[Schwiebus.pl - Świebodzin na starych kartach pocztowych, stare pocztówki, widokówki, kartki pocztowe]
Google
szukaj:
Menu główne
strona główna
strona artykułów
strona newsów
forum
księga gości
katalog stron
family tree
schwiebus.2002
schwiebus.2004
Ostatnio dodane
Zamknięty ołtarz
Sukiennik świeb...
Portret miasta ...
Podróże Pekaesem ...
Spod przymkniętych ...
Los Sióstr ze Schwiebus
Tajemnice ...
Boromeuszki cd.
Historia zmian..
Sala Gotycka
Wernhera ścieżkami
Kreatywni inaczej ..
Od legendy do ..
Świebodzińska legenda
Inskrypcja z 1735
Jakub Schickfus
Obrazki z przeszłości
Publikacje..
Świebodzińskie lecznictwo
Szpital
Wokół Ratusza
Odkrycie krypty
Bibliografia
Plac w przebudowie
Najazd na Ratusz
Dekret mianowania
Nowa twarz rynku
Na bruk nie wjedziesz
Odnówmy kamienice
Konsultacje
Hubertus Gabriel
Robert Balcke
Ruch wokół ratusza
Czasowy zarząd
Przesiedleńcy 1945
Izba pamiątek
Wiekowe znaleziska
Spór wokół ratusza
Co dalej ze starówką?
Granit pod ratuszem
Kronika Schickfusa
Początki - podsumowanie
Początki oświaty
Najazd Zbąskiego
Maciej Kolbe
Świebodzińska "Solidarność"
Szczątki św. Jerzego
Pieniądze na ratusz
Początki oświaty
Granit w śródm..
Sulechów retro
Nowy Rok
Życie religijne
Odpolitycznianie ...
Ulice do poprawki
Wieża Bismarcka
Kościół pw. św. M.A.
Kościół pw. N.M.P. K.P.
Zamek ...
Eberhard Hilscher
Baron J.H. v. Knigge
Z życia mieszczan
Świadectwo urodzenia
Sukiennictwo w dziejach
Żary inwestują w starówkę
Strajk w Lubogórze w 1981 r.
Początki edukacji szkolnej
Pierwsze, szkolne lata
Kresy
Koniec niemieckiego panowania
Dramatyczne wydarzenia
Historyczne początki
Ratusz się sypie
Schwiebüssen Schwibus
Dialog a badania arche
Unikalne Cmentarzyska
100 lat temu - 1904 r.
100 lat temu - 1902 r.
Aktualizacje
Ogólniak
Cmentarz miejski
Dekomunizacja ulic
PKP chce likwidować..
Przesiedleńcy 1945
100 lat temu - 1906 r.
Spuścizna po Hilscherze
Dworzec z horroru
Piszczyński Zenon
M. v. Knobelsdorff
Archeologia okolic
J.K. Sobociński
Katalog C&Co.™
A.D. 2012
zbiór własny
katalog ulic
ostatnio dodane

