak i dla samego zespo³u. Oczywi¶cie potem nas fanów znów podziel± niesnaski ró¿nego typu a dla DM ka¿dy z nas bêdzie znów cz³owiekiem bez twarzy, ale ta chwila zjednoczenia ju¿ na zawsze pozostanie w moim g³upiutkim nadwra¿liwym gronostajowym serduszku.

Kolejna refleksja zrodzona przy Goodnight dotyczy³a stosunków panuj±cych w samym zespole. Kiedy my¶lê o tym co przez tyle lat razem prze¿yli, to wydaje mi siê, ¿e je¿eli nawet nie kochaj± siê jak bracia ( w co bardzo chcia³am kiedy¶ wierzyæ) to i tak nie mog± bez siebie ¿yæ. Choæ drêcz± mnie podejrzenia na ile by³o to co zobaczyli¶my rzeczywi¶cie szczere po ostatnich niesnaskach przykrych s³owach, ile w tym by³o autentycznego, powodowanego latami - uczucia, a ile dopasowywania siê do tego czego zdaj± siê oczekiwaæ fani, czy wrêcz czego¶ w rodzaju reakcji Paw³owa "jest koncert aha to czulê siê do Martina" itd. A mo¿e to po prostu odmiana ekstatycznego stanu jaki dopada nas gapiów, tam po drugiej stronie dopada ich nastrój w stylu "kocham ciê" Na to pytanie mogliby nam odpowiedzieæ chyba jedynie sami DM, a i tak pewnie sami mieliby problem.

Kolejnym pozytywnym zaskoczeniem i przemi³ym wspomnieniem sta³ siê Just Can't Get Enough. Szlagier ma³o (jak dla mnie) ambitny, a jednak taki symboliczny i noga sama tupie. Raczej nie umie¶ci³abym go na trackli¶cie gdyby jej uk³adanie zale¿a³o ode mnie skoro jest tyle w moim mniemaniu bardziej warto¶ciowych kawa³ków, ale tym razem czeka³a mnie du¿a niespodzianka i to przede wszystkim ze strony fanów.
To ¿e siê skanduje g³ówny motyw piosenki jest oczywiste, ale to koñcowe chóralne "uuuuu uuu" którym na Speak&Spell koñczy siê Just, ju¿ mniej.
A tym czasem wspó³uczestnicy tej niesamowitej duchowej biesiady nie tylko podjêli ten motyw, ale te¿ zaczêli go ci±gn±æ zatem i DM zaczêli przed³u¿aæ ten magiczny moment dok³adaj±c od siebie bita, i jeszcze to ¿artobliwe "umc umc" Gahana Very Happy
To by³ znacz±cy moment bo poczu³am wreszcie ¿e nie muszê siê "wstydziæ".

Kiedy zaczyna³ siê koncert by³am pe³na niepokoju i nawet zawiedziona reakcj± publiczno¶ci z mojego miejsca mia³am widok na wiêkszo¶æ sektorów i to co widzia³am w tych pocz±tkach nie mog³o napawaæ optymizmem. Pojawi³a siê kolejny raz refleksja - jak to jest, ¿e Polska s³ynie z "depeszowato¶ci" ale na koncertach jako¶ zupe³nie tego nie widaæ.

Na szczê¶cie w miarê trwania wystêpu atmosfera zaczê³a siê robiæ coraz cieplejsza a¿ wreszcie gor±ca. Podziêkowania dla wszystkich tych którzy w³±czyli siê aktywne kreowanie tego wieczoru tak¿e poprzez uk³adanie liter DM (choæ muszê przyznaæ ¿e nie wiem na ile efekt by³ udany, kto¶ widzia³, kto¶ wie? ), ¶wiecenie czym popadnie w odpowiednich momentach. To w³a¶nie to swoiste prze³amanie siê fanów sprawi³o ¿e ten koncert oceniam znacznie wy¿ej ni¿ ten ze S³u¿ewca. I chyba te¿ doceni³ to sam zespó³.

you are great audience czy te¿ nasze staropolskie dziêkujê Exclamation btw kto¶ s³ysza³ to ostatnie rzucone przez Gahana czy ja mam ju¿ omamy? Jestem pewna ¿e to krzykn±³, ale moje companiones twierdz± ¿e nic takiego nie s³ysza³y.
Tak ¿e atmosfera w pewnym momencie wytworzy³a siê i utrzyma³a wspania³a ju¿ do samego koñca pomimo do¶æ przykrego faktu, którego by³am ¶wiadkiem - grupka osób zaczê³a opuszczaæ spodek jeszcze przed pierwszym bisem. A no w³a¶nie - bisy, zastanawia mnie czy dwa krótsze bisy zamiast jednego d³u¿szego to standard tej trasy, czy te¿ spowodowa³y je reakcje fanów itd.? - st±d znów pytanie - kto¶ widzia³ to na innych koncertach tej trasy, kto¶ wie?
Nie wiem mo¿e to z³udzenie, ale generalnie mia³am wra¿enie ¿e w porównaniu z koncertem na S³u¿ewcu kontakt publiczno¶ci z zespo³em by³ znacznie silniejszy.
Pewnie z czasem tych wspomnieñ z koncertu bêdzie wiêcej, trudno opisaæ tak wspania³e wydarzenie.
Na koniec wycieczki osobiste:

La Companiones - dziêkujê Wam za wszystko: za po¿yczkê która 9miesiêcy temu pozwoli³a zaopatrzyæ siê w bilet, za wspóln± podró¿, rozmowy na poziomie akademickim, za Wasz± przyja¼ñ, któr± odczuwam na ka¿dym kroku, dziêkujê tak¿e tacie Agi za umo¿liwienie realizacji tego przepiêknego snu

Ekipa poznañska w sk³adzie: Dru (nie³atwo siê dogadywaæ z gronostajem przez telefon, ale warto… siê przytuliæ ) Devoted ( nadal nie wiem o co chodzi³o z t± moj± rzekom± wielko¶ci±, ale chwile spêdzone przed Spodkiem i nie tylko te sk³aniaj± mnie do powiedzenia "vice versa"), Shine Girl (wreszcie siê pozna³y¶my, mam nadziejê ¿e pobawimy siê razem na niejednej depce, ¶wietny by³ Twój kapelusik)

Ewelinka - sexy, sexy, sexy

Ekipa £ódzka nr 1 w sk³adzie De-mo (Kochana, zrobi³a¶ mi nieziemsk± niespodziankê, ¿e w ogóle pomy¶la³a¶ ¿eby przywie¼æ dla mnie swój album, zreszt± wspania³y i bêdê musia³a go ostro rozpromowaæ) LBD. Przepraszam, ¿e rzuci³am tylko zdawkowe cze¶æ, ale musia³am siê spieszyæ co by siê nie zgubiæ

Ekipa £ódzka nr 2 w sk³adzie: Justine, Hien, DMaroco (Monszeri spad³e¶ mi jak z nieba gdy spotkali¶my siê 2-gi raz przy sklepiku - wchodzi³a w³a¶nie dolina) - a to ci by³ numer, ale okazuje siê ¿e czasem warto g³o¶no my¶leæ "czy ten ch³opak za nami to nie jest przypadkiem Hien?" ), no i warto zamieszczaæ fotki na forum, mo¿na siê poznaæ nie znaj±c siê. See You mam nadziejê soon

Ca³y czas przed i po koncercie polowa³am (lub pada³am ofiar± polowania) na forumowiczów skutkiem czego uda³o mi siê dopa¶æ/przywitaæ Agê, Sonatê, End¿i (btw. widzia³am Twoj± wypowied¼ w programie regionalnym pt. Teleplotki który zamie¶ci³ do¶æ obszern± relacjê z koncertu. P.S. a SHINE ode mnie pozdrowi³a¶? Smile ), Ankarê, Behemota, Violin, Krzychala. ¬a³ujê tylko ¿e nie mog³am byæ na after party tudzie¿ w innych okoliczno¶ciach spêdziæ z Wami wiêcej czasu

Wielki Nieobecny - Schatz - when I'm not there in spirit I'll be there, tak¿e w pewnym sensie by³e¶ obecny

Pozdorowienia tak¿e dla depesza, którego widzia³am w tej samej relacji z koncertu w której wypowiada³a siê End¿i, który w Spodku by³ z synem i jak stwierdzi³ "syn s³ucha od 12 lat bo musi, ja s³ucham od 25-u bo lubiê"

Chani Gronostaj
Forum Depeche Mode Strona

--
C
U
S
2006-03-22 12:40
Temat postu: Uczta Depeszów
ciachu


forum admin
postów: 823

Uczta Depeszów
http://www.empik.com/event.jsp?a=10&objectId=371326
2006-03-15 13:31:21

Nigdy nie przepada³em za Depeche Mode. W czasach, kiedy zespó³ ¶wiêci³ najwiêksze triumfy, s³ucha³em punka, industrialu i Pink Floyd. Depesze byli dla mnie zbyt popowi, kompletnie nie czu³em klimatu, poza pojedynczymi numerami,wiêkszo¶æ nie wpada³a mi ani do ucha, ani do serca. Z czasem zacz±³em dostrzegaæ wspólne elementy pomiêdzy Depeche Mode, a na przyk³ad Skinny Puppy czy- Cool Kids of Deeath. Tych ostatnich, nawet je¶li kto¶ jest g³uchy jak pieñ i nie wychwyci niuansów muzycznych, nietrudno po³±czyæ z DM. Pierwsza p³ytê Kulek tworzy³ Robert Tuta (Agressiva 69, Hedone), jeden z najwiêkszych wyznawców industrialu i w³a¶nie Depeche Mode. Tyle s³owem wstêpu, czas przej¶æ do wra¿eñ z koncertu, który odby³ siê 14 marca w Katowicach.