2012-04-15
C&Co.™ 1208
C&Co.™ 1207
C&Co.™ 1206
C&Co.™ 1205
C&Co.™ 1204
C&Co.™ 1203
C&Co.™ 1202
C&Co.™ 1201
2012-04-05
C&Co.™ 1200
C&Co.™ 1199
C&Co.™ 1198
C&Co.™ 1197
C&Co.™ 1196
C&Co.™ 1195
C&Co.™ 1194
C&Co.™ 1193
C&Co.™ 1192
C&Co.™ 1191
C&Co.™ 1190
2012-03-30
C&Co.™ 1189
C&Co.™ 1188
C&Co.™ 1187
C&Co.™ 1186
C&Co.™ 1185
C&Co.™ 1184
C&Co.™ 1183
C&Co.™ 1182
C&Co.™ 1181
C&Co.™ 1180
C&Co.™ 1179
C&Co.™ 1178
C&Co.™ 1177
C&Co.™ 1176
C&Co.™ 1175
C&Co.™ 1174
C&Co.™ 1173
C&Co.™ 1172
C&Co.™ 1171
C&Co.™ 1170
C&Co.™ 1169
C&Co.™ 1168
C&Co.™ 1167
2012-03-22
C&Co.™ 1166
C&Co.™ 1165
C&Co.™ 1164
C&Co.™ 1163
C&Co.™ 1162
C&Co.™ 1161
C&Co.™ 1160
C&Co.™ 1159
C&Co.™ 1158
C&Co.™ 1157
C&Co.™ 1156
C&Co.™ 1155
C&Co.™ 1154
C&Co.™ 1153
C&Co.™ 1152
C&Co.™ 1151
C&Co.™ 1150
2012-03-12
C&Co.™ 1149
C&Co.™ 1148
C&Co.™ 1147
C&Co.™ 1146
C&Co.™ 1145
C&Co.™ 1144
C&Co.™ 1143
C&Co.™ 1142
C&Co.™ 1141
C&Co.™ 1140
C&Co.™ 1139
C&Co.™ 1138
C&Co.™ 1137
C&Co.™ 1136
C&Co.™ 1135
C&Co.™ 1134
C&Co.™ 1133
C&Co.™ 1132
C&Co.™ 1131
C&Co.™ 1130
C&Co.™ 1129
C&Co.™ 1128
C&Co.™ 1127
C&Co.™ 1126
C&Co.™ 1125
2012-03-03
C&Co.™ 1124
C&Co.™ 1123
C&Co.™ 1122
C&Co.™ 1121
C&Co.™ 1120
C&Co.™ 1119
2012-02-27
C&Co.™ 1118
C&Co.™ 1117
C&Co.™ 1116
2012-02-26
C&Co.™ 1115
C&Co.™ 1114
C&Co.™ 1113
C&Co.™ 1112
C&Co.™ 1111
C&Co.™ 1110
2012-02-25
C&Co.™ 1109
C&Co.™ 1108
C&Co.™ 1107
C&Co.™ 1106
C&Co.™ 1105
C&Co.™ 1104
C&Co.™ 1103
C&Co.™ 1102
C&Co.™ 1101
C&Co.™ 1100
2012-02-19
C&Co.™ 1099
C&Co.™ 1098
C&Co.™ 1097
C&Co.™ 1096
C&Co.™ 1095
2012-02-17
C&Co.™ 1094
C&Co.™ 1093
C&Co.™ 1092
C&Co.™ 1091
C&Co.™ 1090
C&Co.™ 1089
C&Co.™ 1088
C&Co.™ 1087
C&Co.™ 1086
C&Co.™ 1085
2012-02-13
C&Co.™ 1084
C&Co.™ 1083
C&Co.™ 1082
2012-02-12
C&Co.™ 1081
C&Co.™ 1080
C&Co.™ 1079
C&Co.™ 1078
C&Co.™ 1077
C&Co.™ 1076
C&Co.™ 1075
C&Co.™ 1074
C&Co.™ 1073
C&Co.™ 1072
2012-02-11
C&Co.™ 1071
C&Co.™ 1070
C&Co.™ 1069
C&Co.™ 1068
C&Co.™ 1067
C&Co.™ 1066
C&Co.™ 1065
C&Co.™ 1064
C&Co.™ 1063
C&Co.™ 1062
C&Co.™ 1061
Katalog C&Co.™
A.D. 2007
2007-03-12
C&Co.™ 1057
C&Co.™ 1056
C&Co.™ 1055
C&Co.™ 1054
C&Co.™ 1053
C&Co.™ 1052
C&Co.™ 1051
2007-03-11
C&Co.™ 1050
C&Co.™ 1049
C&Co.™ 1048
C&Co.™ 1047
C&Co.™ 1046
C&Co.™ 1045
C&Co.™ 1044
C&Co.™ 1043
C&Co.™ 1042
C&Co.™ 1041
C&Co.™ 1040
C&Co.™ 1039
C&Co.™ 1038
C&Co.™ 1037
C&Co.™ 1036
C&Co.™ 1035
C&Co.™ 1034
C&Co.™ 1033
C&Co.™ 1032
C&Co.™ 1031
C&Co.™ 1030
C&Co.™ 1029
C&Co.™ 1028
C&Co.™ 1027
C&Co.™ 1026
C&Co.™ 1025
C&Co.™ 1024
C&Co.™ 1023
C&Co.™ 1022
C&Co.™ 1021
C&Co.™ 1020
C&Co.™ 1019
C&Co.™ 1021
C&Co.™ 1020
C&Co.™ 1019
C&Co.™ 1018
2007-03-08
C&Co.™ 1017
C&Co.™ 1016
C&Co.™ 1015
C&Co.™ 1014
C&Co.™ 1013
C&Co.™ 1012
C&Co.™ 1011
C&Co.™ 1010
C&Co.™ 1009
C&Co.™ 1008
C&Co.™ 1007
C&Co.™ 1006
C&Co.™ 1005
C&Co.™ 1004
C&Co.™ 1003
2007-03-06
C&Co.™ 1002
C&Co.™ 1001
C&Co.™ 1000
C&Co.™ 0999
C&Co.™ 0998
C&Co.™ 0997
C&Co.™ 0996
C&Co.™ 0995
C&Co.™ 0994
C&Co.™ 0993
C&Co.™ 0992
C&Co.™ 0991
C&Co.™ 0990
C&Co.™ 0989
C&Co.™ 0988
C&Co.™ 0987
C&Co.™ 0986
C&Co.™ 0985
C&Co.™ 0984
C&Co.™ 0983
C&Co.™ 0982
C&Co.™ 0981
C&Co.™ 0980
C&Co.™ 0979
C&Co.™ 0978
C&Co.™ 0977
C&Co.™ 0976
2007-03-02
C&Co.™ 0975
C&Co.™ 0974
C&Co.™ 0973
C&Co.™ 0972
C&Co.™ 0971
C&Co.™ 0970
C&Co.™ 0969
C&Co.™ 0968
C&Co.™ 0967
C&Co.™ 0966
C&Co.™ 0965
C&Co.™ 0964
C&Co.™ 0963
C&Co.™ 0962
C&Co.™ 0961
C&Co.™ 0960
C&Co.™ 0959
C&Co.™ 0958
C&Co.™ 0957
Inne
forum
kontakt
bannery
download
logowanie
rekomenduj nas
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
subskrypcja
informacje o zmianach na twój mail!
Artykuły > Świebodzin od 1945 roku > Ostatnie dni niemieckiego Świebodzina

Ostatnie dni niemieckiego Świebodzina





Okolice Najbliższe
Wydania nr 02(97) luty 2005 i 03(98) marzec 2005
Ostatnie dni niemieckiego Świebodzina

31 stycznia minęło 60 lat od czasu, kiedy wojska Armii Czerwonej w wyniku działań wojennych zajęły Świebodzin. Wymieniając datę 31 stycznia 1945 r. większość z nas ma na myśli wyzwolenie Świebodzina, choć słowo "wyzwolenie" jest w tym przypadku problematyczne. Bo czy dla ówczesnych - niemieckich mieszkańców miasta było to wyzwolenia? Na pewno nie. Dla nich był to dramat, data, która zawsze kojarzyć im się będzie z wieloma tragediami, z przymusem opuszczenia domów, ziemi. Ten czas, był dla niemieckich mieszkańców naszego miasta przepełniony dramatycznymi wydarzeniami i cierpieniem. Wszyscy zostali wypędzeni ze swoich domów. Żaden z nich nie wrócił tu na stałe, jedynie niektórzy jako turyści. To były ciężkie chwile. Trzeba jednak pamiętać, że były one następstwem działań III Rzeszy, która wciągnęła świat w wir wojny. Od tej chwili w dziejach miasta rozpoczyna się nowy rozdział, który trwa do dziś. Niemniej jednak warto wiedzieć, chociażby z czystej ciekawości, jak wyglądało miasto w ostatnich dniach niemieckiego panowania, i w pierwszych radzieckiego, a w niecałe trzy miesiące później, polskiego. Co czuli niemieccy mieszkańcy? Co widzieli? Jak zapamiętali te dni? O tym we fragmentach wspomnień z niepublikowanej w Polsce książki "Schwiebus Stadt und Land in deutscher Yergangenheit" wydanej przez Margarete Rothe-Rimpler, ze znanej i cenionej przedwojennej świebodzińskiej rodziny.