Organizacja

Na koncercie stawi³o siê 9 tysiêcy wyznawców DM. Trzeba przyznaæ, ¿e organizatorzy ca³kiem sprawnie uwinêli siê z wpuszczeniem t³umu do Spodka. Irytuj±ce mog³y byæ szczegó³owe rewizje przy przekraczaniu bramki. Szukano g³ównie aparatów fotograficznych, co jest o tyle absurdalne, ¿e praktycznie ka¿dy telefon komórkowy ma dzi¶ wbudowan± cyfrê daj±c± czêsto lepsz± jako¶æ od "ma³pek", w które zaopatrzy³a siê czê¶æ fanów. Odnalezione aparaty trafia³y do p³atnego depozytu. Ju¿ po wej¶ciu na koncert okaza³o siê, ¿e ca³a szopka z rewizjami zda³a siê psu na budê i w trakcie wystêpu widok ludzi robi±cych foty za pomoc± ma³ych cyferek mocno rzuca³ siê w oczy. Po co wiêc by³o urz±dzaæ ca³y ten cyrk?

Wspomina³em o moich punkowych korzeniach i pewnie to, co napiszê za chwilê, rozbawi wielu czytelników. Mo¿liwe, ¿e jestem obecnie stetrycza³ym piernikiem (34 lata), ale uwa¿am, ze koncerty tej rangi co wystêp DM, powinny mieæ zapewnione lepsze zaplecze. Punkty z do¶æ oble¶nymi w smaku zapiekankami czy dziwne wygl±daj±cymi p³ynami to trochê ma³o jak na imprezê tej rangi. Nie s±dzê oczywi¶cie, ¿e nale¿a³o z tej okazji odpaliæ w Spodku festiwal kuchni i alkoholu, ale punkty gastronomiczne wygl±da³y ma³o zachêcaj±co. By³o ich za to pod dostatkiem i to plus w tym minusie. A propos alkoholu: nie by³o go wcale, jakby jego spo¿ycie równa³o siê w naszym kraju wizji zespo³u - w tym przypadku DM - graj±cego do sali, na której le¿y pijana w sztok publiczno¶æ. Przyda³oby siê chyba wiêcej szacunku dla przewa¿aj±cej czê¶ci publiki, która przychodzi nie po to, ¿eby siê z³oiæ, a g³ownie po to, ¿eby pos³uchaæ ulubionych wykonawców. Pojedyncze patologiczne elementy mo¿na przecie¿ wy³awiaæ bez szkody dla przyjemno¶ci porz±dnej czê¶ci widzów. No ale to pewnie kwestia czasu i za parê lat nikogo nie bêdzie niepokoiæ s³uchacz s±cz±cy delikatnie procentowy napój wyskokowy.

Za totaln± pora¿kê nale¿y uznaæ sklepik z koncertowymi pami±tkami. Ceny w nim wziêto z jednej z gwiazdek Unii Europejskiej, zapominaj±c przy tym, ¿e jej cz³onkiem jeste¶my zaledwie dwa lata, a mo¿liwo¶ci finansowe Polaków s± dalekie od europejskich.

Wracaj±c do kolejek przed wej¶ciem nale¿y zauwa¿yæ, ¿e panowie z ochrony chodzili miedzy ogonkami i informowali o tych bramkach, przy których wia³o pustkami. W sumie wiêc je¶li kto¶ zawierzy³ panom w ¿ó³tych kubraczkach i wycofa³ siê z t³umu, móg³ spokojnie zd±¿yæ na zaczynaj±cy graæ o godzinê 20 support w postaci amerykañskiej grupy The Bravery. Kto nie zd±¿y³, nic nie straci³. Ch³opaki poha³asowali pól godziny i zaczê³o siê odliczanie do dania g³ównego, czyli wystêpu Depeche Mode przewidzianego na godzinê 21.00. Czas oczekiwania os³adza³y doskona³e ambienty lec±ce z g³o¶ników, z których mia³a zabrzmieæ gwiazda wieczoru. Cudne basy i czysty d¼wiêk rozp³ywaj±cy siê po Spodku dobrze nastraja³y do warstwy audio wieczornego show.

Panie i panowie, Depeche Mode

Trzy minuty po 21 zaczê³o siê. Zgas³y ¶wiat³a, t³um zawy³ ze szczê¶cia, na scenie pojawi³o siê Depeche Mode, a sala zadr¿a³a od d¼wiêku i aplauzu publiczno¶ci. W sumie stan taki trwa³ równe dwie godziny, wliczaj±c w to bisy. Spodek po prostu eksplodowa³.