Szesnastego stycznia 1945 roku na Placu Lipowym pojawiają się pierwsze wozy z uciekinierami, przybywające z prowincji Poznań. Zapakowane po sam dach ciężkie wozy z artykułami spożywczymi, ze sprzętem domowym, z workami jedzenia dla zwierząt zaprzęgowych. Niektóre z nich mają chroniący przed niepogodą dach, ale na większości siedzą marznący ludzie bez ani jednego okrycia nad sobą albo dodatkowo biegną obok. Jest przejmująco zimno. Zamieć śnieżna, minus 20 stopni. Słychać tylko dźwięk wozów z trudem przedzierający się przez śnieg. Mam go ciągle w uszach.

Miasto jest wystraszone. Co się dzieje? Straszna trwoga co stanie się ze Świebodzinem?

Obwieszczenia kierownictwa powiatu podają do wiadomości: "Kto opuści obszar powiatu, popełnia czyn karalny". Napuszone zdanie: "Marka brandenburdzka zostaje wstrzymana!". Tylko ewakuowanym i miejscowym matkom z małymi dziećmi wolno opuścić miasto.

Miejsca noclegowe dla wyczerpanych uchodźców organizowane są w szkole podstawowej dla chłopców na ulicy Crossenerstrasse (obecnie Łużycka) i w sali brandenburdzkiego dworu. W kinach odbywa się zaopatrzenie ludności. Także osoby prywatne przyjmują stale ciągnących przez miasto. Rozdają ciepłe napoje maszerującym tuż obok.

Pospolite ruszenie zostało zwołane. Lazarety (szpitale wojskowe) już nie wystarczają. Gdzie tylko można dostawiane są łóżka. Do domu Świętego Józefa (szpital - obecnie LORO) z jego około 300 łóżkami. Z 80 łóżek we wcześniejszej czeskiej fabryce na ulicy Młyńskiej zrobiło się około 150 łóżek. Do baraków Spitzberglagers zostaje dołączony kolejny lazaret, urządzony w liceum w Parku Miejskim. Stale przybywają transporty z rannymi z obszarów wschodnich. Czasami ze wschodu huczy grzmot dział. Nie widzimy żadnych pociągów z zaopatrzeniem, posiłkami dla objętego działaniami frontu wschodniego. Pojedynczy żołnierze, którzy utracili swoje formacje, błąkają się zmęczeni, wyczerpani przez walkę i zmarznięci po szosach na zachód. Przygnębieni ludzie, wszędzie dysputy - co możemy zrobić?

Pakuje się częściowo rzeczy i czeka na rozkaz ewakuacji. Dwudziestego piątego stycznia 1945 szpital Gustava Adolfa (obecny szpital) rozpoczyna ewakuację swoich chorych, sióstr i wszystkich wolontariuszy. Tak samo szpital Świętego Józefa. Pociągi kursują nieregularnie a i tak muszą robić spore objazdy, ponieważ Berlin jest stale bombardowany.

Dwudziestego ósmego stycznia rosyjscy i inni jeńcy wojenni zostają zebrani i wysłani na zachód, lecz nie wszyscy mogą zostać odtransportowani.

Wreszcie dwudziestego dziewiątego stycznia 1945 roku kierownictwo powiatu wydaje rozkaz do ewakuacji. O wiele za późno! Mając pełny obraz sytuacji nieodpowiedzialnym było to odraczanie i zwlekanie. Wynikiem czego, stała się niewypowiedziana nędza wielu Świebodzinian, z których niejednego spotkała śmierć.

Miasto jest podobne do rozgrzebanego mrowiska. Wszystkich ogarnia bieganina; wszyscy naradzają się szukając najlepszych możliwości ucieczki. Kupcy rozdają swoje towary za darmo; drogocenne papierosy, artykuły spożywcze, buty, materiały. Samochodami, zaprzęgami, z wózkami ręcznymi, na łyżwach, z wózkami dziecięcymi wybierają się zasmuceni ludzie w drogę. Starsi i chorzy chcą i muszą pozostać, wstrząsające pożegnania. Ludzie, którzy z wielkim wysiłkiem zdobyli swój dobytek nie chcą go opuścić.

Kto chce uciec pociągiem, musi wziąć pod uwagę niekończący się czas oczekiwania i długą drogę okrężną, aby móc dostać się do Berlina, tzn. w jego okolice jak Poczdam czy Eberswalde.

Wozy i piesi, którzy wybrali szosy w kierunku Reppen - Frankfurt (Rzepin - Frankfurt) zostali skierowani przez wojskowych wartowników przy Wutschdorf (Buczę) na rozwidleniu Salchow - Schoenow - Zielenzig (Żelechów - Sieniawa - Sulęcin) na mniej uczęszczaną drogę. Główna szosa powinna pozostać wolna dla wojskowego zaopatrzenia! I to stało się zgubą i nieszczęściem wielu tysięcy. Najszybsze wozy, które opuściły Świebodzin dwudziestego dziewiątego stycznia i dotarły do Zielenzig, zostały już rano 30 stycznia otoczone przez rosyjskie czołgi. Powstała wielkimi kosztami taktyka zalania tzw. wału wschodniego nie mogła zostać zastosowana przy śniegu i lodzie. Wróg nie został powstrzymany.

Kto 29 stycznia wybiera drogę na Crossen (Krosno Odrzańskie), uchodzi Rosjanom. Główna szosa do Frankfurtu 30 i 31 stycznia jest znów przejezdna. Jak okiem sięgnąć nie widać wojska i kilku wozom, które wyruszyły później, a więc dopiero 30 i 31, udaje się jeszcze przekroczyć Odrę.

Ostatni pociąg, który opuścił Świebodzin 31 stycznia, całkowicie wypełniony cywilami i wojskiem, dostaje się wkrótce za Świebodzinem pod ostrzał. Straty są przerażające. Zabici leżą przy nasypie kolejowym, wypadają z przedziałów. Pociąg wlecze się jeszcze do Wilkowa i tam zostaje zatrzymany przez Rosjan. Cywile muszą wysiadać na lewo w stronę wsi Wilkowo, wojskowi na prawo. Wszyscy żołnierze zostają rozstrzelani.

Zdjęcie to, zostało opublikowane w pierwszych miesiącach 1945 roku w jednej z rosyjskich gazet. Ciekawostką jest to, że zostało podpisane, jako zdobywanie Berlina. Ponadto, prawdopodobnie zostało ono sfabrykowane i wykonane w wiele tygodni po zajęciu miasta przez czerwonoarmistów. 31 stycznia do Świebodzina ściągają Rosjanie. Przybywają z południa; działania wojenne się nie odbywają. Czerwona chorągiew z młotem i sierpem została podniesiona na wieży ratuszowej.

Dni grozy, które teraz rozpoczęły się dla miasta są nie do opisania. To jest pierwsze zderzenie armii rosyjskiej z ludnością niemiecką na wschodnich ziemiach, bowiem Niemcy z prowincji Poznań zostali ewakuowani. Rozstrzelania, pożary, spustoszenia. Cywile są rozstrzeliwani z błahego powodu; np. przy odmowie podania godziny, kobiety sprzeciwiające się gwałtom. Pijani, głośno wrzeszczący, plądrujący, z bronią zawsze gotową do strzału Rosjanie sprawiają, że miasto jest niebezpieczne. Nie ma prądu, wody i gazu. Rosjanie, którzy plądrują wieczorem domy, wyrzucają zapalone zapałki i domy stają w płomieniach. Szczególnie mieszkania, w których zostają znalezione portrety Hitlera, emblematy partii, portrety żołnierzy, są podpalane. Codziennie widać czerwoną łunę na wieczornym niebie. Kościół świętego Michała, wcześniej otoczony przez domy, po spopieleniu domu Krumbholza, "Gospody myśliwskiej", "Scherbelmüller" i "Starej Altany" stanął nagle na pustym placu.