Na pierwszy ogieñ posz³y dwa utwory z najnowszej p³yty. A Pain That I'm Used To oraz John The Revelator. Zaskakuj±ce jest dla laika, ¿e DM graj± tak ostro, i¿ trudno im obecnie przypisaæ ³atkê muzyków popowych. Czad, jaki wydobywa³ siê z instrumentów, po prostu wgniata³ w pod³ogê. Wkrótce te¿ wszelkie w±tpliwo¶ci, czy starsze utwory bêd± siê broniæ w nowej stylistyce, szybko zosta³y rozwiane.

Pomijaj±c do¶æ smêtne solowe wystêpy Martina Gore'a, ca³y koncert mo¿na by³o spokojnie potraktowaæ za show mocnej rockowej grupy. Du¿a w tym zas³uga perkusisty, który - wspomagany delikatnie przez automat - wybija³ rytm w którym momentami ginê³y d¼wiêki syntezatorów. Zawsze jednak na pierwszym planie zostawa³ wokal Dave'a Gahana i gitara Martina. Ten ostatni prawie nie dosiada³ siê do klawiszy, zmienia³ jedyne modele wiose³. Wypadek przy pracy, za jaki nale¿y uznaæ wspominan± ju¿ s³ab± dyspozycjê Martina, zatuszowa³o genialne wykonanie I Feel You. Eskalacj± mocy by³y za¶ wykonane po pó³torej godzinie wystêpu Personal Jesus i funkowo transuj±ca wersja Enjoy The Silence. Potem nast±pi³y bisy, które wbrew przedkoncertowym obawom fanów, nie zawêzi³y siê jedynie do czterech sztampowych utworów.

Na pocz±tek posz³o Shake The Disease w wykonaniu Martina. Potem zagrany w klasycznym dla Depeche Mode stylu Just Can't Get Enough i Everything Counts. Co bardziej naiwni widzowie s±dz±c, ¿e to koniec, zaczêli wychodziæ z sali i wtedy w ciemno¶ci wybuch³y d¼wiêki Never Let Me Down Again, po których nast±pi³ ostateczny fina³ koncertu z towarzyszeniem d¼wiêków Goodnight Lovers. Uczta zosta³a skonsumowana i zakoñczona. Blisko dziesiêæ tysiêcy ludzi wyruszy³o na podwieczorek w postaci Giga Afterparty.


Wra¿enia

Depeche Mode gra now±, mocn± muzykê, opart± o dobrze sprawdzone pomys³y. Nie jest to zarzut, widaæ, ¿e ch³opcy staraj± siê szukaæ nowych podniet i sposobów wyra¿ania emocji. To du¿y plus. Równocze¶nie ich styl jest pomimo eksperymentów brzmieniowych rozpoznawalny i jedyny w swoim rodzaju. To kolejny plus. Ma³o jest zespo³ów, które pozostaj±c wierne swojej wra¿liwo¶ci nie popadaj± w ¶mieszno¶æ lub nudê. Do tej w±skiej grupy nale¿y w³a¶nie DM.

Fakt, ¿e wci±¿ nie przemawia do mnie ich wra¿liwo¶æ czy stylistyka, jest moim prywatnym odczuciem, do którego mam prawo. Przyznam, ¿e stoj±c niejako z boku, obserwuj±c zarówno scenê jak i widowniê, by³em jednak pod wra¿eniem wspólnoty istniej±cej w ¶wiecie wykreowanym przez panów Martina i Dave'a. Z tych ludzi bi³y autentyczne wzruszenia, rado¶æ, smutek i poczucie jedno¶ci, które po³±czy³o trzydziesto-, czterdziestoletnich tetryków i o pokolenie m³odszych wspó³wyznawców "szybkiej mody", jak w latach osiemdziesi±tych okre¶li³a DM jedna z ówczesnych gazet muzycznych. Myli³a siê w tej ocenie bardzo, czego dowodem by³ wtorkowy koncert.

Kolejny wystêp ch³opaków z Depeche Mode ju¿ w czerwcu tego roku na stadionie warszawskiej Legii. Id¼cie na ten koncert. Nawet je¶li nie znacie b±d¼ nie lubicie tego zespo³u, naprawdê warto zobaczyæ wspólnotê depeszów podczas rytualnego obrzêdu. Niezwyk³a bije od nich moc.

minimal

--
C
U
S




Logowanie
Login has³o Nie masz jeszcze konta? Mo¿esz sobie za³o¿yæ!

© 2001-2012 by Robert Ziach C&Co. A.G.™ ® 2012 by Schwiebus.pl
Wszelkie prawa zastrze¿one.

0.047 | powered by jPORTAL 2