Około czwartego lutego następuje atak bombowców armii niemieckiej. Największe zniszczenia są przy pastwiskach. Prawdopodobnie są wymierzone w linię kolejową.

Wszyscy mężczyźni w wieku od 17 do 70 lat muszą się stawić w komendach, urządzonych w dużych domach. Mężczyźni zostają zamknięci w obozie, następnie przetransportowani na wschód i w obozie poznańskim nędznie żywieni (porcja wodnistej zupy na dzień). Z głodu i zimna umierają tysiące i kończą w masowym grobie. Do Świebodzina wracają wozy, którym nie udało się przekroczyć Odry. Kobiety zostają natychmiast przydzielone do prac porządkowych, do Wilkowa do kopania okopów. Trochę zelżało, silny mróz ustąpił.

Aby zapobiec tworzeniu się partyzantki wszyscy cywile od połowy lutego są gnani do wiosek na wschód, daleko w głąb prowincji poznańskiej. Pochód cierpienia wlecze się po rozmokniętych od topniejącego śniegu drogach. Wozy z nędznym dobytkiem ciągną się wraz z nim. Potępieni umierający na skraju drogi. Nie ma nikogo, kto mógłby i komu byłoby wolno ich pogrzebać. Dalej, dalej. Z ledwością opierają się wydaleniu niektórzy ludzie. Pozostaje również felczer Lüscher, który daje schronienie kilku starcom. Na swoim domu wywiesza chorągiew z czerwonym krzyżem i ofiarnie troszczy się o rannych, chorych i umierających. Żadnego lekarza w mieście nie ma. Niezliczeni są ci, którym życie zbrzydło i którzy chcą z nim skończyć. Zażywają zbyt małą dawkę trucizny i meczą się potwornie, nie mogąc ani żyć ani umrzeć. Lüscher pomaga, gdzie może. Pokonuje daleką drogę np. do Merzdorf (Lubinicko), aby cierpiącego dotkliwie chorego uwolnić od zakleszczonego w nim przymusowego cierpienia. Lüscher jest dla Rosjan niemieckim partnerem do negocjacji. Sprawił, że wolno mu i niemieckim więźniom pogrzebać licznych zmarłych, leżących w domach. Widzi się kolumny więźniów ciągnących przez miasto. Muszą obozować przed barakami przy Spitzberglager. Wprawdzie Świebodzin jest prawie wymarłym miastem (w opustoszałych oknach nędznych domostw mieszka zgroza), tylko sporadycznie zaludnionym przez wojsko rosyjskie - wszystkie siły są skupione nad Odrą - mimo to domy są nieprzerwanie kontrolowane. Żaden dom, żadne mieszkanie nie ma prawa być zamknięte, dniem i nocą chodzą patrole. Śpi się w ubraniach, w nocy człowiek zostaje oświetlony przez jaskrawe światło lampy karbidowej. Młodsze kobiety - siostry, które pielęgnują niemieckich rannych w barakach, czernią sobie twarze, wkładają możliwie stare i brudne odzienie, ponieważ ciągłe gwałty są przeokropne. Brak dostatecznej ilości środków do życia jest ogromny. Tylko węch jest w stanie odnaleźć zapasy.

Pierwsze miesiące powojennego Świebodzina Każdego dnia Rosjanie wzywają jeszcze jako tako zdolnych do pracy rannych i więźniów.

Wszystkie fabryki i zakłady rzemieślnicze zostają zdemontowane, wszystkie maszyny, kotły, maszyny parowe i narzędzia do ostatniego gwoździa sprzątnięte. Z prywatnych domów wynosi się wszystkie maszyny do szycia, pianina, radia, instrumenty muzyczne, kuchenki gazowe, meble, obrazy, dywany. Częściowo całe to mienie jest natychmiast wysyłane do Rosji lub magazynowane w tzw. hali miejskiej przy dworcu kolejowym.

Świebodzin stał się dla Rosjan miastem szpitalem oraz głównym miejscem zaopatrzenia dla nadchodzącej ofensywy wiosennej. Mówi się, że dziennie jest przyjmowanych około 4000 rannych.

Na dworcu towarowym bez przerwy wyładowywany jest sprzęt wojskowy. Przez miasto toczą się czołgi; wszystkie ze znakiem "made in USA" bez wątpienia jest to zaopatrzenie dla frontu, który stoi nad Odrą. Czasami od południa słychać huk wystrzałów, mówi się też o działaniach wojennych przy trójkącie odrzańskim.

Marzec. Pierwsza pieśń kosa. Pączki bzu. Szpital z niemieckimi rannymi zostaje rozwiązany; ciężko ranni wysyłani są na wschód, lżej ranni wraz z pielęgniarkami i pomocnikami zostają zebrani do odtransportowania. Kobiety, które cudem odzyskały wolność próbują się od razu ukryć. Nie docierają do nas żadne wiadomości, nikt nie ma żadnego radia. W marcu wracają z obozu proboszcz Müller i dr Wulkow.

W kwietniu do Świebodzina przybywa pierwsza grupa Polaków. Oni, tak jak Rosjanie, zakładają komendantury, szukają rąk do pracy i środków do życia.

W niezniszczonym kościele św. Michała odbywają się msze. Polacy są bardzo bogobojni. Świadczyć o tym może taki widok: kiedy umarły niesiony jest na cmentarz, przechodnie przystają przy krawędzi ulicy i ściągają z głów czapki. Również w kościele ewangelickim, który choć cały jest wybrudzony pozostał nieuszkodzony, Lüscher zbiera protestantów.

Wypalone kamienice Maj. Koniec wojny. W mieście odbywa się wielkie świętowanie. Pijani zwycięzcy ciągną przez miasto beztrosko wiwatując. W tym czasie żaden Niemiec nie waży się nawet wyjść z domu. Pełne pychy pieśni rosyjskich chórów brzmią w całym mieście. Scena do tańców w ogrodzie "Sakriß" jest cały czas pełna. Pokazywane są na niej tańce ludowe. Niemcy są niesamowicie smutni.

Jest ciepły, piękny maj. Lecz nie odczuwa się wcale piękna natury wobec tej zgrozy, troski, brzydoty, brudu. Wysłanym na wschód Świebodzinianom wolno już powrócić ze swoich przepełnionych kwater znów do miasta. Ludzie, którzy znaleźli się w Saksonii, Brandenburgii, Meklemburgii powracają. Zajmuje im to wiele dni, bo idą pieszo. Swoje mieszkania zastają w większej części opróżnione, strasznie wybrudzone i spustoszone.

W tym okresie Świebodzin jest miejscem zbiórki więźniów niemieckich, ukraińskich. Koczują tutaj przez kilka dni czekając na wysyłkę. Zwycięzcy grabią to, co jeszcze w domach pozostało, żądają każdego skrawka materiału (traktując nas przy tym okropnie). Widziałam jeden bardzo duży dom, w którym nie było ani skraweczka materiału.

Ciągnący przez miasto byli więźniowie są żądni wszystkiego, co zdążyło urosnąć. Pożerają zielony agrest, wiśnie, truskawki. Żaden kwiat nie rozkwita, nie ma żadnych pączków, wszystko zostało zerwane.

Brak środków do życia jest dla ludności niemieckiej coraz bardziej dramatyczny. Panuje duża umieralność, szczególnie starszych ludzi, z powodu głodu. Wszędzie szuka się ostatnich zapasów ziemniaków, buraków czy marchwi, która jest w tym okresie smakołykiem. Niektórzy znajdują zboże.

Mielą je w młynkach do kawy i jedzą jak kaszę. Chleb, który czasami dostaje się od Rosjan za dobrze wykonaną pracę jest niezwykłym delikatesem. Wszyscy ludzie, którzy zdolni są do pracy muszą wcześnie do niej wyruszać. Wstaje się bardzo wcześnie wg słońca, bowiem nikt nie ma już zegarka. Bez przerwy sprzątany jest gruz. Najokropniejsze zabrudzenia mają zostać usunięte. W komendanturach trzeba gotować, prać, szyć.

Rowery są dla rosyjskich żołnierzy dziecinną zabawką, widzi się ich jeżdżących wszędzie, nawet na cmentarzach. A są tam przecież groby naszych rodzin z wymurowanymi kryptami, które teraz są wyłamane, a na około walają się zniszczone tablice.

Nocami odbywają się ciągłe kontrole. Od stycznia żadna noc nie przebiegła bez zakłóceń czy hałasu. Pewnego razu kobieta, która zasnęła pijana, obudziła się nagle i zaczęła pozdrawiać Rosjan słowami: "Heil Hitler".

Wiosna aż do czerwca jest bardzo sucha. Niewiele pomp daje wodę. Trzeba chodzić daleko, aby zaczerpnąć wody z pięknych źródełek przy stawie Fischkrausa. Dopiero w połowie lipca pojawiają się pracownicy przedsiębiorstwa wodociągowego, wkrótce potem jest już woda z zakładu. Jednak wszystkim doskwiera ciągły brak gazu i prądu. Ostatnie świece, jakie jeszcze były są już dawno zużyte.

Niektórzy komendanci pozwalają uprawiać ogrody, w których możemy posadzić ziemniaki, hodować warzywa. Część warzyw dowożonych jest z okolicznych wsi. Zaproponowane Polakom szparagi nie przyjęły się, nie są im znane.

Dwudziestego ósmego maja przybywają z wózkami ręcznymi pierwsi Niemcy, którzy w styczniu opuścili miasto. Są wstrząśnięci zastanym widokiem. Polacy wypędzają wszystkich Niemców z ich własnych domostw w Świebodzinie i z wiosek. Wszystkich nas ogarnął jeszcze większy paraliżujący strach. Kto przecierpiał te miesiące pod okupacją, nieudaną emigrację, kto przeżył pieszą ucieczkę i taki też powrót, tyle trudów i niedostatku, ten wierzył, że będzie mógł pozostać w rodzinnym mieście. Nic z tego! Ludzie starają się o pozwolenia od komendantów na wyjazd pociągiem w wagonach towarowych. Toczą się przecież i tak puste do Berlina, a wracają wypełnione maszynami, czasami nawet tramwajami, z powrotem na wschód.

Jednak większość ludzi musi drogę za Odrę przebyć na piechotę. Wypędzenia trwają jeszcze długo. Nawet w drodze wielu wygnańców zostaje ograbionych z tego co im jeszcze pozostało. Dla starszych ludzi prawie zawsze wyruszenie w podróż oznacza koniec.

Dwudziestego ósmego czerwca po długiej suszy przychodzi pierwsza burza. Ostatnia noc spędzona na podłodze poczekalni dworcowej. Widzę podjeżdżający otwarty pociąg towarowy, a w tle padający deszcz...

Margarete Rothe-Rimpler

Tłumaczenie: Agnieszka Szarapanowska
Fotografie: Muzeum Regionalne w Świebodzinie

PS. Dziękujemy Mirosławowi Algierskiemu za pomysł i dostarczenie materiałów oraz Agnieszce Szarapanowskiej za trud jaki włożyła w ich przetłumaczenie.



komentarz[1] |

© 2001-2012 by Robert Ziach C&Co. A.G.™ ® 2012 by Schwiebus.pl
Wszelkie prawa zastrzeżone.

0.007 | powered by jPORTAL 2